poniedziałek, 27 marca 2017

ROZDZIAŁ IV

Przez kilka następnych dni Daniel nie miał treningów. Trener dał im dopiero teraz wolne po udanym sezonie. Kenny zajął w nim trzecie miejsce, a drużyna zdobyła Puchar Narodów. Nie rozumiałam, dlaczego nie mogli odpocząć zaraz po nim. Przecież póki co nie będą mieli żadnych międzynarodowych zawodów. Tande sam się temu dziwił, jednak musiał się przyporządkować. Widać było po nim, że jest już nieco zmęczony zimą. Byłam zdziwiona, że nie zaplanowali z Melanią jakiegoś urlopu. Chyba, że jego dziewczyna nie toleruje promieni słonecznych, a jedynie te z solarium :)
Siedziałam przed telewizorem i jak zwykle oglądałam jakieś filmy. Starałam się jak najwięcej poruszać po mieście, jednak pewna osoba próbowała mnie zawsze powstrzymać. I właśnie wróciła z supermarketu.
-Nie chciałabyś ze mną pojechać na tydzień do Oddy?-Rzucił Daniel zamykając drzwi.
-Gdzie?-Zdziwiłam się.
-Odda. Mała miejscowość niedaleko Bergen. Bardzo malownicza.-Odpowiedział siadając koło mnie na kanapie.
-Dlaczego miałabym z Tobą jechać?
-Chciałbym odpocząć po sezonie. A i Ciebie na pewno tutaj nie zostawię!
-A nie powinieneś gdzieś wyjechać z Melanią?-Spojrzałam na niego pytająco.
-Ona od razu wybierze jakąś Tajlandię, na którą mnie nie stać. A jak nie pojedziemy, to strzeli focha... Zresztą, miło by było spędzić ten czas gdzieś na odludziu.
-Przecież będę tylko uciążeniem...
-Nie będziesz.-Uśmiechnął się szczerze.-Jutro rano wyjeżdżamy, spakuj się.
-Ale Daniel...-Nie udało mi się nic powiedzieć, ponieważ blondyn poszedł do swojego pokoju.
Chwilę mi zajęło, zanim przetrawiłam jego propozycję. Gdy za długo siedzę w domu mój mózg przestaje nieco pracować. Po zastanowieniu jak najszybciej umiałam, udałam się do swojego pokoju. Wyjęłam średniej wielkości walizkę i otworzyłam szafę, aby się spakować. Jednak zanim to zrobiłam, sprawdziłam prognozę pogody dla miasteczka. Miało być w miarę ciepło. Choć ja i tak dawałam radę nosić jedynie legginsy z tym gipsem. Jeansy rurki, które uwielbiałam, nie wchodziły w grę. Aa, no i jeszcze jakieś dresy. Tyle, że je też miałam raczej z zawężanymi nogawkami... Najwyżej się nieco rozciągną, trudno się mówi. I oczywiście nie mogłam zapomnieć o aparacie!
Z samego rana Daniel wparował do mojego pokoju w celu obudzenia mnie. Nienawidziłam go za to. Jednak chciał pojechać tak, aby być tam o godzinie 15. Szybko zjedliśmy śniadanie, ogarnęliśmy się i wpakowaliśmy do samochodu. Tande cały czas mnie pytał, czy jest mi wygodnie. To, że jestem łamagą, nie oznacza od razu że największą kaleką na świecie! O dziwo, droga była w miarę pusta. Włączyliśmy jakieś radio i ciągle śpiewaliśmy. Dzięki Bogu nikt nas nie słyszał, popękałyby tym osobom bębenki w uszach. Cały czas się też z czegoś śmialiśmy. Naprawdę. On był idealnym przykładem na to, jak pierwsze wrażenie może mylić. Był bardzo fajnym facetem, a do tego przystojnym. Mogłabym rozpuścić się w tych jego błękitnych oczach... Victoria, opanuj się! On ma rodzinę... Jednak nie mogłam udawać przed samą sobą, że coraz bardziej coś mnie do niego ciągnęło. Chyba za długo przebywamy w swoim towarzystwie hehe. Do Oddy jechaliśmy ok 5 godzin. Ale się opłacało! Nigdy nie byłam w tej miejscowości, a była naprawdę piękna! Położona tak jakby w dolinie, nad wodą. I jak ja nie miałam być dla niego uciążeniem? Na pewno będzie chciał połazić, a ja niestety nie byłam teraz dobrym towarzyszem do długich spacerów... Chwilę później podjechaliśmy pod mały, drewniany domek. Jak wszystko w okolicy, był bardzo urokliwy i stał na wzniesieniu. Parterowy, z dużym tarasem z widokiem na góry i wodę. Dookoła otaczał go piękny, zadbany ogród. Wszystko ogradzał żywopłot.
-Gdzie my jesteśmy?-Spytałam wychodząc z auta. Widok cały czas zapierał mi dech w piersiach.
-To działka mojej mamy. Poprosiłem, by mi dała klucze.
-Pięknie tutaj.
-Dziękuję, przekażę jej. To ona wszystko urządziła,
-Ma gust.
-Zgadza się. Zapraszam do środka.-Wskazał ręką na drzwi, po czym wziął nasze bagaże. Wnętrze kompletnie mnie zaskoczyło. Podczas, gdy na zewnątrz wszystko było drewniane, tak wszelkie pokoje urządzone zostały nowocześnie. Dominowały kolory białe i szare. Typowo po norwesku. Nie było dużo miejsca, ale za to z klasą. Znajdował się tutaj nawet uroczy kominek.
