wtorek, 16 maja 2017

ROZDZIAŁ IX

Nadszedł czerwiec. Długo oczekiwany przeze mnie czerwiec. Ooo nie. Żartuję. Nie chciałam, by nadchodził. To oznaczało jedno. SESJA. Najmniej lubiany okres przez studentów. A co dopiero mieli powiedzieć ci, którzy pracowali? Na szczęście moi szefowie zawsze się starali mi pomóc i ok. 2 tygodnie przed egzaminami nawet puszczali mnie wcześniej do domu, bym mogła się uczyć. Chcieli, bym jak najszybciej skończyła studia. Ja również tego chciałam, w końcu to jest jeden z warunków do tego, abym dostała podwyżkę. Więc miałam dodatkową motywację. Jednak i tak nie szło mi zbyt dobrze. Wszystko przez Daniela. z którym spędzałam dosyć sporo czasu. Wszystko oczywiście w dużej konspiracji. Nikt nie mógł się dowiedzieć o naszym romansie. I nie wiem jakim cudem nam się to udawało. Przecież on mieszkał z moim bratem, który znał mnie na wylot. Phillip często mnie pytał, czy nikt się koło mnie nie kręci. Bardzo mnie bolało okłamywanie go, ale cóż. Jeżeli chciałam być z Tande, to nie miałam innego wyjścia. Na szczęście udawało mi się odwracać kota ogonem i zasłaniać sesją. Leżałam sobie wraz z książkami i próbowałam ogarnąć materiał. Obok mnie leżał Daniel, który próbował mi w tym pomóc. Tylko, że on inaczej rozumiał sformułowanie "ogarnąć materiał". Według niego, oznaczało to złożenie pięknie w kupkę notatek, odłożenie ich na biurku, a następnie zajęcie się nim osobiście. Nie rozumiał, że to ważne. A mój rozum nie umiał wygrać z sercem. To będzie masakra, w końcu jutro już był pierwszy egzamin. Tande uważał, że powinnam się wyluzować dzień przed, na co... po prostu go wyrzuciłam. Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł, nie czułam się na siłach aby już odpuścić naukę. Miałam wrażenie, że skoczek nieco się obraził, ale w końcu poszedł. Nauka zajęła mi całą noc. Zdecydowanie wolałam tę porę. Zawsze w czasie sesji zmieniałam tryb życia, czego wiele osób nie rozumiało. Ale cóż, wtedy szło mi po prostu lepiej. Zasnęłam o godzinie.. 7 rano. A na 11 musiałam już być na uczelni. Po takim wieczornym maratonie i tak udawało mi się wstać wypoczęta. Ubrałam się elegancko i wyszłam. Zaraz po powrocie położyłam się spać. W końcu to był dopiero początek. Łącznie miałam 5 egzaminów. I to co 2-3 dni. Istne szaleństwo. Kiedy sesja się zakończyła, byłam wykończona. Spałam dosłownie minimum 12 godzin. Kilka dni później okazało się, że zdałam całą sesję. Dzięki temu mogłam się zająć nauką do obrony pracy. W końcu w tym roku robiłam licencjat! Koniec... ale zanim się za to wzięłam, postanowiłam zrobić małą imprezkę. Nie mogłam cały czas kuć! Zaprosiłam kilka osób ze studiów, Elle, Rosannę, Celinę, Daniela, Phillipa, Johanna, Fannisa, Gangnesa, Stjernena i Hauera. Byłam tak wredna, że... nie zaprosiłam Melanii. Nie mogłam znieść jej widoku, więc nie chciałam sobie psuć imprezki, którą organizowałam na własne rozluźnienie. Tande mówił mi, że nie chciała go przez to puścić. Ale przeciwstawił się jej. Jak zawsze, alkohol miał być we własnym zakresie. Nigdy nie wiadomo, kto i co pije. A to zawsze dużo kosztuje, jeszcze nie trafi się w gusta i potem zostaje. Przyjaciółki wpadły trochę wcześniej, aby pomóc mi przygotować jakieś jedzenie. My postanowiłyśmy pić jakieś kolorowe drinki. Kupiłyśmy wódkę, soki i syropy, dzięki czemu będą dwukolorowe. Nie chciałyśmy się jakoś stroić, więc nawet nie zakładałyśmy sukienek. Zwykłe jeansy, koszulka na ramiączkach. Po 18 zaczęli się schodzić goście. Jako pierwszy przyszedł Phillip z Danielem. Jak ja mam w szczególności teraz udawać, że nic do niego nie czuję? Podobno człowieka zakochanego można już poznać po oczach... A tego nie da się ukryć, nie mamy wpływu na to, że się rozpływają. No nic, muszę po prostu unikać go wzrokiem. Po jakimś czasie przybyła reszta gości. Chłopacy ogarnęli muzykę, dzięki czemu można było się poruszać do jej rytmów. Starałam się rozmawiać niemal z każdym. W końcu przyszli do mnie. Czułam się świetnie, wreszcie mogłam wyluzować. W pewnym momencie zauważyłam, że skończył mi się drink. Dlatego też udałam się do kuchni, aby uzupełnić ubytek. Gdy go nalewałam, nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Chwilę później przeszedł mnie dreszcz spowodowany przez pocałunek złożony na moim karku.
-Daniel, w każdej chwili ktoś nas może zobaczyć.-Powiedziałam po cichu.
-Ale teraz nikogo tutaj nie ma.-Nie zdejmował rąk.
-Nie możemy...-Odwróciłam się w jego stronę.
-Ale ja chciałem Ci tylko powiedzieć, że pięknie wyglądasz.-Pocałował mnie. W tej chwili zauważyłam, że do kuchni weszła Elle. Zmierzyłyśmy się nawzajem wzrokiem, po czym moja przyjaciółka stąd wyszła. Daniel jej kompletnie nie zauważył. Szybko go odepchnęłam i wróciłam do robienia napoju. Cholera, porobiło się. Gdy wróciłam do pokoju jak zwykle udawałam, że nic się nie dzieje. Uśmiechałam się, rozmawiałam. Kurczę, chyba zamiast na fotografię powinnam była składać na aktorstwo. A może pójść na jakiś casting? Od razu mnie przyjmą. Odkąd wróciłam, Elle nie spuszczała ze mnie wzroku. Widziałam to, ale nie zwracałam najmniejszej uwagi. Chłopacy byli coraz bardziej wstawieni. Zresztą, nie tylko oni. Padaliśmy ze śmiechu, gdy Daniel i Kenny wskoczyli mi na stół i udawali, że tańczą na rurze. Polecieli grubo. Nie mogliśmy się powstrzymać, by nie bić brawa.
-Chodź ze mną.-Elle szepnęła mi do ucha, po czym złapała mnie za rękę. Nieźle, szykowała się rozmowa. Weszłyśmy razem do kuchni, po czym przyjaciółka zamknęła za nami drzwi.
-Co tam?-Uśmiechnęłam się udając, że nie wiem o co chodzi.
-Możesz mi powiedzieć, co to miało znaczyć?-Patrzyła na mnie stanowczym wzrokiem.
-Ale co?
-Oh, nie kłam że nie wiesz, o co chodzi. Macie romans?-Gdy usłyszałam to pytanie, długo się w nią wpatrywałam.
-Tak.-Odpowiedziałam po pewnym czasie.
-Odbiło Ci? On ma narzeczoną i syna!
-Wiem o tym. Ale między nimi już od dawna się nie układa. On jej nie kocha!
-Bo on Ci tak powiedział?-Elle podeszła i położyła rękę na moim ramieniu.
-Tak. Ale też to widać. Ona go tylko wykorzystuje.
-Serio? To skoro jest tak, jak mówisz to dlaczego się jeszcze z nią nie rozstał?
-Bo chce to zrobić stopniowo. By nie cierpiał Thomas. Przecie to jeszcze dziecko.
-No właśnie. Victoria, on nigdy od niej nie odejdzie.
-Co Ty wygadujesz?!-Aż odrzuciłam jej rękę.-On mnie kocha!
-Jesteś zakochana, dlatego nie widzisz jak jest!
-On mnie też.-Wycedziłam przez zęby.-Chcesz naprawdę zniszczyć moje szczęście?
-Nie. Chcę jedynie, byś nie cierpiała. Póki nie jest za późno.
-Jest.-Powiedziałam mocno.-I nie waż się nikomu o tym mówić!
-Vicky!-Złapała mnie, gdy już chciałam wychodzić.-Wiesz, że życzę Ci dobrze.
Po tych słowach Elle mnie przytuliła. Pokiwałam jedynie twierdząco głową, po czym opuściłam kuchnię. W pokoju impreza trwała w najlepsze. Coraz więcej ludzi było pijanych. Śpiewaliśmy i tańczyliśmy do upadłego. Na noc zostały dziewczyny, mój brat i Daniel. Z samego rana obudził nas dzwonek do drzwi. Lekko skacowana udałam się, aby je otworzyć. Na progu stał właściciel mieszkania.
-Pan Johann!-Zawołałam zdziwiona,
-Witam, panno Sjoeen. Czy mogę na chwilę wejść?
-Yyyy, jasne. Jednak przepraszam, było u mnie wczoraj trochę gości...
-Nie szkodzi.-Przerwał mi, po czym wszedł do środka. Panował tutaj syf, ale on nie zwrócił na to uwagi. Reszta szybko uciekła do kuchni, w końcu byliśmy w piżamie.
-Panno Sjoeen, przychodzę tutaj w konkretnej sprawie. Za dwa dni kończy się umowa najmu. Niestety, ale nie mogę jej przedłużyć. Nagle okazało się, że potrzebuję tego mieszkania.
-Ale... jak to? I mówi mi to pan dwa dni przed? Kiedy ja znajdę coś w tak krótkim czasie, zwłaszcza że pracuję i ot tak nie wyniosę tych wszystkich rzeczy!-Mówiłam zrozpaczona.
-Przykro mi. Proszę za dwa dni zostawić puste mieszkanie.-Po tych słowach właściciel wyszedł, a ja usiadłam załamana na kanapie.

_____________________

Hej!
Najmocniej przepraszam za aż taką zwłokę, ale ostatnio na nic nie mam czasu. Niestety, ale nie mogę obiecać, że to się już nie powtórzy. Teraz szykuje mi się gorący okres...
Jednak obiecuję, że się postaram !

