sobota, 29 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ VIII

Kolejne dni znowu mijały i mijały. Ale tym razem to nie była zwykła rutyna. Co prawda, codziennie chodziłam do pracy, a w weekendy nadal studiowałam. Ale teraz było nieco inaczej. Teraz miałam dosłowne głowę w chmurach. Niemal każdego dnia po cichu przychodził do mnie Daniel. A ja coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Wiedziałam, że to nie jest dobre. Ale nic nie mogłam poradzić na własne uczucia. Wierzyłam mu, że po jakimś czasie zostawi Melanię. Jeżeli chciałam z nim być, musiałam wytrzymać przez jakiś czas w takim układzie, jaki istniał. Ani trochę nie odpowiadał mi ten trójkąt, ale nie mogłam nic na to poradzić. Siedziałam tak i rozmyślałam nad wszystkim, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi.
-Ciocia, ciocia!!!-Rozniósł się wesoły dziecięcy głos.
-A kto to mnie odwiedził?-W moje ręce wpadł mały Thomas.
-Stęskniliśmy się za Tobą.-Za nim do mieszkania wszedł Daniel. Od razu się uśmiechnęłam. Mając na rękach jego syna podeszłam do blondyna i delikatnie przytuliłam. Przy dziecku nie zamierzaliśmy okazywać sobie żadnych uczuć, taką mieliśmy zasadę. Jednak skoczek i tak nie omieszkał się złożyć delikatnego pocałunku na moim policzku.
-Co tu robicie, łobuzy?-Spytałam kierując się w stronę kanapy.
-Byliśmy w okolicy, więc postanowiliśmy wpaść chociaż na chwilkę.-Daniel nie spuszczał ze mnie wzroku, co mi jak najbardziej pasowało.
-To był bardzo dobry pomysł.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Ciociu, zobacz jakiego mam misia!-Thomas wyjął zza pazuchy niedużego pluszaka.
-Jaki śliczny! A skąd go masz?
-Od mamusi, dała mi go.-Dlaczego za każdym razem na słowo "mamusia" robiło mi się niedobrze?
-Przekaż jej, że bardzo ładny!-Udałam jednak, że mnie to kompletnie nie ruszyło.
-Ciociu... a masz może jakąś czekoladkę?-Mały spytał bardzo niepewnym głosem, aż się zaśmiałam.
-Thomas!-Skarcił go Daniel.-A co to za zachowanie? Nieładnie tak domagać!
-Przepraszam...
-Oh, daj spokój. Rodzice są od wychowywania, a ciotki są od rozpieszczania tych słodkich maluchów!-Ucałowałam pociechę w głowę, po czym wstałam w kierunku kuchni.
-Jak tak pójdzie, to będę musiał mu kupować ubranka jeszcze większe! A on i tak rośnie jak na drożdżach!-Oznajmił wstając za mną.
-Przynajmniej pieniądze pójdą na coś bardziej pożytecznego, niż cycki Melanii.-Jak zwykle najpierw powiedziałam, a dopiero później pomyślałam.-Przepraszam, nie chciałam...
-Nie szkodzi.-Odpowiedział Daniel. Chociaż widziałam, że i tak się bardzo zmieszał. A może w sumie to i lepiej, że nie ugryzłam się w język? Może lekkimi docinkami uda mi się przyspieszyć ich rozstanie. Kiedy sięgnęłam do szafki w celu wyjęcia czekoladki poczułam, jak zbliżył się do mnie od tyłu. Chwilę później objął mnie w pasie, po czym złożył pocałunek na moim karku. Po moim ciele rozlała się fala ciepła.
-Przecież tu jest Thomas.-Szepnęłam, chociaż kompletnie nie chciałam by przestawał,
-Jest zajęty swoją zabawką.-Pocałował mnie jeszcze raz, po czym oddalił się w kierunku syna. Przez chwilę stałam w bezruchu, sparaliżował mnie kompletnie. Jednak udało mi się ochłonąć i przynieść dla małego słodycze. Chwilę porozmawialiśmy, po czym włączyłam dla małego bajkę. Daniel zaczął opowiadać o treningu. Ale nie umiałam go w pełni słuchać. Delikatnie oparłam rękę na jego torsie, po czym zaczęłam go nieco masować. Przybliżyłam twarz do jego ramienia i ją na niej położyłam.
-Wiesz, chyba mu przeszkadzamy.-Wyszeptałam mu do ucha.