-Pojadę do sklepu i kupię nam coś do jedzenia.-Oznajmił Daniel.-Masz jakieś konkretne zachcianki?
-Wszystko będzie dobre.-Uśmiechnęłam się do niego, a on zrobił dokładnie to samo i zaraz zniknął. Wtedy mogłam się rozejrzeć dokładnie po całym pomieszczeniu. Był tutaj salon, mała sypialnia, łazienka z wanną i nieduża kuchnia. Wszystko staranne, zadbane. Aż się bałam cokolwiek dotykać! Po ok pół godziny przyjechał Tande. Na jego widok od razu poprawił mi się humor. Okazało się, że kupił jakieś świeże ryby na ryneczku i postanowił, że zrobimy je na obiad. Na szczęście były już wypatroszone. Kupił dorsza, za którym wręcz przepadałam. Upiekliśmy go w piekarniku, z dodatkiem soku z cytryny. Smak był wyborny! Było już ciemno, więc postanowiliśmy, że dzisiaj zostaniemy na miejscu. Rozpaliliśmy kominek i usiedliśmy na kanapie obok niego, z kubkami gorącej herbaty. Nagle rozdzwonił się telefon Daniela. Jego mina nie była zbyt przyjemna.
-To była Melania...-Odpowiedział, gdy skończył rozmowę.
-Jak się czuje Thomas?-Spytałam spoglądając na niego.
-Cały w strupkach, chce się mocno drapać...
-Biedny... Ale naprawdę lepiej, by przeszedł to teraz.
-Tak, wiem...-Uśmiechnął się blado.
-Słuchaj... A Melania wie, że jesteś tutaj ze mną?
-Tak... nie za bardzo.-Spuścił głowę.
-Dlaczego jej nie powiedziałeś?-Uniosłam brwi.
-Bo bym dostał niezły ochrzan, a nie mam przecież za co..
-Wiesz, gdybym się dowiedziała, że mój facet pojechał sobie gdzieś z jakąś inną kobietą, to nie byłabym na pewno zadowolona... Wkurzyłabym się. Lepiej jej powiedz.
-Chyba jednak nie.
-Dlaczego? Nie ufasz jej?-Zdziwiłam się. Daniel nie odpowiedział na to, jedynie zrobił wymowną minę.-Ale jak to... czemu jej nie ufasz? W końcu jesteście razem...
-To nie tak... Nie dała mi powodów bym jej nie ufał... chyba.
-Chyba?-Powtórzyłam.-To czegoś tu nie rozumiem... Nie ufasz jej, a jesteście razem? Czym jest związek bez zaufania?
-Związek...-Wymówił szeptem.
-Kochasz ją?-Spytałam.
-Nie...-Na te słowa zrobiłam duże oczy.
-Ja.. jak to nie?
-Normalnie. Nie, nie kocham Melanii.
-To dlaczego z nią jesteś?-Przez chwilę się zastanawiał, więc nie naciskałam.
-Nigdy jej tak naprawdę nie kochałem. Kiedyś wyglądała nieco inaczej. Była... naturalna.  Spodobała mi się z wyglądu. Z początku nie wydawała się taka pusta... wiem, nie powinienem tak mówić, ale cóż. Taka jest prawda. Szybko wylądowaliśmy w łóżku. Nasz "związek", o ile tak to można nazwać, opierał się głównie na seksie. Rzadko rozmawialiśmy. I niestety, ale wpadliśmy. I wtedy potrzebne były już te rozmowy... Długo się zastanawiałem, co ja narobiłem. Ale mleko się już wylało. Nie mogłem jej zostawić z dzieckiem. I tak się to ciągnie... Jestem z nią tylko ze względu na Thomasa.
-Ale... Przecież jest teraz tyle dzieci, których rodzice są nawet po rozwodach i jakoś się układa.-Położyłam mu rękę na ramieniu.
-Wiem. Moi rodzice się też rozstali, gdy miałem 8 lat. Teraz jest w porządku, ale wtedy... Nie chcę fundować takiego losu swojemu dziecku.-Spuścił wzrok i upił łyk herbaty.
-Daniel, ale Ty przez to jesteś nieszczęśliwy...-Patrzyłam na niego smutnym wzrokiem.
-Nie szkodzi. Ważniejszy jest dla mnie Thomas.
-A co, jeśli się zakochasz?-Spojrzałam na niego niepewnie.
-Tego nie wiem, jeszcze nigdy nie byłem zakochany...-Uśmiechnął się smutno. Nie wiedziałam, co mu na to odpowiedzieć. Dlatego też, przytuliłam go do siebie, mocno ściskając. Było mi go szkoda, ale i z drugiej strony czułam, że przecież sam się w to wpakował.
Na drugi dzień  postanowiliśmy przejść się po okolicy. Byłam strasznie powolna, więc dziwiłam się Danielowi, że chciał ze mną chodzić Cały czas rozmawialiśmy, nie mogłam przestać się uśmiechać. Skoczek bardzo poprawiał mi humor swoją obecnością. W pewnym momencie doszliśmy do dróżki, która była nieco stroma. Tande w pewnym momencie zatrzymał się i wziął mnie na na ręce. Jedną dłonią złapałam go mocno za szyję, w drugiej cały czas trzymałam swoje kule. Kompletnie mnie tym zaskoczył, jednak było to bardzo miłe. Przytuliłam się do niego całą sobą. Poczułam przyjemny zapach perfum, który zaczęłam wręcz wdychać.