sobota, 29 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ VIII

Kolejne dni znowu mijały i mijały. Ale tym razem to nie była zwykła rutyna. Co prawda, codziennie chodziłam do pracy, a w weekendy nadal studiowałam. Ale teraz było nieco inaczej. Teraz miałam dosłowne głowę w chmurach. Niemal każdego dnia po cichu przychodził do mnie Daniel. A ja coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Wiedziałam, że to nie jest dobre. Ale nic nie mogłam poradzić na własne uczucia. Wierzyłam mu, że po jakimś czasie zostawi Melanię. Jeżeli chciałam z nim być, musiałam wytrzymać przez jakiś czas w takim układzie, jaki istniał. Ani trochę nie odpowiadał mi ten trójkąt, ale nie mogłam nic na to poradzić. Siedziałam tak i rozmyślałam nad wszystkim, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi.
-Ciocia, ciocia!!!-Rozniósł się wesoły dziecięcy głos.
-A kto to mnie odwiedził?-W moje ręce wpadł mały Thomas.
-Stęskniliśmy się za Tobą.-Za nim do mieszkania wszedł Daniel. Od razu się uśmiechnęłam. Mając na rękach jego syna podeszłam do blondyna i delikatnie przytuliłam. Przy dziecku nie zamierzaliśmy okazywać sobie żadnych uczuć, taką mieliśmy zasadę. Jednak skoczek i tak nie omieszkał się złożyć delikatnego pocałunku na moim policzku.
-Co tu robicie, łobuzy?-Spytałam kierując się w stronę kanapy.
-Byliśmy w okolicy, więc postanowiliśmy wpaść chociaż na chwilkę.-Daniel nie spuszczał ze mnie wzroku, co mi jak najbardziej pasowało.
-To był bardzo dobry pomysł.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Ciociu, zobacz jakiego mam misia!-Thomas wyjął zza pazuchy niedużego pluszaka.
-Jaki śliczny! A skąd go masz?
-Od mamusi, dała mi go.-Dlaczego za każdym razem na słowo "mamusia" robiło mi się niedobrze?
-Przekaż jej, że bardzo ładny!-Udałam jednak, że mnie to kompletnie nie ruszyło.
-Ciociu... a masz może jakąś czekoladkę?-Mały spytał bardzo niepewnym głosem, aż się zaśmiałam.
-Thomas!-Skarcił go Daniel.-A co to za zachowanie? Nieładnie tak domagać!
-Przepraszam...
-Oh, daj spokój. Rodzice są od wychowywania, a ciotki są od rozpieszczania tych słodkich maluchów!-Ucałowałam pociechę w głowę, po czym wstałam w kierunku kuchni.
-Jak tak pójdzie, to będę musiał mu kupować ubranka jeszcze większe! A on i tak rośnie jak na drożdżach!-Oznajmił wstając za mną.
-Przynajmniej pieniądze pójdą na coś bardziej pożytecznego, niż cycki Melanii.-Jak zwykle najpierw powiedziałam, a dopiero później pomyślałam.-Przepraszam, nie chciałam...
-Nie szkodzi.-Odpowiedział Daniel. Chociaż widziałam, że i tak się bardzo zmieszał. A może w sumie to i lepiej, że nie ugryzłam się w język? Może lekkimi docinkami uda mi się przyspieszyć ich rozstanie. Kiedy sięgnęłam do szafki w celu wyjęcia czekoladki poczułam, jak zbliżył się do mnie od tyłu. Chwilę później objął mnie w pasie, po czym złożył pocałunek na moim karku. Po moim ciele rozlała się fala ciepła.
-Przecież tu jest Thomas.-Szepnęłam, chociaż kompletnie nie chciałam by przestawał,
-Jest zajęty swoją zabawką.-Pocałował mnie jeszcze raz, po czym oddalił się w kierunku syna. Przez chwilę stałam w bezruchu, sparaliżował mnie kompletnie. Jednak udało mi się ochłonąć i przynieść dla małego słodycze. Chwilę porozmawialiśmy, po czym włączyłam dla małego bajkę. Daniel zaczął opowiadać o treningu. Ale nie umiałam go w pełni słuchać. Delikatnie oparłam rękę na jego torsie, po czym zaczęłam go nieco masować. Przybliżyłam twarz do jego ramienia i ją na niej położyłam.
-Wiesz, chyba mu przeszkadzamy.-Wyszeptałam mu do ucha.
-Też mi się tak wydaje.-Uśmiechnął się. Powiedzieliśmy Thomasowi, że musimy chwilkę porozmawiać, po czym udaliśmy się do sypialni. Nie wytrzymałam, natychmiast wskoczyłam mu w ramiona, a usta wbiłam w jego. Gdy byłam z nim, czas się zatrzymywał w miejscu. W pewnym momencie Daniel stracił równowagę i upadliśmy na łóżko. Nie wyrabiałam ze śmiechu, więc po prostu się w niego wtuliłam.
-Jutro pójdziemy na kolację.-Oznajmił mi nagle.
-Na kolację? Jak to?-Zdziwiłam się.
-Tak normalnie. Elegancka kolacja.
-Ale... przecież ktoś nas może zobaczyć.-Patrzyłam mu prosto w oczy.
-Wybiorę taką restaurację, że nas nikt nie znajdzie.-Pocałował mnie.
-Z Tobą na koniec świata.-Wyszeptałam.
-Musimy już iść.-Nagle przerwał.-Ale przyjadę po Ciebie jutro o 18.
Po tych słowach wstał i poszedł po dziecko. Byłam bardzo szczęśliwa, nie mogłam przestać się uśmiechać. Nawet jakoś tak rano lepiej mi się wstawało do pracy. A czas w niej leciał wyjątkowo szybko. Kawa smakowała lepiej, niż zwykle. Dzisiaj pracowałam tylko do 12. Zaraz po powrocie do domu, przyjechała do mnie Elle. Kompletnie nie umiałam się skupić, cały czas byłam rozkojarzona. Przyjaciółka od razu zauważyła, że coś jest na rzeczy. Ale niestety, nie mogłam jej o niczym powiedzieć. A tak bardzo chciałam to zrobić... Jednak o naszym romansie kompletnie nikt nie mógł się dowiedzieć. Nie zamierzałam robić z Daniela tego, który zostawia rodzinę. A sama bym była postrzegana jako ta, co ją rozbiła. Tak łatwo jest ludziom oceniać, chociaż nie wiedzą jaka była prawda, jak się układało między nimi niemal od samego początku. Przez to musiałam okłamać Elle, że wieczorem jestem umówiona z moją kuzynką, która przyjechała do rodziców. I ja do nich tam jadę. Udało mi się jej pozbyć ok godziny 16. Niemal od razu zaczęłam przygotowywać się na randkę. Znalazłam w szafie błękitną przylegającą bandażową sukienkę na grubych ramionkach. Do niej dobrałam beżowe dodatki, łącznie ze szpilkami i kurteczką ramoneską. Miałam długie włosy, dzięki czemu mogłam sobie pozwolić na grube loki. Makijaż dobrałam raczej delikatny. Punkt 18 usłyszałam pukanie do drzwi. Niemal do nich podleciałam.
-Wyglądasz pięknie.-Daniel pocałował mnie i wręczył cudowną różę. Aż się lekko zarumieniłam. Chwilę zajęło mi nakładanie kurtki, po czym udaliśmy się do auta. Jechaliśmy dosyć długo, po czym zaparkowaliśmy pod dosyć ładnym budynkiem. Kiedy weszliśmy do środka aż mnie zatkało. To wyglądało na bardzo drogą restaurację. Wnętrze miała wręcz królewskie. Dominowało złoto i czerwień.
-Daniel, nie stać nas na to.-Powiedziałam sparaliżowana.
-Nie marudź.-Odpowiedział, po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził do kelnera.-Witam, mieliśmy rezerwację na nazwisko Tande.
-Owszem, zapraszam.-Oznajmił mężczyzna, po czym zaprowadził nas do stolika i wręczył karty. Kiedy zobaczyłam te ceny zatkało mnie jeszcze bardziej.
-Daniel, ile tutaj wszystko kosztuje!
-Nawet nie waż się na to patrzeć. Wybierz to, na co masz tylko ochotę.
Czułam się tym bardzo skrępowana, jednak przystanęłam. Ale wybierałam wszystko najtańsze, tłumacząc skoczkowi, że mam na to ochotę. A tak naprawdę nawet nie miałam pojęcia co zamawiam. Jako pierwsze przyszły przystawki i wino. Smakowało wybornie, jednak najbardziej czekałam na danie główne. Kiedy przyszło, oniemiałam. Okazało się, że zamówiłam owoce morza. I to tak podane, że było doskonale widać, co za stworzenia jem. Byłam w szoku i nie dało się ukryć, że nie kryłam swojego zmieszania. Kompletnie nie wiedziałam jak się za to zabrać. Daniel aż się śmiał z mojej miny, co mnie jedynie zmotywowało do działania. Kiedy w końcu udało mi się za to zabrać, zaczęłam się tym wręcz bawić. A jedzenie było wyborne! Po głównej kolacji zamówiliśmy deser i ponownie dolaliśmy do naszych kieliszków wino. Pod stołem nawzajem mizialiśmy się stopami po nogach. Atmosfera była wyborna, jednak i coraz bardziej się zagęszczała. Po pewnym czasie postanowiliśmy się stąd wynosić. Zamówiliśmy taksówkę i udaliśmy się do mnie do mieszkania.
-Jakie masz alibi?-Szeptałam mu do ucha, podczas gdy on dotykał mnie cały czas po udzie.
-Powiedziałem, że piję z kumplem z liceum.-Aż się zaśmiałam.
-Ja powiedziałam Elle, że przyjechała do nas kuzynka.
-Czyli... teoretycznie jestem dziewczyną.
-Nawet jesteś podobny!-Uniosłam brwi, Wtedy kierowca podjechał pod mój blok. Kiedy weszliśmy do mieszkania, nie wytrzymaliśmy. Wręcz zerwaliśmy z siebie ubrania i udaliśmy się do sypialni.

piątek, 21 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ VII

DANIEL

Od kilku dni nie mogłem zebrać myśli.Cały czas w głowie miałem Victorię. Co się ze mną działo? Jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji, nigdy nie działo się ze mną nic tak dziwnego, jak teraz. Ciągle przed oczami miałem jej śliczne, czekoladowe oczy. I ten jej uśmiech. Nawet, gdy miała złamaną nogę, nie narzekała ani trochę. Była taka... naturalna. Kompletnie inna, niż wszystkie panienki, które spotykałem na swojej drodze. One ciągle mi opowiadały o swoich kompleksach, o tym jakie są z nimi biedne. A ona? W Oddzie złapała się raz w żartach za swój brzuch, stwierdziła że ma lekką oponkę (której nie miała) i... zaczęła się śmiać, że w razie powodzi przynajmniej się nie utopi! Ani razu nie słyszałem, by kobieta miała aż tyle dystansu do samej siebie. Od tamtego pocałunku minął tydzień. A ja byłem największym idiotą, jaki istnieje na świecie. Mało brakowało, a doszłoby do czegoś więcej. Tyle, że przecież doskonale widziałem, że nie jest to łatwa dziewczyna, która szybko wskakuje do łóżka. Ta była wyjątkowa. Po tej sytuacji nie odezwałem się do niej. Cały czas plułem sobie o to w brodę. Zamiast przeprosić, zachowywałem się jak palant. Thomas z kolei nie dawał mi spokoju, bym nie mógł o niej myśleć. Odkąd Vicky się nim zajęła, ciągle o niej gadał. ,,Ciocia Vicky to, ciocia Vicky tamto...". Melania aż dostawała szału. A mi się to podobało, nie tylko jego z naszej rodziny urzekła swoją osobą. Siedziałem i myślałem na kanapie w mieszkaniu u Phillipa. Phillipa... Mojego najlepszego kumpla. I jej brata. To też nie była dobra sytuacja. W pewnej chwili młodszy skoczek wskoczył na miejsce obok mnie, przez co aż podskoczyłem.
-Musisz mnie straszyć?!-Zawołałem zirytowany.
-Nie mogłem się powstrzymać!-Zaczął się ze mnie śmiać.-Masz pozdrowienia od Victorii.
Na dźwięk jej imienia przeszły mnie ciarki.
-Dzięki... Widziałeś się z nią?-Spojrzałem na niego.
-Właśnie u niej byłem.-Oznajmił Phillip, po czym wstał do kuchni. Był zawsze nienajedzony.
-Co... u niej słychać?-Spytałem ostrożnie.
-A wiecznie nie ma czasu. Pracuje i chodzi do szkoły.-Odpowiedział przeżuwając kolejne kęsy kanapki.
-I pewnie zajęta swoim facetem?-Powiedziałem bardzo wolno.
-Facetem? Jakim facetem?-Zdziwił się skoczek.
-A nie ma?
-Weź  mnie nie strasz! Już myślałem, że o czymś nie wiem! Nie ma.-Zawołał znowu rzucając się na miejsce obok mnie.
-A ok. Byłem pewny, że ma.
-Nie. Odkąd się rozstała z Andreasem, nie słyszałem aby się z kimś spotykała.
-Kim był Andreas?-Zaciekawił mnie.
-Jej ex. Byli ze sobą raptem kilka miesięcy. Ale on już wtedy na nią bardzo naciskał. Mieszkanie, ślub, dzieci. Ona się przestraszyła, nie chciała tak wszystkiego przyspieszać. Nie była gotowa. Próbowała mu o tym powiedzieć, ale się nie dało. Więc z nim zerwała.
-Dawno to było?
-Jakiś rok temu.
-Może nadal coś do niego czuje?
-Nie sądzę. Raczej to nie była jej wielka miłość, jakoś długo po nim nie płakała
Gdy dokończył zdanie, do mieszkania weszła Melania z Thomasem. Mały natychmiast wpadł mi na kolana, przytulając się do woli.
-Thommy!-Zawołał do niego Phillip.-Ciocia Victoria kazała Cię od siebie wyściskać i ucałować!
Na te słowa mój synek szybko się przesunął w stronę naszego lokatora i poddał się pieszczotom "od cioci"
-Mówiąc tak, cały czas go na nią nakręcasz.-Skarciła go Melania.
-Przecież jak kogoś polubi, to już tak ma.-Odpowiedziałem.-Jakoś wcześniej Ci to nie przeszkadzało.
-I musiałem mu przekazać wiadomość od mojej siostry!-Odrzekł Phil.
Jak na zawołanie mały od razu zaczął gadać o niej. Jednak robiło się już dosyć późno, więc trzeba było go położyć. W pewnym momencie jego buzia przestała trajkotać, a sam usnął mi w ramionach. Podniosłem go i zaniosłem do naszego pokoju. Gdy położyłem go u niego, usiadłem na nasze łóżko i się nieco zawiesiłem. Ostatnio za dużo myślałem. Wtedy nagle poczułem, jak ręce Melanii oplatają mnie w pasie, a jej głowa wylądowała na moim ramieniu. Nie miałem jakoś nastroju do kochania się, co też i jej powiedziałem. Jednak ona nie dała za wygraną. Zdjęła z siebie górną część ubrania i zaczęła jeździć swoimi sztucznymi cyckami po moich plecach. Nie da się ukryć, że się aż wzdrygnąłem. Natomiast jej ręce powędrowały w kierunku krocza. Tego było za wiele, nie umiałem się opanować. Odwróciłem się do niej i wpiłem usta w jej. Cały czas wyobrażałem sobie, że to siostra Sjoena...