-Też mi się tak wydaje.-Uśmiechnął się. Powiedzieliśmy Thomasowi, że musimy chwilkę porozmawiać, po czym udaliśmy się do sypialni. Nie wytrzymałam, natychmiast wskoczyłam mu w ramiona, a usta wbiłam w jego. Gdy byłam z nim, czas się zatrzymywał w miejscu. W pewnym momencie Daniel stracił równowagę i upadliśmy na łóżko. Nie wyrabiałam ze śmiechu, więc po prostu się w niego wtuliłam.
-Jutro pójdziemy na kolację.-Oznajmił mi nagle.
-Na kolację? Jak to?-Zdziwiłam się.
-Tak normalnie. Elegancka kolacja.
-Ale... przecież ktoś nas może zobaczyć.-Patrzyłam mu prosto w oczy.
-Wybiorę taką restaurację, że nas nikt nie znajdzie.-Pocałował mnie.
-Z Tobą na koniec świata.-Wyszeptałam.
-Musimy już iść.-Nagle przerwał.-Ale przyjadę po Ciebie jutro o 18.
Po tych słowach wstał i poszedł po dziecko. Byłam bardzo szczęśliwa, nie mogłam przestać się uśmiechać. Nawet jakoś tak rano lepiej mi się wstawało do pracy. A czas w niej leciał wyjątkowo szybko. Kawa smakowała lepiej, niż zwykle. Dzisiaj pracowałam tylko do 12. Zaraz po powrocie do domu, przyjechała do mnie Elle. Kompletnie nie umiałam się skupić, cały czas byłam rozkojarzona. Przyjaciółka od razu zauważyła, że coś jest na rzeczy. Ale niestety, nie mogłam jej o niczym powiedzieć. A tak bardzo chciałam to zrobić... Jednak o naszym romansie kompletnie nikt nie mógł się dowiedzieć. Nie zamierzałam robić z Daniela tego, który zostawia rodzinę. A sama bym była postrzegana jako ta, co ją rozbiła. Tak łatwo jest ludziom oceniać, chociaż nie wiedzą jaka była prawda, jak się układało między nimi niemal od samego początku. Przez to musiałam okłamać Elle, że wieczorem jestem umówiona z moją kuzynką, która przyjechała do rodziców. I ja do nich tam jadę. Udało mi się jej pozbyć ok godziny 16. Niemal od razu zaczęłam przygotowywać się na randkę. Znalazłam w szafie błękitną przylegającą bandażową sukienkę na grubych ramionkach. Do niej dobrałam beżowe dodatki, łącznie ze szpilkami i kurteczką ramoneską. Miałam długie włosy, dzięki czemu mogłam sobie pozwolić na grube loki. Makijaż dobrałam raczej delikatny. Punkt 18 usłyszałam pukanie do drzwi. Niemal do nich podleciałam.
-Wyglądasz pięknie.-Daniel pocałował mnie i wręczył cudowną różę. Aż się lekko zarumieniłam. Chwilę zajęło mi nakładanie kurtki, po czym udaliśmy się do auta. Jechaliśmy dosyć długo, po czym zaparkowaliśmy pod dosyć ładnym budynkiem. Kiedy weszliśmy do środka aż mnie zatkało. To wyglądało na bardzo drogą restaurację. Wnętrze miała wręcz królewskie. Dominowało złoto i czerwień.
-Daniel, nie stać nas na to.-Powiedziałam sparaliżowana.
-Nie marudź.-Odpowiedział, po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził do kelnera.-Witam, mieliśmy rezerwację na nazwisko Tande.
-Owszem, zapraszam.-Oznajmił mężczyzna, po czym zaprowadził nas do stolika i wręczył karty. Kiedy zobaczyłam te ceny zatkało mnie jeszcze bardziej.
-Daniel, ile tutaj wszystko kosztuje!
-Nawet nie waż się na to patrzeć. Wybierz to, na co masz tylko ochotę.
Czułam się tym bardzo skrępowana, jednak przystanęłam. Ale wybierałam wszystko najtańsze, tłumacząc skoczkowi, że mam na to ochotę. A tak naprawdę nawet nie miałam pojęcia co zamawiam. Jako pierwsze przyszły przystawki i wino. Smakowało wybornie, jednak najbardziej czekałam na danie główne. Kiedy przyszło, oniemiałam. Okazało się, że zamówiłam owoce morza. I to tak podane, że było doskonale widać, co za stworzenia jem. Byłam w szoku i nie dało się ukryć, że nie kryłam swojego zmieszania. Kompletnie nie wiedziałam jak się za to zabrać. Daniel aż się śmiał z mojej miny, co mnie jedynie zmotywowało do działania. Kiedy w końcu udało mi się za to zabrać, zaczęłam się tym wręcz bawić. A jedzenie było wyborne! Po głównej kolacji zamówiliśmy deser i ponownie dolaliśmy do naszych kieliszków wino. Pod stołem nawzajem mizialiśmy się stopami po nogach. Atmosfera była wyborna, jednak i coraz bardziej się zagęszczała. Po pewnym czasie postanowiliśmy się stąd wynosić. Zamówiliśmy taksówkę i udaliśmy się do mnie do mieszkania.