__________

Hmmm jeszcze jakoś nie umiem tutaj się rozwinąć pod względem długości :)
Jednak postaram się to zmienić!

wtorek, 21 marca 2017

ROZDZIAŁ III

Następnego dnia rano mój braciszek pojechał na wspomniany obóz. Dzięki temu mogłam zająć jego pokój, gdzie było dużo bardziej wygodne łóżko. Pierwsze, co zrobiłam po przebudzeniu, to wyjęcie telefonu. Musiałam zadzwonić do pracy, że niestety muszę wziąć minimum dwa tygodnie wolnego. Na szczęście miałam bardzo w porządku szefa, który okazał się wyrozumiały.
-Cześć, mam coś dla Ciebie.-Usłyszałam nagle otwieranie drzwi, zza których wyłoniła się postać Daniela.
-Co takiego?-Spytałam zaspana.
-Proszę!-Podał mi parę kul łokciowych.-Masz gips, więc będzie nieco ciężko się poruszać bez tego...
-Ooo dziękuję Ci! Na pewno się przydadzą!-Zawołałam uśmiechając się.-Słuchaj, miałabym do Ciebie prośbę.
-Co tylko chcesz!-Usiadł na brzegu łóżka.
-Muszę jakoś dostarczyć swoje zwolnienie lekarskie do pracy i skoczyć z tym samym na uczelnię. Nie mógłbyś mnie zawieźć?
-Mowy nie ma.
-Proszę...
-Mowy nie ma.-Powtórzył się.-Ty zostaniesz tutaj, a sam się tym zajmę.
-Nie wygłupiaj się... nie jestem jeszcze aż taką kaleką!
-Tak się składa, że akurat jesteś!-Uśmiechnął się do mnie.-Ale najpierw zrobię Ci śniadanie.
-Daniel! Przecież sobie poradzę!
-Dopóki chcę, to nie narzekaj!-Odrzekł, po czym wyszedł z pokoju. Rozejrzałam się dookoła. Z samego rana Rosanna wraz z Phillipem pojechali do mojego mieszkania, aby wziąć jakieś moje rzeczy. Dzięki Bogu jego dziewczyna się zgodziła pojechać z nim, bo mój brat by mi już popakować "potrzebne" ubrania. Podskoczyłam do walizki, by coś znaleźć. Ledwo ledwo, ale udało mi się włożyć jakieś szmatki. Kiedy Sjoeen miał kontuzję podpatrzyłam, jak się chodzi o kulach. Dzięki temu nie miałam jakiegoś problemu, aby się poruszać. Wolno pokuśtykałam w stronę kuchni, skąd dochodziły piękne zapachy.
-Co tak ładnie pachnie?
-Jajecznica z pomidorami i bazylią.-Spojrzał na mnie Daniel.-A Ty czemu nie w łóżku?
-Mam złamaną nogę, ale nie umieram!
-Usiądź przy stole, zaraz Ci wszystko podam.-Uśmiechnął się w moją stronę, a ja spełniłam jego słowa. Chwilę później podał mi posiłek, po czym przyniósł go i sobie.
-Ale pycha!-Powiedziałam z pełnymi ustami.-Dodałeś coś jeszcze! Co to?
-A nie powiem. To mój tajemniczy składnik...
-Tajemnica tylko dla wybranych?
-Nie, tylko dla mnie.-Wyszczerzył zęby.
-Masz dzisiaj trening?
-Tak, ale wieczorkiem. W dzień jesteś zdana na moje towarzystwo!
-Przecież nie musisz ze mną siedzieć!
-Phillip by mnie zabił. Nie mogę mu się narażać.
-Tak się go boisz?-Uniosłam brwi.
-Sama wiesz jaki jest! Okropnie się boję!-Zaśmiał się, po czym upił łyk kawy.-A teraz daj mi swoje zwolnienie i adres pracy i uczelni.
Kiedy tylko skończyłam udałam się do pokoju po dokumenty. Chwilę później zostałam sama w domu. Z racji, że byłam tak trochę uziemiona, nie miałam za dużego pola do zabicia nudy. Doczłapałam się do DVD i włączyłam sobie jakiś film. Po jakiejś godzinie wrócił skoczek.
-Co oglądasz?-Spytał wskakując na miejsce obok mnie.
-Phillip miał jakieś romansidło...
-Sjoeen? W życiu bym się tego po nim nie spodziewał.
-Ja też. Udało się wszystko załatwić?
-Aaa, tak tak. Twój szef to równy gostek, kazał Cię pozdrowić i ucałować! O właśnie..-Nagle przysunął się do mnie i pocałował mnie w policzek.-To od niego!
-Możesz mu podziękować!-Zaśmiałam się.
-Jak tylko go spotkam, to go od Ciebie ucałuję!-Wyszczerzył zęby.
-Jaki Ty chętny jesteś!
-Taka moja rola. Lubisz sushi? Bo zamówiłem
-Uwielbiam!
Godzinę później przyszedł nasz posiłek. Zajadałam się nim, aż mi się uszy trzęsły. Niedługo później mój pomocnik musiał się zbierać na trening. Nie da się ukryć, że świetnie się przy nim bawiłam.
-Zabierz mnie ze sobą!-Zawołałam, gdy już stał gotowy do wyjścia.
-Nie ma mowy!
-Proooszę! Zanudzę się w domu na śmierć!
-Ale przecież siedzisz w nim raptem jeden dzień!
-Proooszę...
-Dobra, ale zbieraj się szybko. Pomóc Ci?
-Dziękuję!-Zapiszczałam.-Nie, dam radę. Wezmę tylko aparat i lecimy!
-Aparat?-Spytał zaskoczony, na co mu kompletnie nie odpowiedziałam. Kilkanaście minut później byliśmy na sali gimnastycznej. Oczywiście, że każdego z nich znałam. Wszyscy byli zaskoczeni moim widokiem, jednak się ucieszyli. Aby im nie przeszkadzać usiadłam sobie z boku, po czym wyjęłam swój sprzęt. Nie mogłam się powstrzymać, by nie porobić im przy okazji zdjęć. Takie niepozowane wydawały się mi w ich przypadku najlepsze. Odzwierciedlające ich naprawdę ciężką pracę, którą pokładali w przygotowanie fizyczne. W pewnym momencie kapnęli się, że pstrykam im fotki. I wtedy zaczęły się wygłupy, jakby znajdowali się w jakimś reality show. Myślałam, że padnę ze śmiechu. W drodze powrotnej było dokładnie tak samo, obydwoje śmialiśmy się ze wszystkiego. Nagle zauważyłam, że Daniel jedzie w innym kierunku, niż mieszkanie mojego brata. Okazało mu się, że nie chce mu się gotować, więc zabiera mnie na kolacje. Do Maka. A myślałam, że sportowcy dbają o dietę! Byłam zbyt głodna, więc zamówiłam sobie zestaw z kanapką drwala. Podwojony. Zaskoczyłam tym młodego skoczka, nie sądził że dziewczyny lubią też jeść. Mówił, że mu to zaimponowało. Przyglądałam mu się uważnie. Na samym początku pomyślałam, że jest nieco burakiem. Skoro jest z Melanią, to coś musiała w sobie mieć. A on był dla niej oschły. Jednak dzisiaj pokazał się z całkiem innej strony. Wyluzowany, z poczuciem humoru, opiekuńczy.
 Niemalże zaraz po wejściu do mieszkania rozdzwonił się jego telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie jego dziewczyny.