VICTORIA

Cały tydzień mijał mi cholernie szybko. Odkąd wróciłam do pracy cały czas był jej nawał. Podobno, gdy byłam na zwolnieniu, nie wyrabiali się. Tak dosłownie. Wróciłam w idealnym momencie. Z kolei w weekend uczelnia. I to zajęcia, w których musiałam uczestniczyć. Tak nie chciało mi się wracać, na zwolnieniu było cudownie. Odpoczęłam jak nigdy wcześniej. Aktywnie, a tak lubiłam najbardziej. Jednak od tygodnia miałam mocno namieszane w głowie. Spowodował to Daniel. Cały czas mi siedziała ta sytuacja na kanapie. Pamiętałam jak mówił, że nie kocha Melanii. Ale co to miało oznaczać? Chciał sobie ufundować romans, skoro nie zamierzał z nią zrywać? Kompletnie nie rozumiałam jego toku myślenia. Dzięki Bogu mogłam rzucić się w wir roboty, więc nie rozważałam tego zbyt często. Zaraz po zajęciach pojechałam od razu na miasto. Umówiłam się tam na obiad z Elle. Przyjaciółka czekała na mnie przy naszej ulubionej knajpce. Przywitałyśmy się gorąco, po czym weszłyśmy do środka. Jak za każdym razem, były tutaj duże tłumy. Na szczęście od dawna miałyśmy zarezerwowany stolik. Usiadłyśmy na swoim miejscu, aż podszedł do nas kelner z menu. Nie wybierałyśmy jakoś bardzo długo. Mieli tutaj wspaniałe ryby, więc wybrałyśmy zestaw z dorszem. Musiałam jej opowiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło w ostatnim czasie. Nie widziałyśmy się dosyć dawno, więc było sporo do nadrobienia. Zaczęłam od całego wyjazdu do Oddy, a skończyłam na pocałunku. Elle była zszokowana, sama nie spodziewała się takiego zachowania od strony Daniela. Nie wiedziałam co robić, poprosiłam ją o radę. Przyjaciółka powiedziała, bym na razie zachowywała się normalnie. Może i mało co nie doszło do czegoś więcej, ale ostatecznie nie doszło! Zresztą, gdyby mu tak zależało, to na pewno by się odezwał. Wtedy zaczęłam myśleć jej tokiem i zgadzałam się z nim. Postanowiłam wybić sobie skoczka z głowy. Po przepysznym obiedzie stwierdziłyśmy, że obie dawno nie byłyśmy w kinie. Dlatego też skierowałyśmy się do pobliskiego w celu sprawdzenia repertuaru. Okazało się, że za pół godziny miał lecieć jakiś horror. A obie uwielbiałyśmy ciemne klimaty. Nie było dużej kolejki, więc szybko kupiłyśmy bilety. Potem udałyśmy się do bufetu, by wybrać zestaw popcorn i dwie cole. A co tam :)
-Siostrzyczko, Ty tutaj?-Usłyszałam za plecami. Kiedy się odwróciłam moim oczom ukazał się Phillip z Rosanną. Natomiast za nimi stał Daniel z Melanią. Przez chwilę mierzyłam blondyna wzrokiem, jednak zaraz przestałam.
-A co, trzeba czasami się odstresować!-Zawołałam w kierunku brata.-Ale jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy na tym samym filmie i to przypadkiem!
-A to zasługa Danny'ego! On wybierał!-Cieszył się Sjoeen
-Lubisz horrory?-Spytałam nieco zakłopotana blondyna. Nie umiałam mu już spojrzeć w twarz.
-To mój ulubiony gatunek.-Odpowiedział pogodnie, po czym podszedł wraz z partnerką bliżej nas.
-Jak można lubić jak się zabijają i straszą?-Zapytała Melania.
-Horrory to też ulubiony gatunek Victorii!-Usłyszałam Elle, na którą od razu skierowałam oczy. Specjalnie to powiedziała.
-Wiecie co, muszę pójść do toalety.-Stwierdziłam.
-Poczekaj, też chętnie pójdę.-Powiedziała Mel. Super. Nawet w kiblu nie mogę mieć spokoju. Okazało się, że jest tylko jedna ubikacja. Weszłyśmy obie, w końcu kobiety raczej się siebie nie wstydzą. Nie zamierzałam się nic odzywać, jednak dziewczyna Tande miała inny pomysł.
-Przegłosowali mnie z tym filmem.-Oznajmiła wzdychając.
-Podobno jest dobry.-Skwitowałam siedząc na desce....
-Daniel bardzo lubi narzucać mi pod tym względem swoje zdanie..-Nie wiedziałam co jej na to odpowiedzieć, więc ona kontynuowała.-Jak niemal we wszystkim.
-No widzisz, a ja przez te tygodnie odniosłam przeciwne wrażenie.-Nie mogłam się powstrzymać od ukąśliwości.
-Że niby ja narzucam mu? Kpisz sobie?
-Nie.-Spojrzałam jej prosto w oczy.
-Tak? A niby kiedy tak było?
-Nawet przy głupim wyborze obiadu. Codziennie.-Minęłam ją i skierowałam się w stronę drzwi.
-To akurat są istotne sprawy!
-Dobra... rób te siku, czy tam co i chodźmy.
-Przed chwilą zarzuciłaś mi hipokryzję!
-Daj spokój.-Powiedziałam poddenerwowana, po czym odkręciłam klucz. A drzwi ani drgnęły.
-Melania... Coś jest nie tak.
Blondynka podeszła natychmiast i sama spróbowała otworzyć. Chyba coś się zablokowało. Zaczęłyśmy pchać w nie z całej siły, jednak i to nic nie dało. Chwyciłam od razu za telefon, by poinformować naszych znajomych o problemie. Jednak nie miałam zasięgu. Melania miała dokładnie ten sam problem. No to nieźle... Wołałyśmy, ale chyba nikogo nie było w pobliżu. Dziewczyna Tande od razu zaczęła mnie o to obwiniać. Oczywiście, w formie krzyku. Nie wytrzymałam i również podniosłam na nią głos. Była tak irytująca, że bardziej się już nie dało. Zaczęła mi nawet wypominać to, że jej dziecko ciągle o mnie mówi. Ciekawe, czy to moja wina. Po jakiś 15 minutach usłyszałyśmy, jak ktoś otwiera drzwi. Za nimi był pracownik, wraz z naszymi znajomymi. Niemal wyskoczyłam z toalety jak z procy, nie mogłam aż patrzeć na blondynkę. Przez chwilę wahałam się, czy iść na ten film, jednak nie zamierzałam tego robić Elle. Spóźniliśmy się nieco, jednak na tyle, że po prostu ominęły nas reklamy. Taki paradoks, że przypadkowo kupiliśmy miejsca obok siebie. Tym samym moimi sąsiadami była przyjaciółka i .... Daniel. Miałam wrażenie, że gdy tylko opierałam ręką o podparcie, on starał się nawiązać ze mną kontakt dotykowy. Natychmiast cofałam się, by nie mógł tego robić. Krępowałam się, chociaż trochę mi się to podobało.
Film był bardzo fajny. Uwielbiałam takie klimaty. Jednak skończył się dosyć późno. Dzięki spotkaniu w kinie braciszek podwiózł mnie do domu. Zamknęłam za sobą drzwi, po czym udałam się w stronę sypialni. Nie minęło kilka minut, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
-Cześć.-Moim oczom ukazał się... Daniel.
-Hej.-Odpowiedziałam.
-Wpuścisz mnie?-Chwilę się wahałam, jednak pozwoliłam mu wejść do środka.
-Co tu robisz?
-Victoria, musimy pogadać. Zachowałem się jak dupek.
-Nie da się ukryć.-Odpowiedziałam sarkazmem.
-Nie odzywałem się. A powinienem. Ale... nie zamierzam Cię przepraszać za ten pocałunek.-Na te słowa aż spojrzałam w jego stronę,-Ale za to, że mało co nie doszło do czegoś więcej już tak. Wiem, że nie jesteś taka.
-Czegoś tu nie rozumiem... A raczej, wszystkiego nie rozumiem.-Marszczyłam brwi.
-Nie żałuję tego, co się wtedy wydarzyło. Nawet uważam, że dobrze się stało.
-Dobrze się stało?-Spytałam nie dowierzając.-Masz narzeczoną, dziecko i tak mówisz?
-Tak. Pamiętasz, gdy mnie spytałaś o zakochanie? Tzn... Co, jeśli się zakocham?
-Pamiętam.
-Chyba się w Tobie zakochałem.-Gdy to usłyszałam zrobiłam duże oczy.
-Słucham? Ty.. we mnie?-Ledwo trawiłam te słowa.
-Tak... I obiecuję, że zostawię Melanie. Ale nie mogę jeszcze teraz... Muszę przygotować do tego Thomasa... A to może trochę potrwać.
-Ale... Daniel...-Zaczęłam, jednak przyłożył mi palec do.
-Cii... Martwiłem się dzisiaj o Ciebie, wiesz?-Spytał, po czym złożył na moich ustach pocałunek.

________________________
Hej :)
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam.
Niestety, ale obowiązki rządzą się swoimi prawami :)