-Jakie masz alibi?-Szeptałam mu do ucha, podczas gdy on dotykał mnie cały czas po udzie.
-Powiedziałem, że piję z kumplem z liceum.-Aż się zaśmiałam.
-Ja powiedziałam Elle, że przyjechała do nas kuzynka.
-Czyli... teoretycznie jestem dziewczyną.
-Nawet jesteś podobny!-Uniosłam brwi, Wtedy kierowca podjechał pod mój blok. Kiedy weszliśmy do mieszkania, nie wytrzymaliśmy. Wręcz zerwaliśmy z siebie ubrania i udaliśmy się do sypialni.

piątek, 21 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ VII

DANIEL

Od kilku dni nie mogłem zebrać myśli.Cały czas w głowie miałem Victorię. Co się ze mną działo? Jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji, nigdy nie działo się ze mną nic tak dziwnego, jak teraz. Ciągle przed oczami miałem jej śliczne, czekoladowe oczy. I ten jej uśmiech. Nawet, gdy miała złamaną nogę, nie narzekała ani trochę. Była taka... naturalna. Kompletnie inna, niż wszystkie panienki, które spotykałem na swojej drodze. One ciągle mi opowiadały o swoich kompleksach, o tym jakie są z nimi biedne. A ona? W Oddzie złapała się raz w żartach za swój brzuch, stwierdziła że ma lekką oponkę (której nie miała) i... zaczęła się śmiać, że w razie powodzi przynajmniej się nie utopi! Ani razu nie słyszałem, by kobieta miała aż tyle dystansu do samej siebie. Od tamtego pocałunku minął tydzień. A ja byłem największym idiotą, jaki istnieje na świecie. Mało brakowało, a doszłoby do czegoś więcej. Tyle, że przecież doskonale widziałem, że nie jest to łatwa dziewczyna, która szybko wskakuje do łóżka. Ta była wyjątkowa. Po tej sytuacji nie odezwałem się do niej. Cały czas plułem sobie o to w brodę. Zamiast przeprosić, zachowywałem się jak palant. Thomas z kolei nie dawał mi spokoju, bym nie mógł o niej myśleć. Odkąd Vicky się nim zajęła, ciągle o niej gadał. ,,Ciocia Vicky to, ciocia Vicky tamto...". Melania aż dostawała szału. A mi się to podobało, nie tylko jego z naszej rodziny urzekła swoją osobą. Siedziałem i myślałem na kanapie w mieszkaniu u Phillipa. Phillipa... Mojego najlepszego kumpla. I jej brata. To też nie była dobra sytuacja. W pewnej chwili młodszy skoczek wskoczył na miejsce obok mnie, przez co aż podskoczyłem.
-Musisz mnie straszyć?!-Zawołałem zirytowany.
-Nie mogłem się powstrzymać!-Zaczął się ze mnie śmiać.-Masz pozdrowienia od Victorii.
Na dźwięk jej imienia przeszły mnie ciarki.
-Dzięki... Widziałeś się z nią?-Spojrzałem na niego.
-Właśnie u niej byłem.-Oznajmił Phillip, po czym wstał do kuchni. Był zawsze nienajedzony.
-Co... u niej słychać?-Spytałem ostrożnie.
-A wiecznie nie ma czasu. Pracuje i chodzi do szkoły.-Odpowiedział przeżuwając kolejne kęsy kanapki.
-I pewnie zajęta swoim facetem?-Powiedziałem bardzo wolno.
-Facetem? Jakim facetem?-Zdziwił się skoczek.
-A nie ma?
-Weź  mnie nie strasz! Już myślałem, że o czymś nie wiem! Nie ma.-Zawołał znowu rzucając się na miejsce obok mnie.
-A ok. Byłem pewny, że ma.
-Nie. Odkąd się rozstała z Andreasem, nie słyszałem aby się z kimś spotykała.
-Kim był Andreas?-Zaciekawił mnie.