Daniel

-Cześć, kochanie. Jak tam?-Odebrałem telefon od narzeczonej.
-Wszystko w porządku. Słuchaj... Zostajemy tutaj na dwa tygodnie.-Usłyszałem w słuchawce.
-Dlaczego tak długo?
-Małemu dobrze zrobi, jak pobędzie trochę na wsi. Zresztą, mały dostał ospy wietrznej... Wiem, że Ty nie chorowałeś na nią w dzieciństwie, więc nie możesz mieć z nim teraz styczności.
-Oj, biedny...
-No, dzisiaj rano zaczęło go wysypywać...
-A dałabyś mi go teraz do telefonu?
-Niestety nie, zasnął dopiero co. Słuchaj, mógłbyś nam wysłać trochę pieniążków?
-Przecież już wzięłaś kasy jak na dwa tygodnie, chociaż mieliście być tylko kilka dni...-Zdenerwowałem się.
-Ale leki na jego chorobę też kosztują!-Oburzyła się.
-No dobrze, zaraz Wam coś prześlę...
-Właśnie, a propo. Tutaj u znajomej kosmetyczki była promocja na powiększanie ust. To dzisiaj byłam!-Zawołała szczęśliwa.
-Słucham?-Myślałem, że się przesłyszałem.-I na to poszły te pieniądze?!
-Muszę jakoś wyglądać!
-Wiesz co, najlepiej mi napisz jak się nazywają te lekarstwa, z samego rana je kupię i przywiozę Wam.-Byłem zdenerwowany.
-Ale ja już je kupiłam!
-To nie mamy o czym mówić,-Rozłączyłem się.


Victoria

Nie byłam osobą, która podsłuchuje, jednak nie dało się nie usłyszeć podniesionego głosu Daniela. Chwilę później wyszedł zdenerwowany z pokoju i niemalże rzucił się na kanapę chowając twarz w dłoniach.
-Wszystko w porządku?-Spytałam przybliżając się do niego.
-Thomas ma ospę...-Odrzekł pomału.
-O kurczę... Ale lepiej teraz, niż później.
-A Melania rozrzuca pieniądze na jakieś powiększanie ust...-Wydusił po chwili.
-Na co?-Zdziwiłam się.
-To, co słyszałaś... Kompletnie tego nie pojmuję... Ona jest chyba od tego uzależniona...
-Przecież ma ładne usta...
-Jej to wytłumacz...
-Słuchaj... między Wami jest wszystko ok?-Spytałam dosyć niepewnie.
-Dlaczego o to pytasz?-Nawet na mnie nie spojrzał.
-Po prostu miałam takie wrażenie...
-Znasz nas tylko chwilę, a już oceniasz?-Zadrwił.
-Przepraszam, nie chciałam Cię urazić...
-Jest ok.-Rzucił szorstko, po czym uciekł do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami.