wtorek, 11 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ VI

Od mojego feralnego poślizgnięcia się na jajku minęły 3tygodnie. Właśnie tego dnia miałam wizytę kontrolną u ortopedy. Od rana krzątałam się i starałam się raz po raz pakować. Wszyscy mówili mi, bym nie była taka pewna, że już się zrosło. Kości potrafią się goić dużo dłużej. Jednak moja intuicja mówiła mi, że w moim przypadku wszystko potoczy się dobrze. Zwłaszcza, że tęskniłam już za swoim mieszkankiem. U mojego brata było mi dobrze, ale po mału zaczął mi doskwierać nasz układ. Melania bardzo lubiła prawić mi różne życiowe morały, na dosłownie każdy temat. Głównie tego, co by w sobie zmieniła, gdyby była mną. A to miałam według niej krzywy nos, a to aż za bardzo umięśniony brzuch. Chyba jedyne, o co mnie nie zaczepiła, to były piersi. Taki paradoks, że mówiła to tylko gdy byłyśmy same, lub ewentualnie przy Rosannie, Celinie i Elle. Przy Danielu i Phillipie nie wypominała mi nic. Znosiłam to ze względu na nich i Thomasa. Jednak kiedy jej uwagi coraz bardziej mnie drażniły, sama zaczęłam jej wytykać różne rzeczy. A to za mocno wypełnione usta, albo zbyt napompowane cycki. Nie dało się ukryć, że między nami coraz bardziej zgrzytało. Lecz najdotkliwiej denerwowało mnie w niej to, że... była dziewczyną Daniela. Odkąd wróciliśmy z Oddy zaczęłam na niego patrzeć z innej perspektywy. Lepszej. I chyba delikatnie mi na nim zależało. Dlatego nie czułam się komfortowo, gdy widziałam ich pocałunki. Albo kiedy w nocy było słychać pojękiwania dochodzące z ich pokoju. Niby jej nie kochał, niby denerwował go jej coraz bardziej plastikowy wygląd, a bardzo szybko lądował z nią w łóżku. Faceci jednak naprawdę myśleli głównie swoim członkiem. Dlatego wręcz pragnęłam się z tamtąd wyprowadzić. Gdy nadeszła odpowiednia godzina, Phillip zawiózł mnie do przychodni. Czekałam w niej 2h. Dostałam skierowanie na zdjęcie gipsu, następnie na znajdujące się w tym samym budynku RTG, po czym udałam się do lekarza. Byłam lekko zestresowana, jednak doktor miał dla mnie dobre informacje. Pęknięcie w mojej kości nie było jakieś duże, więc te 3tygodnie wystarczyły do pełnego zagojenia. Byłam taka szczęśliwa! Phillip namawiał mnie do pozostania u niego jeszcze przez kilka dni, tak dla profilaktyki. Ale ja już chciałam wracać do siebie. Wystarczyło jedynie podjechać do jego mieszkania po moje spakowane walizki, po czym mogłam wrócić do swoich czterech kątów. Pierwsze co zauważyłam, to porządek. Nie było mnie tyle czasu, a mieszkanie było zadbane, kwiaty kwitły. Musiałam podziękować przy najbliższej okazji Danielowi, który dostał do niego klucze od Phillipa i co jakiś czas tutaj zaglądał. Nie wyglądał na aż tak odpowiedzialnego, poraz kolejny pozytywnie mnie zaskoczył. Wieczorem wreszcie mogłam w pełni wskoczyć do wanny. Jak mi tego brakowało! U Phillipa musiałam nieźle kombinować, aby nie zamoczyć gipsu. Cudownie położyć się spać w swoim łóżku! Udało mi się zasnąć niemal że od razu. Jednak musiałam wstać wcześnie rano. Kończyło mi się zwolnienie lekarskie i nie mogłam go już przedłużyć. A fajnie tak nic nie robić 😊 Rano ledwo wstałam. Ale musiałam to zrobić. Ubrałam się, zjadłam śniadanie. Umyłam głowę, umalowałam się, po czym udałam się do pracy. Przyjęli mnie tam bardzo ciepło, jednak nie było czasu na rozmówki. Nasz zakład był bardzo oblegany. Już chwilę później miałam za zadanie zrobienie kilku portretów. Dzisiaj pracowałam od 8 do 16, a o 12 miałam przerwę. Zawsze miałam na nią jakiegoś "lunch boxa" własnej roboty. Tym razem postawiłam na najprostsze z możliwych rozwiązań: ryż z kurczakiem w sosie pomidorowym. Prostota zawsze była najlepsza :) Kiedy byłam w połowie posiłku, rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu przeczytałam ,,Daniel".
-Halo?-Odebrałam z pełną buzią.
-Hej, Vicky! Słuchaj, co robisz?
-Aktualnie jem w pracy. A co się stało?
-Do której pracujesz?
-16.
-Jak dobrze!-Niemal krzyknął.-Mam do Ciebie ogromną prośbę... Czy mógłbym Ci podrzucić o 17 Thomasa? Melania od dawna ma jakieś plany, z których nie może zrezygnować, a ja przed chwilą dostałem telefon od trenera, że muszę się koniecznie stawić o 17.30 na treningu... Nie mam z kim go zostawić, Twój brat jedzie ze mną...
-Jasne, nie ma problemu! Tylko od razu mówię, że nigdy nie miałam do czynienia z dziećmi, nie mam pojęcia jak się nim zajmować.
-Spokojnie, nie jest trudnym dzieckiem. Dziękuję Ci bardzo, nawet nie wiesz jak mi w tej chwili pomagasz!
-Drobiazg. Ty się mną zajmowałeś dwa tygodnie!-Aż się uśmiechnęłam do siebie przypominając ten czas.-Przepraszam Cię, ale kończy mi się zaraz przerwa, a muszę jeszcze dokończyć obiad.
-Jasne, dziękuję! I do zobaczenia!-Zawołał na pożegnanie.
Zjadłam swój ryż z kurczakiem, po czym wróciłam do pracy. Do końca dnia miałam jeszcze dużo klientów. Ale jakoś poprawił mi się humor. Do domu niemal biegłam. Jeszcze skoczyłam szybko do sklepu, by mały miał co u mnie zjeść. I oczywiście po jakieś słodycze :) Nie zamierzałam być tą złą ciotkę hehe. Gdy weszłam do mieszkania była godzina 16.30. Miałam pół godziny, aby tutaj ogarnąć. Jeszcze nie zdążyłam się od wczoraj rozpakować, więc teraz natrafiła się do tego idealna okazja. A nagle zrobiłam to dosłownie w sekundę. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Za nimi zobaczyłam uśmiechniętą twarz Daniela, który trzymał na rękach dziecko.
-Hej!-Zawołałam zadowolona, po czym wpuściłam ich do środka.
-Jeszcze raz nie wiem jak Ci dziękować, wybawco!-Zawołał Daniel.-Jak mogę Ci się odwdzięczyć?
-Wystarczy tutaj!-Wypchnęłam w jego stronę policzek i wskazałam na niego palcem. Bez żadnego namysłu obdarował mnie soczystym buziakiem. Na szczęście miałam nieco podkładu, bo inaczej zauważyłby jak się rumienię.
-Chciałaś to masz.-Posłał mi swój uroczy uśmiech.-Tutaj są jego rzeczy. Różnie bywa, więc wziąłem też coś do przebrania. Jakby co, mały już nie śpi w dzień, kładziemy go tak 21-22.
-Poradzimy sobie.-Położyłam rękę na jego ramieniu.
-Trening kończę tak o 19.30, więc ok 20 przyjadę po niego.
-Nie ma problemu!
-Obiecasz tatusiowi, że będziesz grzeczny?-Daniel ukucnął przed synkiem i patrzył na niego zatroskanym wzrokiem.
-Nie.-Odpowiedział Thomas. Zaśmialiśmy się.
-Masz być grzeczny, bo ciocia da Ci klapsa!
-Daniel!-Skarciłam go. On udał, że tego nie słyszał, po czym wyszedł z mieszkania. A my zostaliśmy sami. Mały najwyraźniej póki co się mnie wstydził. Stanął spinając wszystkie mięśnie i uśmiechając się nerwowo. A przecież spory czas mieszkaliśmy razem, i nieraz spędzaliśmy wspólnie czas.
-Jesteś głodny?-Spytałam podchodząc do niego.
-Nie.-Odpowiedział nieśmiało.
-A może chcesz coś słodkiego?-Po moim pytaniu zauważyłam, że mięknie.
-A co masz?
-Coś dobrego.-Uśmiechnęłam się, po czym wyciągnęłam w jego stronę rękę.-Chodź.
Niepewnie, ale złapał mnie za dłoń, po czym udaliśmy się do kuchni. Chłopca posadziłam na krześle, po czym podałam mu czekoladkę. Natychmiast poprawił mu się humor, a nieśmiałość zniknęła. Od tej chwili nawijał jak najęty. Ciągle opowiadał o kotkach i pieskach, jakie widział u babci i dziadka. Potem przeszedł na jakiegoś kuzyna, który ma dużego konia. I tak w kółko. Co chwila również wspominał, czego to nie robił ze swoim tatusiem. A to, że dostał od niego na święta pierwsze nartki. A to, jak go zabrał na górkę i uczył na nich jeździć. Widać było, że jest bardzo mocno przywiązany do Daniela. O Melanii nie wspomniał ani słowem. Mimo wszystko to było dziwne. Chyba, że tak rzadko widuje ojca, że aż bardzo mocno za nim tęskni. Potem lekko zgłodniał, więc przygotowałam mu coś do jedzenia. Po posiłku mały cały czas chciał się bawić. Zaczęliśmy więc w chowanego. Nie mogłam inaczej, dla takiego szkraba musiałam dać jakieś fory. Dzięki temu wygrał i był z tego powodu bardzo zadowolony. W pewnej chwili moje zboczenie zawodowe sięgnęło zenitu. Nie wytrzymałam i chwyciłam rękoma za aparat. Zaczęłam ustawiać Thomasa do zdjęć. Rola modela najwidoczniej przypadła mu do gustu, robił to z wielką ochotą. Wyjęłam również statyw, abym mogła też mieć z nim kilka fotek. Kiedy usiedliśmy razem na kanapie Thomas w ostatniej chwili zbliżył się do mnie i dał całusa w usta. Wszystko zostało uwiecznione na fotografii. Zadziwiające, że zrobił to kilkakrotnie, za każdym razem w najmniej oczekiwanym momencie. Mały tatuś! Tak jak on, lubił robić niespodzianki. Potem postanowiliśmy obejrzeć jakąś bajkę. Nie mogłam się powstrzymać, spytałam czy mogę mu pokazać moją ulubioną z mojego dzieciństwa. Chętnie przystanął na moją propozycję. Podeszłam więc do kina domowego i wyjęłam nagranego na płycie... ,,Króla lwa". Doskonale pamiętam, jak katowałam go po kilka razy dziennie. Aż uszkodziłam taśmę od kasety video! Nie zdziwię się, jeżeli nadal pamiętam wszystkie możliwe dialogi. Thomasowi ewidentnie przypadły do gustu przygody małego Simby. Siedział obok mnie całkowicie skupiony na bajce, nie odzywając się ani słowem. Pierwsze zdania powiedział dopiero po seansie. Coś wspomniał, że to była bardzo fajna bajka. Obiecałam mu, że następnym razem obejrzymy drugą i trzecią część. Zauważyłam, że mały nieco zasypia. Dlatego też zaprowadziłam go do swojej sypialni i położyłam na łóżku. Musiał być bardzo zmęczony, bo zasnął natychmiast. Gdy wróciłam do salonu usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko podeszłam, aby je otworzyć. Stał w nich Daniel, więc szybko go wpuściłam do środka.
-Hej.-Przywitał mnie uściskiem.-A gdzie Thomas?
-Zasnął w drugim pokoju.-Uśmiechnęłam się niepewnie.
-Zasnął? O 20? Jak Ty tego dokonałaś?-Spytał nie dowierzając.
-Widocznie mam swoje sposoby.
-A nie broił zbyt mocno?
-Thomas? Broił? W życiu! To cudowne dziecko! Tylko bardzo bardzo dużo gada.-Zaśmiałam się.
-A to mu się strasznie rzadko zdarza! Widocznie musiał Cię mocno polubić.-Skierował się za mną do kuchni.
-Dzięki.-Odpowiedziałam nieśmiało.-Napijesz się wina?
-Dziękuję, ale jestem autem.
-Przecież mieszkacie tylko dwie ulice dalej.
-A w sumie, może i chętnie. Już nieraz nosiłem małego na rękach.-Oznajmił siadając na kanapie. W międzyczasie wyjęłam z lodówki wino i poszukałam otwieracza wraz z kieliszkami. Kiedy umiejscowiłam się obok niego, podałam mu butelkę, aby ją otworzył. W końcu był facetem! Zaczął mi opowiadać, jak było na treningu. Stoeckl jak zwykle wycisnął z nich siódme poty. Podobno mój braciszek aż padł. Widocznie był w gorszej kondycji fizycznej. Ostatnio miał głównie kontuzje, więc nie ma się czemu dziwić. Miał trochę do nadrobienia w tej kwestii. Potem przeszliśmy na rozmowy dosłownie o wszystkim i o niczym. Phillip umiał mnie rozbawić, ale jeszcze nikomu nie udało się doprowadzić mnie w tym do łez. A Danielowi w tej chwili się to udało. Po trzecim kieliszku wina już w ogóle nie było tematów tabu. Nie byliśmy nawet podpici, jednak wino podziałało na nas w sposób relaksujący. Obydwojgu się to należało. Ja najpierw cały dzień spędziłam w pracy, po czym zajmowałam się dzieckiem. A Daniel miał z kolei na odwrót- najpierw opiekował się synem, a potem miał trening. A to jest jego praca :) Po jakimś czasie przybliżyliśmy się do siebie i zaczęliśmy wręcz że szeptać. Nagle Daniel przysunął się do mnie jeszcze bardziej, po czym pocałował mnie w usta. Nie broniłam się, oddałam mu ten pocałunek. Miał cudowne usta, takie miękkie i pełne. Nigdy nie patrzyłam na tę część twarzy u mężczyzn, jednak on był wyjątkiem. Tak cudownie smakował. Całowaliśmy się coraz mocniej. W pewnym momencie ręce Tande powędrowały pod moją bluzkę, na mój brzuch. Pod wpływem jego dotyku moje całe ciało zadrżało. A do podbrzusza zaczął docierać coraz przyjemniejszy prąd. A mój mózg pomału przestawał myśleć. Jednak jakieś cząstki rozumu mi pozostały, dzięki czemu gwałtownie odsunęłam się od skoczka.
-Daniel, nie...-Oznajmiłam mocno łapiąc powietrze.
-Dlaczego?-Nasze oddechy były bardzo ciężkie.
-Bo masz rodzinę!-Zawołałam.
-Mam...-Spuścił głowę. Nagle usłyszeliśmy, jak otwierają się drzwi sypialni. Momentalnie odskoczyliśmy od siebie rozglądając się dookoła.
-Tatuś!-Zawołał zaspany Thomas, po czym wbiegł Danielowi na kolana.
-Nie śpisz, kochanie?-Spytał syna dalej lekko sapiąc.
-Obudziłem się.
-Co porabialiście z ciocią cały czas?
-Dostałem czekoladkę!-Chłopiec zawołał radosnym głosem.
-Przepraszam...-Oznajmiłam nieśmiało.
-To już wiem jak go przekupiłaś.-Zaśmiał się.-Nic się nie stało, jak zje coś słodkiego raz na jakiś czas nic się nie stanie. Skarbie, będziemy się zbierać, dobrze?
-Nie!-Uśmiechnął się Thomas.
-Chodź chodź. Mamusia już na Ciebie na pewno czeka.-Na słowo "mamusia" poczułam ukłucie w sercu. Właśnie. Nie zamierzałam odbierać dziecku rodziców. Daniel wziął synka za rączkę, po czym poprowadził go do przedpokoju, aby założyć mu kurtkę i buciki.
-Jeszcze raz, dziękuję za wszystko.-Powiedział Tande dosyć nieśmiało.
-Polecam się na przyszłość.-Spojrzałam mu w oczy. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, ale mały nam to przerwał. Na szczęście.
-Kocham Cię, ciociu!-Zawołał radośnie, aż zaczęłam się śmiać.
-Ja Ciebie też, maluszku!-Ukucnęłam, by go uścisnąć. Ponownie dostałam od niego całusa w policzek. Chwilę później obydwoje zniknęli, a ja zostałam sama w mieszkaniu.