-Jej ex. Byli ze sobą raptem kilka miesięcy. Ale on już wtedy na nią bardzo naciskał. Mieszkanie, ślub, dzieci. Ona się przestraszyła, nie chciała tak wszystkiego przyspieszać. Nie była gotowa. Próbowała mu o tym powiedzieć, ale się nie dało. Więc z nim zerwała.
-Dawno to było?
-Jakiś rok temu.
-Może nadal coś do niego czuje?
-Nie sądzę. Raczej to nie była jej wielka miłość, jakoś długo po nim nie płakała
Gdy dokończył zdanie, do mieszkania weszła Melania z Thomasem. Mały natychmiast wpadł mi na kolana, przytulając się do woli.
-Thommy!-Zawołał do niego Phillip.-Ciocia Victoria kazała Cię od siebie wyściskać i ucałować!
Na te słowa mój synek szybko się przesunął w stronę naszego lokatora i poddał się pieszczotom "od cioci"
-Mówiąc tak, cały czas go na nią nakręcasz.-Skarciła go Melania.
-Przecież jak kogoś polubi, to już tak ma.-Odpowiedziałem.-Jakoś wcześniej Ci to nie przeszkadzało.
-I musiałem mu przekazać wiadomość od mojej siostry!-Odrzekł Phil.
Jak na zawołanie mały od razu zaczął gadać o niej. Jednak robiło się już dosyć późno, więc trzeba było go położyć. W pewnym momencie jego buzia przestała trajkotać, a sam usnął mi w ramionach. Podniosłem go i zaniosłem do naszego pokoju. Gdy położyłem go u niego, usiadłem na nasze łóżko i się nieco zawiesiłem. Ostatnio za dużo myślałem. Wtedy nagle poczułem, jak ręce Melanii oplatają mnie w pasie, a jej głowa wylądowała na moim ramieniu. Nie miałem jakoś nastroju do kochania się, co też i jej powiedziałem. Jednak ona nie dała za wygraną. Zdjęła z siebie górną część ubrania i zaczęła jeździć swoimi sztucznymi cyckami po moich plecach. Nie da się ukryć, że się aż wzdrygnąłem. Natomiast jej ręce powędrowały w kierunku krocza. Tego było za wiele, nie umiałem się opanować. Odwróciłem się do niej i wpiłem usta w jej. Cały czas wyobrażałem sobie, że to siostra Sjoena...


VICTORIA

Cały tydzień mijał mi cholernie szybko. Odkąd wróciłam do pracy cały czas był jej nawał. Podobno, gdy byłam na zwolnieniu, nie wyrabiali się. Tak dosłownie. Wróciłam w idealnym momencie. Z kolei w weekend uczelnia. I to zajęcia, w których musiałam uczestniczyć. Tak nie chciało mi się wracać, na zwolnieniu było cudownie. Odpoczęłam jak nigdy wcześniej. Aktywnie, a tak lubiłam najbardziej. Jednak od tygodnia miałam mocno namieszane w głowie. Spowodował to Daniel. Cały czas mi siedziała ta sytuacja na kanapie. Pamiętałam jak mówił, że nie kocha Melanii. Ale co to miało oznaczać? Chciał sobie ufundować romans, skoro nie zamierzał z nią zrywać? Kompletnie nie rozumiałam jego toku myślenia. Dzięki Bogu mogłam rzucić się w wir roboty, więc nie rozważałam tego zbyt często. Zaraz po zajęciach pojechałam od razu na miasto. Umówiłam się tam na obiad z Elle. Przyjaciółka czekała na mnie przy naszej ulubionej knajpce. Przywitałyśmy się gorąco, po czym weszłyśmy do środka. Jak za każdym razem, były tutaj duże tłumy. Na szczęście od dawna miałyśmy zarezerwowany stolik. Usiadłyśmy na swoim miejscu, aż podszedł do nas kelner z menu. Nie wybierałyśmy jakoś bardzo długo. Mieli tutaj wspaniałe ryby, więc wybrałyśmy zestaw z dorszem. Musiałam jej opowiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło w ostatnim czasie. Nie widziałyśmy się dosyć dawno, więc było sporo do nadrobienia. Zaczęłam od całego wyjazdu do Oddy, a skończyłam na pocałunku. Elle była zszokowana, sama nie spodziewała się takiego zachowania od strony Daniela. Nie wiedziałam co robić, poprosiłam ją o radę. Przyjaciółka powiedziała, bym na razie zachowywała się normalnie. Może i mało co nie doszło do czegoś więcej, ale ostatecznie nie doszło! Zresztą, gdyby mu tak zależało, to na pewno by się odezwał. Wtedy zaczęłam myśleć jej tokiem i zgadzałam się z nim. Postanowiłam wybić sobie skoczka z głowy. Po przepysznym obiedzie stwierdziłyśmy, że obie dawno nie byłyśmy w kinie. Dlatego też skierowałyśmy się do pobliskiego w celu sprawdzenia repertuaru. Okazało się, że za pół godziny miał lecieć jakiś horror. A obie uwielbiałyśmy ciemne klimaty. Nie było dużej kolejki, więc szybko kupiłyśmy bilety. Potem udałyśmy się do bufetu, by wybrać zestaw popcorn i dwie cole. A co tam :)
-Siostrzyczko, Ty tutaj?-Usłyszałam za plecami. Kiedy się odwróciłam moim oczom ukazał się Phillip z Rosanną. Natomiast za nimi stał Daniel z Melanią. Przez chwilę mierzyłam blondyna wzrokiem, jednak zaraz przestałam.