wtorek, 14 marca 2017

ROZDZIAŁ II

Po udanej imprezce, wraz z Rosanną nocowałyśmy u Phillipa. Z racji, że pokój w którym zazwyczaj spałam był teraz zajęty przez Daniela i Melanię, musiałam zadowolić się kanapą w salonie. Na szczęście była wygodna. Nie wiem jakim cudem reszta wróciła do domu, poupijali się jak świnie. Ja jakoś nie miałam do tego głowy i kontrolowałam w pełni sytuację. Co jak co, nie potrzebuję alkoholu, by się dobrze bawić. Ze snu wybudził mnie płacz dziecka.
-Przepraszam, ale on już tak ma rano.-Powiedziała dziewczyna Tande, po czym udała się do kuchni. Już od rana chodziła w pełnym makijażu i pięknie ułożonych blond włosach. Dodatkowo była ubrana tak, jakby miała zaraz iść na wybieg.
-Daj spokój, to w końcu jeszcze jest maluch.-Uśmiechnęłam się siadając.-Napijesz się herbaty?
-A w sumie chętnie.
Podążyłam zaraz za nią. Podczas, gdy Melania przygotowywała śniadanie dla syna, wstawiłam wodę i wyjęłam torebki napełnione liśćmi. 
-Jak się spało? Podobno, gdy się śpi w nowym miejscu, sny są prorocze.-Zaczęłam rozmowę wlewając wrzątek do kubków,
-A dobrze, dziękuję. Ale nic się nie śniło. Niestety... Nie będę piękna i bogata.-Powiedziała trzymając małego na kolanach. W tym czasie przyrządziłam kanapki dla wszystkich domowników, a nam przyniosłam gorącą ciecz. Ale nie zamierzałam budzić reszty, niech jeszcze pośpią.
-Oj, przesadzasz. Raczej niczego Ci nie brakuje. Masz bardzo ładną urodę.-Uśmiechnęłam się i usiadłam koło niej.
-Daj spokój, chętnie bym poprawiła to i owo. A to krzywy nos, małe cycki... Ale cóż, Kasy nie ma.-Te ostatnie słowa wypowiedziała z dużą ironią.
-Pieniądze to nie wszystko.-Skwitowałam-Ważniejsze jest zdrowie, miłość, przyjaźń,
-Eee, to bujdy!-Machnęła ręką.-Dzięki nim można zainwestować w siebie. Zrobić tyle rzeczy, pojechać gdzieś.
-Tutaj się nieco zgodzę, ale można być i szczęśliwym bez nich.
-Jakoś tego nie widzę.-Wywróciła oczami. Aż nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Czy jej każda rozmowa kończyła się na narzekaniu, jaka to jest biedna? Zresztą, skoczkowie może i nie byli bogaczami, ale na pewno nie mogli narzekać na zarobki. W tej chwili z pokoju wyszedł Daniel. Włosy miał chyba w każdym możliwym kierunku, a w dodatku widać było, że ma kaca. Wyglądał jak zbity pies.
-Cześć Wam!-Zawołał, po czym pocałował Melanię w policzek. Jednak wyglądało to raczej dość teatralnie Chwilę później wziął od niej ich synka i go przytulił.
-Tatusiu, co Ci jest?-Spytał maluch siadając mu na kolanach.
-Tatusia lekko boli główka.-Uśmiechnął się lekko.
-Bum?
-Tak trochę bum.-Dał mu buziaka.
-Tatunio po prostu nie był zbyt mądry wczoraj.-Skwitowała Melania.
-Nie bierz skarbie raczej ze mnie przykładu.-Powiedział powoli do pierworodnego.
-Domyślam się, że i reszta miała bum.-Zaśmiałam się. W tej chwili dołączył do nas Phillip wraz z Rosanną. Mój kochany braciszek również wyglądał tak, jakby wyszedł prosto spod kombajnu.
-Zjedzcie coś, może poczujecie się lepiej. Zrobiłam kanapki.-Pokazałam im na pełny talerz.
-Siostrzyczko, jesteś kochana.-Teraz i ja dostałam całusa w policzek. Niestety, zaraz później musiałam się zbierać. Praca nie zna wymówek. Pożegnałam się z domownikami i obiecałam, że wpadnę wieczorkiem.


Daniel

Zaraz po wyjściu siostry Sjoenna musiałem się zbierać. Trening się sam nie zrobi.
-Znowu idziesz?-Usłyszałem za sobą Melanię.
-Jak chcę dobrze skakać, to muszę.
-Nie lepiej ci było iść na tę medycynę, tak jak chciał Twój wujek? Byś zarabiał duże pieniądze.
-Dziękuję, ale nie narzekam na swoje zarobki w skokach.-Odpowiedziałem cierpko.
-Ale nie jesteś sam i masz dziecko.-Jak zwykle ta sama wymówka.
-Jakoś niczego mu nie brakuje. I gdybyś tyle nie wydawała na głupoty, to byśmy mieli więcej.
-To, że chcę dobrze wyglądać, to głupoty?!-Wycedziła przez zęby.-Muszę się jakoś prezentować.
-Możesz i pracować, skoro ci mało. Ja robię to, co kocham.-Skwitowałem.
-Czasem mam wrażenie, że skoki kochasz bardziej, niż mnie. I muszę być z Thomasem!-Prawie krzyknęła.
-Są przedszkola.
-Słucham?!
-To, co słyszałaś. Już nie jest w końcu taki mały.
-Wiesz co? Z tobą się nie da gadać. Wieczorem biorę małego i jedziemy na kilka dni do mojej mamy do Lillehammer.
-W porządku. Chcesz auto?
-Tak!
Po tej wymianie zdań odeszla. Usiadłem na chwilę na łóżku. W tej chwili nie czułem kompletnie nic. W środku miałem totalną pustkę. Jednak musiałem się już zbierać, trenerowi nic się nie wytłumaczy.