______
Zgodnie z obietnicą, jest i większy wątek Thomasa :)
A sytuacja się chyba nieco rozkręca hihi
Z racji, że na tym blogu na pewno już nie dodam nowego rozdziału do świąt, chciałabym złożyć Wam życzenia cudownej Wielkanocy :) 

środa, 5 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ V

-Victoria, ruszaj się!-Usłyszałam zza drzwi pokoju.
-Oh, spokojnie! Przecież zdąrzymy!-Odpowiedziałam.-Przecież nie zamkną nam knajpki!
Jeszcze usłyszałam, jak Daniel coś mamrocze pod nosem, ale go nie słuchałam. Sam chciał zabrać ze sobą łamagę, to teraz ma. Przez tę nogę nie umiałam ubierać się szybko. Nałożyłam legginsy, czarny t-shirt i czerwoną bluzę bomberkę. Niestety, przez gips nie miałam jak ubrać bardziej eleganckich rzeczy.
-Już idę!-Otworzyłam drzwi.-Zrobiłeś się strasznym marudą.
-Jak ktoś się guzdrze to już tak mam!-Uśmiechnął się.
-Nie bądź taki mądry. Teraz to Ty opóźniasz wszystko swoim gadaniem.-Skrzyżowałam ręce na piersiach. Nie czekałam na jego odpowiedź, poszłam do przedpokoju ubrać kurtkę i buta. Daniel chwilę później zrobił to samo. Stwierdził, że schodząc po schodach jeszcze bardziej nas opóźnię, więc wziął mnie na ręce i zniósł na sam dół. Coraz bardziej mi się to podobało, traktował mnie jak księżniczkę. Jeszcze nawet sam mnie wsadził do auta, bo "jeszcze nie wyceluję nogami w odpowiednie miejsce". Dobra, tu przesadził. Zarezerwowaliśmy stolik w knajpce nieopodal. Nie chciało mi się jeść nic specjalnie wyrafinowanego, więc zamówiłam po prostu sałatkę z kurczakiem. Danielowi natomiast doskwierał głód, więc wziął coś bardziej sycącego. Po posiłku postanowiliśmy wypić jakąś kawę. Tande zamówił również jakieś ciastko. Był już po sezonie, więc mógł sobie pozwolić na nieco więcej szaleństwa. W pewnym momencie zauważyłam, że zaczął mi się przyglądać.
-Co się stało?-Spytałam, gdy zrobiło się to dosyć niezręczne.
-Jesteś inna, niż wszystkie dziewczyny, które poznałem.-Uśmiechnął się lekko.
-To znaczy?
-Dbasz o siebie, ale nie aż tak jak tamte. Robisz to... subtelniej.
-To źle?-Uniosłam brwi. Nie rozumiałam go, przecież robiłam makijaż i to nie jakiś delikatny. Lubiłam kreski i tego typu.
-Właśnie nie... to dobrze. Nie robisz takiej tapety i w ogóle... jesteś bystrzejsza.
-Może źle szukałeś?
-Może...-Jeszcze bardziej mi się przyglądał.
-Dobra, to co robimy?-Zmieniłam nagle temat.
-Jedziemy na klif.-Wyszczerzył zęby.
-Na klif? Jesteś mądry?
-Nie przesadzaj, poradzimy sobie!
Nagle zawołał kelnerkę, by poprosić o rachunek. Pomimo moich protestów zapłacił za mój posiłek. Ubraliśmy się, po czym Daniel złapał mnie za rękę i zaprowadził do auta. Podjechaliśmy do jednego z większych sklepów. Dostałam zakaz wychodzenia, przez co znowu mnie wkurzył. Nie było go dosyć długo, ale wrócił z wielką siatką z niewiadomo jaką zawartością. Daniel uśmiechnął się do mnie tajemniczo, po czym nie odpowiedział  na moje pytanie co on kombinuje. Jednak zamiast na klif pojechaliśmy pod nasz domek. Zaraz podjechałam tam taksówka. Daniel wezwał ją będąc w sklepie. Szybko wyjął zakupy i dodatkową dużą siatkę z bagażnika, po czym przełożył wszystko do drugiego auta. Kazał mi się do niego przesiąść. Jechaliśmy tak ok 20 minut, a dookoła nas rozlewały się piękne widoki. Jakimś cudem wjechaliśmy na sam szczyt klifu. A myślałam, że można tu jedynie dojść piechotą. Gdy wysiedliśmy Daniel zapłacił kierowcy. Kiedy ten odjechał, Tande wyją dużą tajemniczą torbę Okazało się, że miał w nim duży koc, który rozłożył na trawie. Natomiast w siatce z zakupami znajdowały się różne przekąski i dwie butelki wina. Nawet wytrzasnął skąś dwa kieliszki! Byłam zachwycona, zwłaszcza że zaczęło się ściemniać. Usiadłam koło niego i upiłam łyk wina.
-Jaki Ty jesteś romantyczny!-Zaśmiałam się.
-Wszystko dla przelecenia!-Wyszczerzył zęby. Tym samym czar prysnął.
-Głupi jesteś.
-Znamy się tak krótko, a już tak dobrze!
-A wiesz, że mało co a byśmy byli kumplami po fachu?
-Jak to?-Spytał zdziwiony.
-Phillip nie mówił? Gdy byłam mała trenowaliśmy razem skoki.
-Naprawdę?
-Zgadza się. Całkiem nieźle mi szło.
-To czemu już nie skaczesz?
-Gdy miałam 15lat stwierdziłam, że to nie to...
-15lat? To od ilu skakałaś?-Patrzył coraz większymi oczami.
-Od 6roku życia. Ale pokochałam fotografię. O, właśnie!-Wzięłam do rąk torebkę i wyjęłam z niej lustrzankę.-Uśmiech!
Nie mogłabym przeżyć bez robienia zdjęć. Natychmiast poleciała cała sesja i nas, i widoków. A w szczególności  wielkiego księżyca, który wyglądał przepięknie. Siedzieliśmy tak jeszcze jakieś 3h cały czas się śmiejąc. Po tym czasie wezwaliśmy taksówkę i wróciliśmy do domku. Z samego rana musieliśmy wracać już do Oslo. Bardzo nie chciałam tego robić, ale Daniel na drugi dzień miał treningi. Kiedy przyjechaliśmy do mieszkania, znajdował się w nim Phillip. Ucieszyłam się na widok brata. Jakąś godzinę później ze wsi wróciła Melania z Thomasem. Coś mnie zakuło, gdy przywitała Daniela całusem w usta.

_____
Ehh sorki, ale długość dalej mi coś nie wychodzi

poniedziałek, 27 marca 2017

ROZDZIAŁ IV

Przez kilka następnych dni Daniel nie miał treningów. Trener dał im dopiero teraz wolne po udanym sezonie. Kenny zajął w nim trzecie miejsce, a drużyna zdobyła Puchar Narodów. Nie rozumiałam, dlaczego nie mogli odpocząć zaraz po nim. Przecież póki co nie będą mieli żadnych międzynarodowych zawodów. Tande sam się temu dziwił, jednak musiał się przyporządkować. Widać było po nim, że jest już nieco zmęczony zimą. Byłam zdziwiona, że nie zaplanowali z Melanią jakiegoś urlopu. Chyba, że jego dziewczyna nie toleruje promieni słonecznych, a jedynie te z solarium :)
Siedziałam przed telewizorem i jak zwykle oglądałam jakieś filmy. Starałam się jak najwięcej poruszać po mieście, jednak pewna osoba próbowała mnie zawsze powstrzymać. I właśnie wróciła z supermarketu.
-Nie chciałabyś ze mną pojechać na tydzień do Oddy?-Rzucił Daniel zamykając drzwi.
-Gdzie?-Zdziwiłam się.
-Odda. Mała miejscowość niedaleko Bergen. Bardzo malownicza.-Odpowiedział siadając koło mnie na kanapie.
-Dlaczego miałabym z Tobą jechać?
-Chciałbym odpocząć po sezonie. A i Ciebie na pewno tutaj nie zostawię!
-A nie powinieneś gdzieś wyjechać z Melanią?-Spojrzałam na niego pytająco.
-Ona od razu wybierze jakąś Tajlandię, na którą mnie nie stać. A jak nie pojedziemy, to strzeli focha... Zresztą, miło by było spędzić ten czas gdzieś na odludziu.
-Przecież będę tylko uciążeniem...
-Nie będziesz.-Uśmiechnął się szczerze.-Jutro rano wyjeżdżamy, spakuj się.
-Ale Daniel...-Nie udało mi się nic powiedzieć, ponieważ blondyn poszedł do swojego pokoju.
Chwilę mi zajęło, zanim przetrawiłam jego propozycję. Gdy za długo siedzę w domu mój mózg przestaje nieco pracować. Po zastanowieniu jak najszybciej umiałam, udałam się do swojego pokoju. Wyjęłam średniej wielkości walizkę i otworzyłam szafę, aby się spakować. Jednak zanim to zrobiłam, sprawdziłam prognozę pogody dla miasteczka. Miało być w miarę ciepło. Choć ja i tak dawałam radę nosić jedynie legginsy z tym gipsem. Jeansy rurki, które uwielbiałam, nie wchodziły w grę. Aa, no i jeszcze jakieś dresy. Tyle, że je też miałam raczej z zawężanymi nogawkami... Najwyżej się nieco rozciągną, trudno się mówi. I oczywiście nie mogłam zapomnieć o aparacie!
Z samego rana Daniel wparował do mojego pokoju w celu obudzenia mnie. Nienawidziłam go za to. Jednak chciał pojechać tak, aby być tam o godzinie 15. Szybko zjedliśmy śniadanie, ogarnęliśmy się i wpakowaliśmy do samochodu. Tande cały czas mnie pytał, czy jest mi wygodnie. To, że jestem łamagą, nie oznacza od razu że największą kaleką na świecie! O dziwo, droga była w miarę pusta. Włączyliśmy jakieś radio i ciągle śpiewaliśmy. Dzięki Bogu nikt nas nie słyszał, popękałyby tym osobom bębenki w uszach. Cały czas się też z czegoś śmialiśmy. Naprawdę. On był idealnym przykładem na to, jak pierwsze wrażenie może mylić. Był bardzo fajnym facetem, a do tego przystojnym. Mogłabym rozpuścić się w tych jego błękitnych oczach... Victoria, opanuj się! On ma rodzinę... Jednak nie mogłam udawać przed samą sobą, że coraz bardziej coś mnie do niego ciągnęło. Chyba za długo przebywamy w swoim towarzystwie hehe. Do Oddy jechaliśmy ok 5 godzin. Ale się opłacało! Nigdy nie byłam w tej miejscowości, a była naprawdę piękna! Położona tak jakby w dolinie, nad wodą. I jak ja nie miałam być dla niego uciążeniem? Na pewno będzie chciał połazić, a ja niestety nie byłam teraz dobrym towarzyszem do długich spacerów... Chwilę później podjechaliśmy pod mały, drewniany domek. Jak wszystko w okolicy, był bardzo urokliwy i stał na wzniesieniu. Parterowy, z dużym tarasem z widokiem na góry i wodę. Dookoła otaczał go piękny, zadbany ogród. Wszystko ogradzał żywopłot.
-Gdzie my jesteśmy?-Spytałam wychodząc z auta. Widok cały czas zapierał mi dech w piersiach.
-To działka mojej mamy. Poprosiłem, by mi dała klucze.
-Pięknie tutaj.
-Dziękuję, przekażę jej. To ona wszystko urządziła,
-Ma gust.
-Zgadza się. Zapraszam do środka.-Wskazał ręką na drzwi, po czym wziął nasze bagaże. Wnętrze kompletnie mnie zaskoczyło. Podczas, gdy na zewnątrz wszystko było drewniane, tak wszelkie pokoje urządzone zostały nowocześnie. Dominowały kolory białe i szare. Typowo po norwesku. Nie było dużo miejsca, ale za to z klasą. Znajdował się tutaj nawet uroczy kominek.
-Pojadę do sklepu i kupię nam coś do jedzenia.-Oznajmił Daniel.-Masz jakieś konkretne zachcianki?
-Wszystko będzie dobre.-Uśmiechnęłam się do niego, a on zrobił dokładnie to samo i zaraz zniknął. Wtedy mogłam się rozejrzeć dokładnie po całym pomieszczeniu. Był tutaj salon, mała sypialnia, łazienka z wanną i nieduża kuchnia. Wszystko staranne, zadbane. Aż się bałam cokolwiek dotykać! Po ok pół godziny przyjechał Tande. Na jego widok od razu poprawił mi się humor. Okazało się, że kupił jakieś świeże ryby na ryneczku i postanowił, że zrobimy je na obiad. Na szczęście były już wypatroszone. Kupił dorsza, za którym wręcz przepadałam. Upiekliśmy go w piekarniku, z dodatkiem soku z cytryny. Smak był wyborny! Było już ciemno, więc postanowiliśmy, że dzisiaj zostaniemy na miejscu. Rozpaliliśmy kominek i usiedliśmy na kanapie obok niego, z kubkami gorącej herbaty. Nagle rozdzwonił się telefon Daniela. Jego mina nie była zbyt przyjemna.
-To była Melania...-Odpowiedział, gdy skończył rozmowę.
-Jak się czuje Thomas?-Spytałam spoglądając na niego.
-Cały w strupkach, chce się mocno drapać...
-Biedny... Ale naprawdę lepiej, by przeszedł to teraz.
-Tak, wiem...-Uśmiechnął się blado.
-Słuchaj... A Melania wie, że jesteś tutaj ze mną?
-Tak... nie za bardzo.-Spuścił głowę.
-Dlaczego jej nie powiedziałeś?-Uniosłam brwi.
-Bo bym dostał niezły ochrzan, a nie mam przecież za co..
-Wiesz, gdybym się dowiedziała, że mój facet pojechał sobie gdzieś z jakąś inną kobietą, to nie byłabym na pewno zadowolona... Wkurzyłabym się. Lepiej jej powiedz.
-Chyba jednak nie.
-Dlaczego? Nie ufasz jej?-Zdziwiłam się. Daniel nie odpowiedział na to, jedynie zrobił wymowną minę.-Ale jak to... czemu jej nie ufasz? W końcu jesteście razem...
-To nie tak... Nie dała mi powodów bym jej nie ufał... chyba.
-Chyba?-Powtórzyłam.-To czegoś tu nie rozumiem... Nie ufasz jej, a jesteście razem? Czym jest związek bez zaufania?
-Związek...-Wymówił szeptem.
-Kochasz ją?-Spytałam.
-Nie...-Na te słowa zrobiłam duże oczy.
-Ja.. jak to nie?
-Normalnie. Nie, nie kocham Melanii.
-To dlaczego z nią jesteś?-Przez chwilę się zastanawiał, więc nie naciskałam.
-Nigdy jej tak naprawdę nie kochałem. Kiedyś wyglądała nieco inaczej. Była... naturalna.  Spodobała mi się z wyglądu. Z początku nie wydawała się taka pusta... wiem, nie powinienem tak mówić, ale cóż. Taka jest prawda. Szybko wylądowaliśmy w łóżku. Nasz "związek", o ile tak to można nazwać, opierał się głównie na seksie. Rzadko rozmawialiśmy. I niestety, ale wpadliśmy. I wtedy potrzebne były już te rozmowy... Długo się zastanawiałem, co ja narobiłem. Ale mleko się już wylało. Nie mogłem jej zostawić z dzieckiem. I tak się to ciągnie... Jestem z nią tylko ze względu na Thomasa.
-Ale... Przecież jest teraz tyle dzieci, których rodzice są nawet po rozwodach i jakoś się układa.-Położyłam mu rękę na ramieniu.
-Wiem. Moi rodzice się też rozstali, gdy miałem 8 lat. Teraz jest w porządku, ale wtedy... Nie chcę fundować takiego losu swojemu dziecku.-Spuścił wzrok i upił łyk herbaty.
-Daniel, ale Ty przez to jesteś nieszczęśliwy...-Patrzyłam na niego smutnym wzrokiem.
-Nie szkodzi. Ważniejszy jest dla mnie Thomas.
-A co, jeśli się zakochasz?-Spojrzałam na niego niepewnie.
-Tego nie wiem, jeszcze nigdy nie byłem zakochany...-Uśmiechnął się smutno. Nie wiedziałam, co mu na to odpowiedzieć. Dlatego też, przytuliłam go do siebie, mocno ściskając. Było mi go szkoda, ale i z drugiej strony czułam, że przecież sam się w to wpakował.
Na drugi dzień  postanowiliśmy przejść się po okolicy. Byłam strasznie powolna, więc dziwiłam się Danielowi, że chciał ze mną chodzić Cały czas rozmawialiśmy, nie mogłam przestać się uśmiechać. Skoczek bardzo poprawiał mi humor swoją obecnością. W pewnym momencie doszliśmy do dróżki, która była nieco stroma. Tande w pewnym momencie zatrzymał się i wziął mnie na na ręce. Jedną dłonią złapałam go mocno za szyję, w drugiej cały czas trzymałam swoje kule. Kompletnie mnie tym zaskoczył, jednak było to bardzo miłe. Przytuliłam się do niego całą sobą. Poczułam przyjemny zapach perfum, który zaczęłam wręcz wdychać.