-A co, trzeba czasami się odstresować!-Zawołałam w kierunku brata.-Ale jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy na tym samym filmie i to przypadkiem!
-A to zasługa Danny'ego! On wybierał!-Cieszył się Sjoeen
-Lubisz horrory?-Spytałam nieco zakłopotana blondyna. Nie umiałam mu już spojrzeć w twarz.
-To mój ulubiony gatunek.-Odpowiedział pogodnie, po czym podszedł wraz z partnerką bliżej nas.
-Jak można lubić jak się zabijają i straszą?-Zapytała Melania.
-Horrory to też ulubiony gatunek Victorii!-Usłyszałam Elle, na którą od razu skierowałam oczy. Specjalnie to powiedziała.
-Wiecie co, muszę pójść do toalety.-Stwierdziłam.
-Poczekaj, też chętnie pójdę.-Powiedziała Mel. Super. Nawet w kiblu nie mogę mieć spokoju. Okazało się, że jest tylko jedna ubikacja. Weszłyśmy obie, w końcu kobiety raczej się siebie nie wstydzą. Nie zamierzałam się nic odzywać, jednak dziewczyna Tande miała inny pomysł.
-Przegłosowali mnie z tym filmem.-Oznajmiła wzdychając.
-Podobno jest dobry.-Skwitowałam siedząc na desce....
-Daniel bardzo lubi narzucać mi pod tym względem swoje zdanie..-Nie wiedziałam co jej na to odpowiedzieć, więc ona kontynuowała.-Jak niemal we wszystkim.
-No widzisz, a ja przez te tygodnie odniosłam przeciwne wrażenie.-Nie mogłam się powstrzymać od ukąśliwości.
-Że niby ja narzucam mu? Kpisz sobie?
-Nie.-Spojrzałam jej prosto w oczy.
-Tak? A niby kiedy tak było?
-Nawet przy głupim wyborze obiadu. Codziennie.-Minęłam ją i skierowałam się w stronę drzwi.
-To akurat są istotne sprawy!
-Dobra... rób te siku, czy tam co i chodźmy.
-Przed chwilą zarzuciłaś mi hipokryzję!
-Daj spokój.-Powiedziałam poddenerwowana, po czym odkręciłam klucz. A drzwi ani drgnęły.
-Melania... Coś jest nie tak.
Blondynka podeszła natychmiast i sama spróbowała otworzyć. Chyba coś się zablokowało. Zaczęłyśmy pchać w nie z całej siły, jednak i to nic nie dało. Chwyciłam od razu za telefon, by poinformować naszych znajomych o problemie. Jednak nie miałam zasięgu. Melania miała dokładnie ten sam problem. No to nieźle... Wołałyśmy, ale chyba nikogo nie było w pobliżu. Dziewczyna Tande od razu zaczęła mnie o to obwiniać. Oczywiście, w formie krzyku. Nie wytrzymałam i również podniosłam na nią głos. Była tak irytująca, że bardziej się już nie dało. Zaczęła mi nawet wypominać to, że jej dziecko ciągle o mnie mówi. Ciekawe, czy to moja wina. Po jakiś 15 minutach usłyszałyśmy, jak ktoś otwiera drzwi. Za nimi był pracownik, wraz z naszymi znajomymi. Niemal wyskoczyłam z toalety jak z procy, nie mogłam aż patrzeć na blondynkę. Przez chwilę wahałam się, czy iść na ten film, jednak nie zamierzałam tego robić Elle. Spóźniliśmy się nieco, jednak na tyle, że po prostu ominęły nas reklamy. Taki paradoks, że przypadkowo kupiliśmy miejsca obok siebie. Tym samym moimi sąsiadami była przyjaciółka i .... Daniel. Miałam wrażenie, że gdy tylko opierałam ręką o podparcie, on starał się nawiązać ze mną kontakt dotykowy. Natychmiast cofałam się, by nie mógł tego robić. Krępowałam się, chociaż trochę mi się to podobało.