Victoria

Tak, jak obiecałam, po pracy pojechałam do brata. Już na dzień dobry zauważyłam, że w mieszkaniu panuje bardzo dziwna atmosfera. Phillip i Daniel oglądali jakiś film w telewizji, przy czym blondyn siedział jakiś spięty. Żaden się nie odzywał. W pokoju obok widziałam jak Melania pakuje jakieś ubrania.
-Wyprowadzacie się?-Spytałam siadając obok chłopaków.
-Nie. Mel jedzie z małym na kilka dni do mamy.-Odpowiedział chłodno Tande. Poraz pierwszy w tym mieszkaniu poczułam się nieswojo. Zauważyłam, że w kuchni bawi się Thomas. Automatycznie wzięłam z torebki aparat i poszłam zrobić mu kilka zdjęć. Wyglądał na nich przeuroczo. Nagle dał mi jakąś maskotkę, po czym jak zaczął mówić o wszystkim i o niczym, tak nie mógł już skończyć.
-Polubił cię.-Do kuchni weszła blondynka.
-Fajny dzieciak.-Uśmiechnęłam się.
-Chodź Tommy, musimy jechać.-Wzięła go na ręce i wyszła. Ubrali się, po czym udali się do wyjścia.
-A może skoczymy po jakiegoś browarka?-Krzyknął nagle Daniel. Zauwaźyłam, że teraz siedzi kompletnie wyluzowany.
-Za mało ci po wczorajszym?-Spytałam się rozkładając na kanapie.
-Nie! A jutro nie mam treningów!-Uśmiechnął się.
-Ja jutro wyjeżdżam na obóz, ale nie odmówię.-Zawołał Phillip.
-To kupcie i mi!-Zawtórowałam.
-Kupimy i jajka, to z Vicky zrobimy ciastka.-Oznajmił Daniel, na co spojrzałam na niego zdziwiona.
-Chyba ty zrobisz!
-Nie. Ty. Ja będę dyrygował.
-Chyba śnisz!
-Właśnie tak i to się spełni!-Zawołał zadowolony, po czym szybko z Phillipem wyszli. Ja mu dam ciastka! Wrócili bardzo szybko. Kupili po dwa piwa dla każdego. Nie minęła sekunda, a Daniel wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Gdy tylko jego dziewczyna wyszła, zmienił się o 180 stopni. Mój braciszek nie wyrabiał ze śmiechu. Pobiegł za nami, by nas nagrywać.
-Nie robię żadnych ciastek!-Zawołałam.
-Robimy. Tu masz składniki.-Stanął nade mną i rozkazywał.
-To najpierw pokaż jak!-Pomachałam mu palcem. Zaśmiał się, po czym zaczął udawać master chefa. Gdy zobaczyłam co robi, załamałam ręce. A podobno faceci to najlepsi kucharze? Kompletnie nie wiedział co to są proporcje.
-Oszalałeś?-Zawołałam, gdy wbił kolejne jajko. Natychmiast chciałam je wyjąć. Wtedy nagle Tande zabrał mi kubek, do którego to wsadziłam, po czym... ochlapał mnie tym w szyję.
-Daniel!-Krzyknęłam. Nie czekałam ani chwili. Wyjęłam z opakowania kolejne jajko i rzuciłam nim w oprawcę. Na jego odpowiedź nie musiałam długo czekac. Zaraz dostalam kolejny raz. 5 minut później cała kuchnia była uświniona. Akurat biegłam, by ponownie uderzyć Daniela, gdy nagle poślizgnęłam się i upadłam z impetem na podłogę.
-AAUUUAA!!!!-Wydarłam się łapiąc za lewą nogę.
-Daj spokój, wstawaj!-Zaśmiał się Phillip.
-OSZALAŁEŚ??!!!-Krzyczałam bardziej i ból się nasilał.
-Chyba coś zrobiłaś.-Daniel próbował pomóc mi wstać, ale to okazało się niemożliwe. Natychmiast podbiegł mój brat i wziął mnie na ręce. Aż płakałam.
-Jedziemy do szpitala.-Oznajmił Sjoenn.
-Ale najpierw się umyjmy.-Powiedział Daniel. Phillip pomógł mi w tym, nie wstydziłam się go ani trochę. Po pół godziny byliśmy na miejscu. Czekaliśmy tam długo, jednak w końcu obejrzał mnie lekarz. Pęknięcie kości strzałkowej. Gips na 3tygodnie. Zajebiście.
-Vicky nie możesz być sama. A ja wyjeżdżam na tydzień.-Mówił mój brat po powrocie do domu.
-Daj spokój. Poradzę sobie.
-Nie! Pojedziesz do rodziców.
-Ty chyba żartujesz. Chcesz, bym wylądowała w psychiatryku?!
-Jakby co, ja tu będę. Mamy treningi, ale rano.-Wtrącił Tande.-Zostań tu. Pomogę Ci.
-Dam sobie radę.
-Nie. Zostajesz z Danielem.