__________

Hmmm jeszcze jakoś nie umiem tutaj się rozwinąć pod względem długości :)
Jednak postaram się to zmienić!

wtorek, 21 marca 2017

ROZDZIAŁ III

Następnego dnia rano mój braciszek pojechał na wspomniany obóz. Dzięki temu mogłam zająć jego pokój, gdzie było dużo bardziej wygodne łóżko. Pierwsze, co zrobiłam po przebudzeniu, to wyjęcie telefonu. Musiałam zadzwonić do pracy, że niestety muszę wziąć minimum dwa tygodnie wolnego. Na szczęście miałam bardzo w porządku szefa, który okazał się wyrozumiały.
-Cześć, mam coś dla Ciebie.-Usłyszałam nagle otwieranie drzwi, zza których wyłoniła się postać Daniela.
-Co takiego?-Spytałam zaspana.
-Proszę!-Podał mi parę kul łokciowych.-Masz gips, więc będzie nieco ciężko się poruszać bez tego...
-Ooo dziękuję Ci! Na pewno się przydadzą!-Zawołałam uśmiechając się.-Słuchaj, miałabym do Ciebie prośbę.
-Co tylko chcesz!-Usiadł na brzegu łóżka.
-Muszę jakoś dostarczyć swoje zwolnienie lekarskie do pracy i skoczyć z tym samym na uczelnię. Nie mógłbyś mnie zawieźć?
-Mowy nie ma.
-Proszę...
-Mowy nie ma.-Powtórzył się.-Ty zostaniesz tutaj, a sam się tym zajmę.
-Nie wygłupiaj się... nie jestem jeszcze aż taką kaleką!
-Tak się składa, że akurat jesteś!-Uśmiechnął się do mnie.-Ale najpierw zrobię Ci śniadanie.
-Daniel! Przecież sobie poradzę!
-Dopóki chcę, to nie narzekaj!-Odrzekł, po czym wyszedł z pokoju. Rozejrzałam się dookoła. Z samego rana Rosanna wraz z Phillipem pojechali do mojego mieszkania, aby wziąć jakieś moje rzeczy. Dzięki Bogu jego dziewczyna się zgodziła pojechać z nim, bo mój brat by mi już popakować "potrzebne" ubrania. Podskoczyłam do walizki, by coś znaleźć. Ledwo ledwo, ale udało mi się włożyć jakieś szmatki. Kiedy Sjoeen miał kontuzję podpatrzyłam, jak się chodzi o kulach. Dzięki temu nie miałam jakiegoś problemu, aby się poruszać. Wolno pokuśtykałam w stronę kuchni, skąd dochodziły piękne zapachy.
-Co tak ładnie pachnie?
-Jajecznica z pomidorami i bazylią.-Spojrzał na mnie Daniel.-A Ty czemu nie w łóżku?
-Mam złamaną nogę, ale nie umieram!
-Usiądź przy stole, zaraz Ci wszystko podam.-Uśmiechnął się w moją stronę, a ja spełniłam jego słowa. Chwilę później podał mi posiłek, po czym przyniósł go i sobie.
-Ale pycha!-Powiedziałam z pełnymi ustami.-Dodałeś coś jeszcze! Co to?
-A nie powiem. To mój tajemniczy składnik...
-Tajemnica tylko dla wybranych?
-Nie, tylko dla mnie.-Wyszczerzył zęby.
-Masz dzisiaj trening?
-Tak, ale wieczorkiem. W dzień jesteś zdana na moje towarzystwo!
-Przecież nie musisz ze mną siedzieć!
-Phillip by mnie zabił. Nie mogę mu się narażać.
-Tak się go boisz?-Uniosłam brwi.
-Sama wiesz jaki jest! Okropnie się boję!-Zaśmiał się, po czym upił łyk kawy.-A teraz daj mi swoje zwolnienie i adres pracy i uczelni.
Kiedy tylko skończyłam udałam się do pokoju po dokumenty. Chwilę później zostałam sama w domu. Z racji, że byłam tak trochę uziemiona, nie miałam za dużego pola do zabicia nudy. Doczłapałam się do DVD i włączyłam sobie jakiś film. Po jakiejś godzinie wrócił skoczek.
-Co oglądasz?-Spytał wskakując na miejsce obok mnie.
-Phillip miał jakieś romansidło...
-Sjoeen? W życiu bym się tego po nim nie spodziewał.
-Ja też. Udało się wszystko załatwić?
-Aaa, tak tak. Twój szef to równy gostek, kazał Cię pozdrowić i ucałować! O właśnie..-Nagle przysunął się do mnie i pocałował mnie w policzek.-To od niego!
-Możesz mu podziękować!-Zaśmiałam się.
-Jak tylko go spotkam, to go od Ciebie ucałuję!-Wyszczerzył zęby.
-Jaki Ty chętny jesteś!
-Taka moja rola. Lubisz sushi? Bo zamówiłem
-Uwielbiam!
Godzinę później przyszedł nasz posiłek. Zajadałam się nim, aż mi się uszy trzęsły. Niedługo później mój pomocnik musiał się zbierać na trening. Nie da się ukryć, że świetnie się przy nim bawiłam.
-Zabierz mnie ze sobą!-Zawołałam, gdy już stał gotowy do wyjścia.
-Nie ma mowy!
-Proooszę! Zanudzę się w domu na śmierć!
-Ale przecież siedzisz w nim raptem jeden dzień!
-Proooszę...
-Dobra, ale zbieraj się szybko. Pomóc Ci?
-Dziękuję!-Zapiszczałam.-Nie, dam radę. Wezmę tylko aparat i lecimy!
-Aparat?-Spytał zaskoczony, na co mu kompletnie nie odpowiedziałam. Kilkanaście minut później byliśmy na sali gimnastycznej. Oczywiście, że każdego z nich znałam. Wszyscy byli zaskoczeni moim widokiem, jednak się ucieszyli. Aby im nie przeszkadzać usiadłam sobie z boku, po czym wyjęłam swój sprzęt. Nie mogłam się powstrzymać, by nie porobić im przy okazji zdjęć. Takie niepozowane wydawały się mi w ich przypadku najlepsze. Odzwierciedlające ich naprawdę ciężką pracę, którą pokładali w przygotowanie fizyczne. W pewnym momencie kapnęli się, że pstrykam im fotki. I wtedy zaczęły się wygłupy, jakby znajdowali się w jakimś reality show. Myślałam, że padnę ze śmiechu. W drodze powrotnej było dokładnie tak samo, obydwoje śmialiśmy się ze wszystkiego. Nagle zauważyłam, że Daniel jedzie w innym kierunku, niż mieszkanie mojego brata. Okazało mu się, że nie chce mu się gotować, więc zabiera mnie na kolacje. Do Maka. A myślałam, że sportowcy dbają o dietę! Byłam zbyt głodna, więc zamówiłam sobie zestaw z kanapką drwala. Podwojony. Zaskoczyłam tym młodego skoczka, nie sądził że dziewczyny lubią też jeść. Mówił, że mu to zaimponowało. Przyglądałam mu się uważnie. Na samym początku pomyślałam, że jest nieco burakiem. Skoro jest z Melanią, to coś musiała w sobie mieć. A on był dla niej oschły. Jednak dzisiaj pokazał się z całkiem innej strony. Wyluzowany, z poczuciem humoru, opiekuńczy.
 Niemalże zaraz po wejściu do mieszkania rozdzwonił się jego telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie jego dziewczyny.


Daniel

-Cześć, kochanie. Jak tam?-Odebrałem telefon od narzeczonej.
-Wszystko w porządku. Słuchaj... Zostajemy tutaj na dwa tygodnie.-Usłyszałem w słuchawce.
-Dlaczego tak długo?
-Małemu dobrze zrobi, jak pobędzie trochę na wsi. Zresztą, mały dostał ospy wietrznej... Wiem, że Ty nie chorowałeś na nią w dzieciństwie, więc nie możesz mieć z nim teraz styczności.
-Oj, biedny...
-No, dzisiaj rano zaczęło go wysypywać...
-A dałabyś mi go teraz do telefonu?
-Niestety nie, zasnął dopiero co. Słuchaj, mógłbyś nam wysłać trochę pieniążków?
-Przecież już wzięłaś kasy jak na dwa tygodnie, chociaż mieliście być tylko kilka dni...-Zdenerwowałem się.
-Ale leki na jego chorobę też kosztują!-Oburzyła się.
-No dobrze, zaraz Wam coś prześlę...
-Właśnie, a propo. Tutaj u znajomej kosmetyczki była promocja na powiększanie ust. To dzisiaj byłam!-Zawołała szczęśliwa.
-Słucham?-Myślałem, że się przesłyszałem.-I na to poszły te pieniądze?!
-Muszę jakoś wyglądać!
-Wiesz co, najlepiej mi napisz jak się nazywają te lekarstwa, z samego rana je kupię i przywiozę Wam.-Byłem zdenerwowany.
-Ale ja już je kupiłam!
-To nie mamy o czym mówić,-Rozłączyłem się.


Victoria

Nie byłam osobą, która podsłuchuje, jednak nie dało się nie usłyszeć podniesionego głosu Daniela. Chwilę później wyszedł zdenerwowany z pokoju i niemalże rzucił się na kanapę chowając twarz w dłoniach.
-Wszystko w porządku?-Spytałam przybliżając się do niego.
-Thomas ma ospę...-Odrzekł pomału.
-O kurczę... Ale lepiej teraz, niż później.
-A Melania rozrzuca pieniądze na jakieś powiększanie ust...-Wydusił po chwili.
-Na co?-Zdziwiłam się.
-To, co słyszałaś... Kompletnie tego nie pojmuję... Ona jest chyba od tego uzależniona...
-Przecież ma ładne usta...
-Jej to wytłumacz...
-Słuchaj... między Wami jest wszystko ok?-Spytałam dosyć niepewnie.
-Dlaczego o to pytasz?-Nawet na mnie nie spojrzał.
-Po prostu miałam takie wrażenie...
-Znasz nas tylko chwilę, a już oceniasz?-Zadrwił.
-Przepraszam, nie chciałam Cię urazić...
-Jest ok.-Rzucił szorstko, po czym uciekł do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami.

wtorek, 14 marca 2017

ROZDZIAŁ II

Po udanej imprezce, wraz z Rosanną nocowałyśmy u Phillipa. Z racji, że pokój w którym zazwyczaj spałam był teraz zajęty przez Daniela i Melanię, musiałam zadowolić się kanapą w salonie. Na szczęście była wygodna. Nie wiem jakim cudem reszta wróciła do domu, poupijali się jak świnie. Ja jakoś nie miałam do tego głowy i kontrolowałam w pełni sytuację. Co jak co, nie potrzebuję alkoholu, by się dobrze bawić. Ze snu wybudził mnie płacz dziecka.
-Przepraszam, ale on już tak ma rano.-Powiedziała dziewczyna Tande, po czym udała się do kuchni. Już od rana chodziła w pełnym makijażu i pięknie ułożonych blond włosach. Dodatkowo była ubrana tak, jakby miała zaraz iść na wybieg.
-Daj spokój, to w końcu jeszcze jest maluch.-Uśmiechnęłam się siadając.-Napijesz się herbaty?
-A w sumie chętnie.
Podążyłam zaraz za nią. Podczas, gdy Melania przygotowywała śniadanie dla syna, wstawiłam wodę i wyjęłam torebki napełnione liśćmi. 
-Jak się spało? Podobno, gdy się śpi w nowym miejscu, sny są prorocze.-Zaczęłam rozmowę wlewając wrzątek do kubków,
-A dobrze, dziękuję. Ale nic się nie śniło. Niestety... Nie będę piękna i bogata.-Powiedziała trzymając małego na kolanach. W tym czasie przyrządziłam kanapki dla wszystkich domowników, a nam przyniosłam gorącą ciecz. Ale nie zamierzałam budzić reszty, niech jeszcze pośpią.
-Oj, przesadzasz. Raczej niczego Ci nie brakuje. Masz bardzo ładną urodę.-Uśmiechnęłam się i usiadłam koło niej.
-Daj spokój, chętnie bym poprawiła to i owo. A to krzywy nos, małe cycki... Ale cóż, Kasy nie ma.-Te ostatnie słowa wypowiedziała z dużą ironią.
-Pieniądze to nie wszystko.-Skwitowałam-Ważniejsze jest zdrowie, miłość, przyjaźń,
-Eee, to bujdy!-Machnęła ręką.-Dzięki nim można zainwestować w siebie. Zrobić tyle rzeczy, pojechać gdzieś.
-Tutaj się nieco zgodzę, ale można być i szczęśliwym bez nich.
-Jakoś tego nie widzę.-Wywróciła oczami. Aż nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Czy jej każda rozmowa kończyła się na narzekaniu, jaka to jest biedna? Zresztą, skoczkowie może i nie byli bogaczami, ale na pewno nie mogli narzekać na zarobki. W tej chwili z pokoju wyszedł Daniel. Włosy miał chyba w każdym możliwym kierunku, a w dodatku widać było, że ma kaca. Wyglądał jak zbity pies.
-Cześć Wam!-Zawołał, po czym pocałował Melanię w policzek. Jednak wyglądało to raczej dość teatralnie Chwilę później wziął od niej ich synka i go przytulił.
-Tatusiu, co Ci jest?-Spytał maluch siadając mu na kolanach.
-Tatusia lekko boli główka.-Uśmiechnął się lekko.
-Bum?
-Tak trochę bum.-Dał mu buziaka.
-Tatunio po prostu nie był zbyt mądry wczoraj.-Skwitowała Melania.
-Nie bierz skarbie raczej ze mnie przykładu.-Powiedział powoli do pierworodnego.
-Domyślam się, że i reszta miała bum.-Zaśmiałam się. W tej chwili dołączył do nas Phillip wraz z Rosanną. Mój kochany braciszek również wyglądał tak, jakby wyszedł prosto spod kombajnu.
-Zjedzcie coś, może poczujecie się lepiej. Zrobiłam kanapki.-Pokazałam im na pełny talerz.
-Siostrzyczko, jesteś kochana.-Teraz i ja dostałam całusa w policzek. Niestety, zaraz później musiałam się zbierać. Praca nie zna wymówek. Pożegnałam się z domownikami i obiecałam, że wpadnę wieczorkiem.


Daniel

Zaraz po wyjściu siostry Sjoenna musiałem się zbierać. Trening się sam nie zrobi.
-Znowu idziesz?-Usłyszałem za sobą Melanię.
-Jak chcę dobrze skakać, to muszę.
-Nie lepiej ci było iść na tę medycynę, tak jak chciał Twój wujek? Byś zarabiał duże pieniądze.
-Dziękuję, ale nie narzekam na swoje zarobki w skokach.-Odpowiedziałem cierpko.
-Ale nie jesteś sam i masz dziecko.-Jak zwykle ta sama wymówka.
-Jakoś niczego mu nie brakuje. I gdybyś tyle nie wydawała na głupoty, to byśmy mieli więcej.
-To, że chcę dobrze wyglądać, to głupoty?!-Wycedziła przez zęby.-Muszę się jakoś prezentować.
-Możesz i pracować, skoro ci mało. Ja robię to, co kocham.-Skwitowałem.
-Czasem mam wrażenie, że skoki kochasz bardziej, niż mnie. I muszę być z Thomasem!-Prawie krzyknęła.
-Są przedszkola.
-Słucham?!
-To, co słyszałaś. Już nie jest w końcu taki mały.
-Wiesz co? Z tobą się nie da gadać. Wieczorem biorę małego i jedziemy na kilka dni do mojej mamy do Lillehammer.
-W porządku. Chcesz auto?
-Tak!
Po tej wymianie zdań odeszla. Usiadłem na chwilę na łóżku. W tej chwili nie czułem kompletnie nic. W środku miałem totalną pustkę. Jednak musiałem się już zbierać, trenerowi nic się nie wytłumaczy.


Victoria

Tak, jak obiecałam, po pracy pojechałam do brata. Już na dzień dobry zauważyłam, że w mieszkaniu panuje bardzo dziwna atmosfera. Phillip i Daniel oglądali jakiś film w telewizji, przy czym blondyn siedział jakiś spięty. Żaden się nie odzywał. W pokoju obok widziałam jak Melania pakuje jakieś ubrania.
-Wyprowadzacie się?-Spytałam siadając obok chłopaków.
-Nie. Mel jedzie z małym na kilka dni do mamy.-Odpowiedział chłodno Tande. Poraz pierwszy w tym mieszkaniu poczułam się nieswojo. Zauważyłam, że w kuchni bawi się Thomas. Automatycznie wzięłam z torebki aparat i poszłam zrobić mu kilka zdjęć. Wyglądał na nich przeuroczo. Nagle dał mi jakąś maskotkę, po czym jak zaczął mówić o wszystkim i o niczym, tak nie mógł już skończyć.
-Polubił cię.-Do kuchni weszła blondynka.
-Fajny dzieciak.-Uśmiechnęłam się.
-Chodź Tommy, musimy jechać.-Wzięła go na ręce i wyszła. Ubrali się, po czym udali się do wyjścia.
-A może skoczymy po jakiegoś browarka?-Krzyknął nagle Daniel. Zauwaźyłam, że teraz siedzi kompletnie wyluzowany.
-Za mało ci po wczorajszym?-Spytałam się rozkładając na kanapie.
-Nie! A jutro nie mam treningów!-Uśmiechnął się.
-Ja jutro wyjeżdżam na obóz, ale nie odmówię.-Zawołał Phillip.
-To kupcie i mi!-Zawtórowałam.
-Kupimy i jajka, to z Vicky zrobimy ciastka.-Oznajmił Daniel, na co spojrzałam na niego zdziwiona.
-Chyba ty zrobisz!
-Nie. Ty. Ja będę dyrygował.
-Chyba śnisz!
-Właśnie tak i to się spełni!-Zawołał zadowolony, po czym szybko z Phillipem wyszli. Ja mu dam ciastka! Wrócili bardzo szybko. Kupili po dwa piwa dla każdego. Nie minęła sekunda, a Daniel wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Gdy tylko jego dziewczyna wyszła, zmienił się o 180 stopni. Mój braciszek nie wyrabiał ze śmiechu. Pobiegł za nami, by nas nagrywać.
-Nie robię żadnych ciastek!-Zawołałam.
-Robimy. Tu masz składniki.-Stanął nade mną i rozkazywał.
-To najpierw pokaż jak!-Pomachałam mu palcem. Zaśmiał się, po czym zaczął udawać master chefa. Gdy zobaczyłam co robi, załamałam ręce. A podobno faceci to najlepsi kucharze? Kompletnie nie wiedział co to są proporcje.
-Oszalałeś?-Zawołałam, gdy wbił kolejne jajko. Natychmiast chciałam je wyjąć. Wtedy nagle Tande zabrał mi kubek, do którego to wsadziłam, po czym... ochlapał mnie tym w szyję.
-Daniel!-Krzyknęłam. Nie czekałam ani chwili. Wyjęłam z opakowania kolejne jajko i rzuciłam nim w oprawcę. Na jego odpowiedź nie musiałam długo czekac. Zaraz dostalam kolejny raz. 5 minut później cała kuchnia była uświniona. Akurat biegłam, by ponownie uderzyć Daniela, gdy nagle poślizgnęłam się i upadłam z impetem na podłogę.
-AAUUUAA!!!!-Wydarłam się łapiąc za lewą nogę.
-Daj spokój, wstawaj!-Zaśmiał się Phillip.
-OSZALAŁEŚ??!!!-Krzyczałam bardziej i ból się nasilał.
-Chyba coś zrobiłaś.-Daniel próbował pomóc mi wstać, ale to okazało się niemożliwe. Natychmiast podbiegł mój brat i wziął mnie na ręce. Aż płakałam.
-Jedziemy do szpitala.-Oznajmił Sjoenn.
-Ale najpierw się umyjmy.-Powiedział Daniel. Phillip pomógł mi w tym, nie wstydziłam się go ani trochę. Po pół godziny byliśmy na miejscu. Czekaliśmy tam długo, jednak w końcu obejrzał mnie lekarz. Pęknięcie kości strzałkowej. Gips na 3tygodnie. Zajebiście.
-Vicky nie możesz być sama. A ja wyjeżdżam na tydzień.-Mówił mój brat po powrocie do domu.
-Daj spokój. Poradzę sobie.
-Nie! Pojedziesz do rodziców.
-Ty chyba żartujesz. Chcesz, bym wylądowała w psychiatryku?!
-Jakby co, ja tu będę. Mamy treningi, ale rano.-Wtrącił Tande.-Zostań tu. Pomogę Ci.
-Dam sobie radę.
-Nie. Zostajesz z Danielem.