___________
Z racji, że 1rozdział był aż za krótki, daję już drugi 😊😊

czwartek, 9 marca 2017

ROZDZIAŁ I

Jak na złość, autobus musiał się spóźniać. Czekałam na niego pół godziny, ale i tak nie mógł przyjechać o czasie. Na szczęście nie było zimno, więc nie zmarzłam. W takich sytuacjach bardzo lubiłam obserwować ludzi. Kompletnie nie wiem, skąd mi się to wzięło. Najchętniej tych z daleka. Często również wyjmowałam wtedy aparat i robiłam im zdjęcia. Tak też było i tym razem. Mała dziewczynka biegająca z pieskiem. Starsza pani uśmiecha się, chociaż nie widzi słońca. Facet w średnim wieku ubrany w garnitur, który śpieszy się do pracy w dużej korporacji. Nie znając ludzi, czasami już na pierwszy rzut oka można coś o nich powiedzieć. Głównie o ich trudzie życia. Bardzo lubiłam takie chwile upamiętniać w obiektywie. Gdy inni widzieli co robię, zawsze patrzyli na mnie z pogardą. W końcu, jak można robić zdjęcia dla przypadkowych osób? Sama nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Nikt tego we mnie nigdy nie rozumiał. Może po prostu umiałam patrzeć, obserwować? Czasami zdarzało mi się dostrzec elementy, których inni kompletnie nie widzieli. Kiedy zrobiłam parę fotek, przyjechał spóźniony autobus. Nie było w nim tłumów, łatwo znalazłam sobie miejsce. Lubiłam tak usiąść ze słuchawkami i pomyśleć o wszystkim i o niczym. Nie jechałam jakoś długo, a przystanek miałam tuż pod swoim blokiem. Od rana nie przełknęłam ani kęsa, więc pierwsze co zrobiłam po wejściu do domu, to był obiad. W zamrażalce zauważyłam łososia, więc nie czekałam ani chwili dłużej. Uwielbiałam ryby, a tę już w szczególności. Jak najszybciej się dało, przyrządziłam ją razem z tuzinem warzyw. Starałam się odżywiać w miarę zdrowo. Choć często wychodziło kompletnie inaczej. No nic, takie życie. Zjadłam jak najszybciej się dało, po czym zaczęłam się ogarniać. Pod słowem "parapetówka" szykowała się impreza stulecia z całym teamem norge i nie tylko. Zastanawiało mnie jedynie to dziecko. Kim był ten tajemniczy kumpel mojego brata, który już założył rodzinę? Ubrałam czarne spodnie, czarną bluzkę i brązową kurtkę zamszową ramoneskę, a buty botki na obcasie. Swoje brązowe włosy do ramion związałam w wyższy kucyk, grzywkę jak zwykle zrobiłam nieco na prawą stronę. Makijaż też raczej dzienny. Podkład, kreska na górze i dole, lekko przyciemnione brwi. Po ogarmięciu udałam się na przystanek autobusowy. Nie miałam daleko, ale chciałam być już na miejscu. Nawet nie dzwoniłam domofonem, kod do mieszkania brata znałam na pamięć. Lokum znajdowało się na 4 piętrze. Już na klatce schodowej było słychać jakieś głosy. Gdy weszłam, zauważyłam dużo gości.
-O, Victoria!-Podbiegł do mnie Johann i przytulił.
-Johi, co tu się wyrabia?-Spytałam zaskoczona.
-Jak to co, parapetówka!-Zawołał radośnie i podał mi drinka. Widziałam głównie znajome twarze. Celina- dziewczyna Forfanga, Rosanna- moja bratowa, Elle- moja przyjaciolka. We cztery bardzo się kumplowałyśmy. Ponad to, zauważyłam Andersa Fannemela, Kennetha Gangnesa i Toma Hilde. Było też kilku naszych znajomych spoza skoczni.
-Vikuś!-Zawołał mój brat.-Choć do nas! Poznaj moich nowych lokatorów! To mój kumpel, Daniel Andre Tande. A to moja siostra, Vicky.
-Cześć, Daniel.-Uśmiechnął się blondyn i podał mi dłoń. Miał bardzo niebieskie tęczówki, które natychmiast rzucały się w oczy.
-Cześć, Victoria.-Odwzajemniłam.-Kojarzę Cię. Phillip dużo mi o Tobie mówił, ale nigdy nie miałeś czasu nas odwiedzić!
-Cóż, takie życie. A to moja dziewczyna, Melania. I nasz 3letni synek, Thomas.
-Miło mi.-Przywitałam się z bardzo zadbaną blondynką, po czym połaskotałam małego chłopca o brązowych włoskach.
-Jesteście pewni swojej decyzji? Dziecko pod dachem wraz z Phillipem?-Zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne, siostrzyczko.-Brat objął mnie ramieniem.
-Też się tego obawiam, ale nie mamy wyjścia.-Daniel trzepnął Sjoena w głowę.
-Danny, bo Cię wywalę!
-Uspokójcie się.-Warknęła Melania.
-Wyluzuj.-Skarcił ją blondyn, a ja wraz z bratek jedynie spojrzeliśmy na siebie znacząco. W tej chwili postanowiłam się wycofać. Jak najszybciej znalazłam swoje przyjaciółki, które plotkowały przy winie na kanapie.
-Co tam słychać?-Spytałam siadając koło Rosanny.
-Napisałam wreszcie ten scenariusz!-Zawołała radośnie Elle. Studiowała w szkole filmowej i pisała scenariusze do jednego z mniejszych teatrów w Oslo.
-Super! I z kim w końcu będzie Nelly?
-Przyjdź na sztukę, a się dowiesz!
-Jak dostaniemy osobiste zaproszenia, to każda z nas przyjdzie.-Oznajmiła Celina.
-Oj będą, będą.
-Cześć, można się przysiąść?-Podeszła do nas Melania.
-Jasne.-Zrobiłam jej nieco miejsca.
-Długo jesteście z Danielem?-Rosanna zaczęła torpedę z pytań.
-Jakieś 4lata.
-Oo, to sporo. Macie już ładny staż.-Uśmiechnęła się dziewczyna Forfanga.
-Nie da się ukryć. A Wy? Macie kogoś?
-Ja chodzę od dwóch lat z Johannem.
-Ja tyle samo z Phillipem.
-A my obie wolne jak piórka!-Powiedziała moja przyjaciółka wskazując na siebie i na mnie.
-Nasze zdrowie, Elle!-Stuknęłam się z nią kieliszkami.
-O to już sporo.-Melania zignorowała nas i zwróciła się do reszty dziewczyn.-Ale skoczkowie mało zarabiają, co? A to przecież sport ekstremalny!
-Moim zdaniem tyle, ile trzeba.-Uśmiechnęła się moja bratowa.
-Dajcie spokój, nawet na waciki nie starcza!-Kontynuowała dziewczyna Daniela.
-Jak komuś za mało, to powinien sam iść do pracy.-Zasugerowałam.
-Tak? Przy dziecku to nie jest takie łatwe!
-Cóż, tak bywa...-Powiedziała Elle. We cztery spojrzałyśmy ukradkiem po sobie. Zapowiadało się niezłe mieszkanko dla mojego brata....