___________
Z racji, że 1rozdział był aż za krótki, daję już drugi 😊😊

czwartek, 9 marca 2017

ROZDZIAŁ I

Jak na złość, autobus musiał się spóźniać. Czekałam na niego pół godziny, ale i tak nie mógł przyjechać o czasie. Na szczęście nie było zimno, więc nie zmarzłam. W takich sytuacjach bardzo lubiłam obserwować ludzi. Kompletnie nie wiem, skąd mi się to wzięło. Najchętniej tych z daleka. Często również wyjmowałam wtedy aparat i robiłam im zdjęcia. Tak też było i tym razem. Mała dziewczynka biegająca z pieskiem. Starsza pani uśmiecha się, chociaż nie widzi słońca. Facet w średnim wieku ubrany w garnitur, który śpieszy się do pracy w dużej korporacji. Nie znając ludzi, czasami już na pierwszy rzut oka można coś o nich powiedzieć. Głównie o ich trudzie życia. Bardzo lubiłam takie chwile upamiętniać w obiektywie. Gdy inni widzieli co robię, zawsze patrzyli na mnie z pogardą. W końcu, jak można robić zdjęcia dla przypadkowych osób? Sama nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Nikt tego we mnie nigdy nie rozumiał. Może po prostu umiałam patrzeć, obserwować? Czasami zdarzało mi się dostrzec elementy, których inni kompletnie nie widzieli. Kiedy zrobiłam parę fotek, przyjechał spóźniony autobus. Nie było w nim tłumów, łatwo znalazłam sobie miejsce. Lubiłam tak usiąść ze słuchawkami i pomyśleć o wszystkim i o niczym. Nie jechałam jakoś długo, a przystanek miałam tuż pod swoim blokiem. Od rana nie przełknęłam ani kęsa, więc pierwsze co zrobiłam po wejściu do domu, to był obiad. W zamrażalce zauważyłam łososia, więc nie czekałam ani chwili dłużej. Uwielbiałam ryby, a tę już w szczególności. Jak najszybciej się dało, przyrządziłam ją razem z tuzinem warzyw. Starałam się odżywiać w miarę zdrowo. Choć często wychodziło kompletnie inaczej. No nic, takie życie. Zjadłam jak najszybciej się dało, po czym zaczęłam się ogarniać. Pod słowem "parapetówka" szykowała się impreza stulecia z całym teamem norge i nie tylko. Zastanawiało mnie jedynie to dziecko. Kim był ten tajemniczy kumpel mojego brata, który już założył rodzinę? Ubrałam czarne spodnie, czarną bluzkę i brązową kurtkę zamszową ramoneskę, a buty botki na obcasie. Swoje brązowe włosy do ramion związałam w wyższy kucyk, grzywkę jak zwykle zrobiłam nieco na prawą stronę. Makijaż też raczej dzienny. Podkład, kreska na górze i dole, lekko przyciemnione brwi. Po ogarmięciu udałam się na przystanek autobusowy. Nie miałam daleko, ale chciałam być już na miejscu. Nawet nie dzwoniłam domofonem, kod do mieszkania brata znałam na pamięć. Lokum znajdowało się na 4 piętrze. Już na klatce schodowej było słychać jakieś głosy. Gdy weszłam, zauważyłam dużo gości.
-O, Victoria!-Podbiegł do mnie Johann i przytulił.
-Johi, co tu się wyrabia?-Spytałam zaskoczona.
-Jak to co, parapetówka!-Zawołał radośnie i podał mi drinka. Widziałam głównie znajome twarze. Celina- dziewczyna Forfanga, Rosanna- moja bratowa, Elle- moja przyjaciolka. We cztery bardzo się kumplowałyśmy. Ponad to, zauważyłam Andersa Fannemela, Kennetha Gangnesa i Toma Hilde. Było też kilku naszych znajomych spoza skoczni.
-Vikuś!-Zawołał mój brat.-Choć do nas! Poznaj moich nowych lokatorów! To mój kumpel, Daniel Andre Tande. A to moja siostra, Vicky.
-Cześć, Daniel.-Uśmiechnął się blondyn i podał mi dłoń. Miał bardzo niebieskie tęczówki, które natychmiast rzucały się w oczy.
-Cześć, Victoria.-Odwzajemniłam.-Kojarzę Cię. Phillip dużo mi o Tobie mówił, ale nigdy nie miałeś czasu nas odwiedzić!
-Cóż, takie życie. A to moja dziewczyna, Melania. I nasz 3letni synek, Thomas.
-Miło mi.-Przywitałam się z bardzo zadbaną blondynką, po czym połaskotałam małego chłopca o brązowych włoskach.
-Jesteście pewni swojej decyzji? Dziecko pod dachem wraz z Phillipem?-Zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne, siostrzyczko.-Brat objął mnie ramieniem.
-Też się tego obawiam, ale nie mamy wyjścia.-Daniel trzepnął Sjoena w głowę.
-Danny, bo Cię wywalę!
-Uspokójcie się.-Warknęła Melania.
-Wyluzuj.-Skarcił ją blondyn, a ja wraz z bratek jedynie spojrzeliśmy na siebie znacząco. W tej chwili postanowiłam się wycofać. Jak najszybciej znalazłam swoje przyjaciółki, które plotkowały przy winie na kanapie.
-Co tam słychać?-Spytałam siadając koło Rosanny.
-Napisałam wreszcie ten scenariusz!-Zawołała radośnie Elle. Studiowała w szkole filmowej i pisała scenariusze do jednego z mniejszych teatrów w Oslo.
-Super! I z kim w końcu będzie Nelly?
-Przyjdź na sztukę, a się dowiesz!
-Jak dostaniemy osobiste zaproszenia, to każda z nas przyjdzie.-Oznajmiła Celina.
-Oj będą, będą.
-Cześć, można się przysiąść?-Podeszła do nas Melania.
-Jasne.-Zrobiłam jej nieco miejsca.
-Długo jesteście z Danielem?-Rosanna zaczęła torpedę z pytań.
-Jakieś 4lata.
-Oo, to sporo. Macie już ładny staż.-Uśmiechnęła się dziewczyna Forfanga.
-Nie da się ukryć. A Wy? Macie kogoś?
-Ja chodzę od dwóch lat z Johannem.
-Ja tyle samo z Phillipem.
-A my obie wolne jak piórka!-Powiedziała moja przyjaciółka wskazując na siebie i na mnie.
-Nasze zdrowie, Elle!-Stuknęłam się z nią kieliszkami.
-O to już sporo.-Melania zignorowała nas i zwróciła się do reszty dziewczyn.-Ale skoczkowie mało zarabiają, co? A to przecież sport ekstremalny!
-Moim zdaniem tyle, ile trzeba.-Uśmiechnęła się moja bratowa.
-Dajcie spokój, nawet na waciki nie starcza!-Kontynuowała dziewczyna Daniela.
-Jak komuś za mało, to powinien sam iść do pracy.-Zasugerowałam.
-Tak? Przy dziecku to nie jest takie łatwe!
-Cóż, tak bywa...-Powiedziała Elle. We cztery spojrzałyśmy ukradkiem po sobie. Zapowiadało się niezłe mieszkanko dla mojego brata....

_____________
A więc jest i pierwszy rozdział! Nieco krótki, ale to w końcu początek 😊
Pewnie trochę szok, że to Daniel ma dziewczynę i dziecko, co?
Czekam na Wasze opinie 😊😊

sobota, 4 marca 2017

PROLOG

Moje życie było ostatnim czasem bardzo poukładane. Nie działo się w nim nic szczególnego, zasługującego na większy aplauz. Regularnie chodziłam do pracy, która jednocześnie była moją wielką pasją. Fotografia. Kochałam ją od dziecka. Rodzice z początku sprzeciwiali się jej, jednak musieli zrozumieć, że to jedyna droga, która mnie uszczęśliwi. Nasze częste kłótnie na ten temat kompletnie nie szły w parze z dobrą atmosferą w domu. Jedyne, na kogo tam mogłam liczyć pod tym względem, był mój o rok młodszy brat. On doskonale rozumiał, jak to jest robić coś, co się naprawdę kocha. I nie pojmował, dlaczego matka i ojciec pozwolili mu na realizowanie swoich planów, a mnie koniecznie chcieli wysłać na medycynę. W końcu, wybrany przeze mnie zawód był dużo bardziej bezpieczny od jego. Ja nie skakałam na nartach po 100-200 metrów dla frajdy, tylko robiłam bardzo ładne zdjęcia. Kiedy w miarę oprzytomnieli, dostałam na 16 urodziny swoją pierwszą w życiu lustrzankę. Nie rozstawałam się z nią ani na chwilę. Wtedy delikatnie przestali próbować ingerować w moje wybory, jednak nieraz nie omieszkali się sugerować, że nie są dobre. Mimo wszystko, udało mi się dostać i to za pierwszym razem na studia do jednej z najbardziej renomowanych uczelni artystycznych w Norwegii, i to w Oslo. Dzisiaj już jestem na czwartym roku i pracuję w dobrze płatnym zakładzie fotograficznym. Na zajęciach mamy zarówno fotografię, jak i elementy grafiki komputerowej, Dość nietypowe połączenie, ale w tej norweskiej szkole tak już było. I bardzo mi się to podobało.
Pomimo wszelkich sprzeciwów, okazało się że mój zawód jest na tyle dobry, że stać mnie samą na wynajęcie niedużego mieszkanka w Oslo i na jako takie życie. Kilka przecznic dalej swoje lokum miał mój brat. On wolał raczej większe przestrzenie, dlatego też miał aż trzy pokoje. Dla mnie było idealnie, czasami mogłam u niego przenocować. Zwłaszcza, gdy robiliśmy jakąś małą imprezkę wraz z naszą ekipą. Właśnie... nie jesteśmy typowym rodzeństwem. Może i w dzieciństwie uwielbialiśmy się tłuc, jednak tak naprawdę cały czas się wspieraliśmy. Może to i przez rodziców. W związku z tym, nawet i znajomych mieliśmy wspólnych. Każdy na początku się śmiał, że jak to można tak trzymać z bratem/siostrą. Jednak potem im to wszystko przechodziło i nie mieli z tym problemu. Zwłaszcza, że byliśmy bardzo zgrani.
Wiosna w Norwegii jest naprawdę piękna. Fiordy i inne widoki zapierały dech w piersiach. Idealna pora roku dla fotografa :) Wtedy najczęściej chodziłam na bardzo długie spacery, wszelkie krajobrazy zamykałam w obiektywie swojego aparatu. Swoje prace czasami udawało mi się wystawiać w galeriach sztuki, jednak to było bardzo trudne. Właśnie tak samo było i tym razem. Tego dnia przejechałam się nad morze, a następnie w domu wywołałam swoje dzieła. Jednak to nie o nie tym razem chodziło. Kilka miesięcy wcześniej byłam z bratem w górach. Kompletnie zapomniałam, ile tam napstrykałam fotek! Ostatnio udało mi się do nich dotrzeć, więc jak najszybciej chciałam, aby ujrzały światło dzienne. Pojechałam do galerii, jednak niestety nie chcieli mnie przyjąć. Stwierdzili, że są  zbyt zimowe, nie pasują do aktualnie pasującej aury. Zawiedziona ich postawą skierowałam się na przystanek autobusowy. Jak na złość, idealnie pasujący bus był za pół godziny. Nie miałam nic do roboty, więc usiadłam i po prostu czekałam. W tej chwili rozdzwonił się mój telefon. Gdy go wyjęłam, zobaczyłam że na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie rok młodszego brata
-Hej Phillip, co tam?-Spytałam uśmiechając się sama do siebie.
-Hej, Vicky! Co porabiasz?-Jego głos zawsze brzmiał radośnie.
-Czekam aż przyjedzie 134. Znowu nie przyjęli moich prac...-Posmutniałam.
-Kiedyś będą żałować, że to nie oni Cię odkryli! Masz jakieś plany na teraz?
-Hm... W sumie to nie.... A czemu pytasz?
-Wpadnij do mnie. Pamiętasz, jak Ci opowiadałem, że chyba mi zaczyna brakować na mieszkanie?
-Powinieneś zamienić je na jakieś mniejsze!
-Właśnie znalazłem rozwiązanie! Okazało się, że kumpel wraz z dziewczyną i dzieckiem chwilowo nie mają gdzie zamieszkać, więc im odstępuję pokój. Dorzucą się sporo. Im to wyjdzie taniej, jak i mi!
-Ty i mieszkanie z dzieckiem?-Uniosłam brew.
-Zgadza się. Damy radę!-Zawołał.
-A co to za kumpel? Znam go?
-Ze słuchu tak. To wpadniesz wieczorkiem? Dzisiaj się wprowadzili i robimy małą parapetówkę. Będą też nasze ziomki.
-No dobra. Zawiozę prace do domu i jestem!


________________

Z racji braku snu naszło mnie na utworzenie nowego bloga :))
Co prawda, już raz pisałam o Norge i bohaterką też była Victoria, jednak mam sentyment do tego imienia :P
Mam nadzieję, że zostaniecie!