_____________
A więc jest i pierwszy rozdział! Nieco krótki, ale to w końcu początek 😊
Pewnie trochę szok, że to Daniel ma dziewczynę i dziecko, co?
Czekam na Wasze opinie 😊😊

sobota, 4 marca 2017

PROLOG

Moje życie było ostatnim czasem bardzo poukładane. Nie działo się w nim nic szczególnego, zasługującego na większy aplauz. Regularnie chodziłam do pracy, która jednocześnie była moją wielką pasją. Fotografia. Kochałam ją od dziecka. Rodzice z początku sprzeciwiali się jej, jednak musieli zrozumieć, że to jedyna droga, która mnie uszczęśliwi. Nasze częste kłótnie na ten temat kompletnie nie szły w parze z dobrą atmosferą w domu. Jedyne, na kogo tam mogłam liczyć pod tym względem, był mój o rok młodszy brat. On doskonale rozumiał, jak to jest robić coś, co się naprawdę kocha. I nie pojmował, dlaczego matka i ojciec pozwolili mu na realizowanie swoich planów, a mnie koniecznie chcieli wysłać na medycynę. W końcu, wybrany przeze mnie zawód był dużo bardziej bezpieczny od jego. Ja nie skakałam na nartach po 100-200 metrów dla frajdy, tylko robiłam bardzo ładne zdjęcia. Kiedy w miarę oprzytomnieli, dostałam na 16 urodziny swoją pierwszą w życiu lustrzankę. Nie rozstawałam się z nią ani na chwilę. Wtedy delikatnie przestali próbować ingerować w moje wybory, jednak nieraz nie omieszkali się sugerować, że nie są dobre. Mimo wszystko, udało mi się dostać i to za pierwszym razem na studia do jednej z najbardziej renomowanych uczelni artystycznych w Norwegii, i to w Oslo. Dzisiaj już jestem na czwartym roku i pracuję w dobrze płatnym zakładzie fotograficznym. Na zajęciach mamy zarówno fotografię, jak i elementy grafiki komputerowej, Dość nietypowe połączenie, ale w tej norweskiej szkole tak już było. I bardzo mi się to podobało.
Pomimo wszelkich sprzeciwów, okazało się że mój zawód jest na tyle dobry, że stać mnie samą na wynajęcie niedużego mieszkanka w Oslo i na jako takie życie. Kilka przecznic dalej swoje lokum miał mój brat. On wolał raczej większe przestrzenie, dlatego też miał aż trzy pokoje. Dla mnie było idealnie, czasami mogłam u niego przenocować. Zwłaszcza, gdy robiliśmy jakąś małą imprezkę wraz z naszą ekipą. Właśnie... nie jesteśmy typowym rodzeństwem. Może i w dzieciństwie uwielbialiśmy się tłuc, jednak tak naprawdę cały czas się wspieraliśmy. Może to i przez rodziców. W związku z tym, nawet i znajomych mieliśmy wspólnych. Każdy na początku się śmiał, że jak to można tak trzymać z bratem/siostrą. Jednak potem im to wszystko przechodziło i nie mieli z tym problemu. Zwłaszcza, że byliśmy bardzo zgrani.
Wiosna w Norwegii jest naprawdę piękna. Fiordy i inne widoki zapierały dech w piersiach. Idealna pora roku dla fotografa :) Wtedy najczęściej chodziłam na bardzo długie spacery, wszelkie krajobrazy zamykałam w obiektywie swojego aparatu. Swoje prace czasami udawało mi się wystawiać w galeriach sztuki, jednak to było bardzo trudne. Właśnie tak samo było i tym razem. Tego dnia przejechałam się nad morze, a następnie w domu wywołałam swoje dzieła. Jednak to nie o nie tym razem chodziło. Kilka miesięcy wcześniej byłam z bratem w górach. Kompletnie zapomniałam, ile tam napstrykałam fotek! Ostatnio udało mi się do nich dotrzeć, więc jak najszybciej chciałam, aby ujrzały światło dzienne. Pojechałam do galerii, jednak niestety nie chcieli mnie przyjąć. Stwierdzili, że są  zbyt zimowe, nie pasują do aktualnie pasującej aury. Zawiedziona ich postawą skierowałam się na przystanek autobusowy. Jak na złość, idealnie pasujący bus był za pół godziny. Nie miałam nic do roboty, więc usiadłam i po prostu czekałam. W tej chwili rozdzwonił się mój telefon. Gdy go wyjęłam, zobaczyłam że na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie rok młodszego brata
-Hej Phillip, co tam?-Spytałam uśmiechając się sama do siebie.
-Hej, Vicky! Co porabiasz?-Jego głos zawsze brzmiał radośnie.
-Czekam aż przyjedzie 134. Znowu nie przyjęli moich prac...-Posmutniałam.
-Kiedyś będą żałować, że to nie oni Cię odkryli! Masz jakieś plany na teraz?
-Hm... W sumie to nie.... A czemu pytasz?
-Wpadnij do mnie. Pamiętasz, jak Ci opowiadałem, że chyba mi zaczyna brakować na mieszkanie?
-Powinieneś zamienić je na jakieś mniejsze!
-Właśnie znalazłem rozwiązanie! Okazało się, że kumpel wraz z dziewczyną i dzieckiem chwilowo nie mają gdzie zamieszkać, więc im odstępuję pokój. Dorzucą się sporo. Im to wyjdzie taniej, jak i mi!
-Ty i mieszkanie z dzieckiem?-Uniosłam brew.
-Zgadza się. Damy radę!-Zawołał.
-A co to za kumpel? Znam go?
-Ze słuchu tak. To wpadniesz wieczorkiem? Dzisiaj się wprowadzili i robimy małą parapetówkę. Będą też nasze ziomki.
-No dobra. Zawiozę prace do domu i jestem!


________________

Z racji braku snu naszło mnie na utworzenie nowego bloga :))
Co prawda, już raz pisałam o Norge i bohaterką też była Victoria, jednak mam sentyment do tego imienia :P
Mam nadzieję, że zostaniecie!