Film był bardzo fajny. Uwielbiałam takie klimaty. Jednak skończył się dosyć późno. Dzięki spotkaniu w kinie braciszek podwiózł mnie do domu. Zamknęłam za sobą drzwi, po czym udałam się w stronę sypialni. Nie minęło kilka minut, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
-Cześć.-Moim oczom ukazał się... Daniel.
-Hej.-Odpowiedziałam.
-Wpuścisz mnie?-Chwilę się wahałam, jednak pozwoliłam mu wejść do środka.
-Co tu robisz?
-Victoria, musimy pogadać. Zachowałem się jak dupek.
-Nie da się ukryć.-Odpowiedziałam sarkazmem.
-Nie odzywałem się. A powinienem. Ale... nie zamierzam Cię przepraszać za ten pocałunek.-Na te słowa aż spojrzałam w jego stronę,-Ale za to, że mało co nie doszło do czegoś więcej już tak. Wiem, że nie jesteś taka.
-Czegoś tu nie rozumiem... A raczej, wszystkiego nie rozumiem.-Marszczyłam brwi.
-Nie żałuję tego, co się wtedy wydarzyło. Nawet uważam, że dobrze się stało.
-Dobrze się stało?-Spytałam nie dowierzając.-Masz narzeczoną, dziecko i tak mówisz?
-Tak. Pamiętasz, gdy mnie spytałaś o zakochanie? Tzn... Co, jeśli się zakocham?
-Pamiętam.
-Chyba się w Tobie zakochałem.-Gdy to usłyszałam zrobiłam duże oczy.
-Słucham? Ty.. we mnie?-Ledwo trawiłam te słowa.
-Tak... I obiecuję, że zostawię Melanie. Ale nie mogę jeszcze teraz... Muszę przygotować do tego Thomasa... A to może trochę potrwać.
-Ale... Daniel...-Zaczęłam, jednak przyłożył mi palec do.
-Cii... Martwiłem się dzisiaj o Ciebie, wiesz?-Spytał, po czym złożył na moich ustach pocałunek.

________________________
Hej :)
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam.
Niestety, ale obowiązki rządzą się swoimi prawami :)


wtorek, 11 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ VI

Od mojego feralnego poślizgnięcia się na jajku minęły 3tygodnie. Właśnie tego dnia miałam wizytę kontrolną u ortopedy. Od rana krzątałam się i starałam się raz po raz pakować. Wszyscy mówili mi, bym nie była taka pewna, że już się zrosło. Kości potrafią się goić dużo dłużej. Jednak moja intuicja mówiła mi, że w moim przypadku wszystko potoczy się dobrze. Zwłaszcza, że tęskniłam już za swoim mieszkankiem. U mojego brata było mi dobrze, ale po mału zaczął mi doskwierać nasz układ. Melania bardzo lubiła prawić mi różne życiowe morały, na dosłownie każdy temat. Głównie tego, co by w sobie zmieniła, gdyby była mną. A to miałam według niej krzywy nos, a to aż za bardzo umięśniony brzuch. Chyba jedyne, o co mnie nie zaczepiła, to były piersi. Taki paradoks, że mówiła to tylko gdy byłyśmy same, lub ewentualnie przy Rosannie, Celinie i Elle. Przy Danielu i Phillipie nie wypominała mi nic. Znosiłam to ze względu na nich i Thomasa. Jednak kiedy jej uwagi coraz bardziej mnie drażniły, sama zaczęłam jej wytykać różne rzeczy. A to za mocno wypełnione usta, albo zbyt napompowane cycki. Nie dało się ukryć, że między nami coraz bardziej zgrzytało. Lecz najdotkliwiej denerwowało mnie w niej to, że... była dziewczyną Daniela. Odkąd wróciliśmy z Oddy zaczęłam na niego patrzeć z innej perspektywy. Lepszej. I chyba delikatnie mi na nim zależało. Dlatego nie czułam się komfortowo, gdy widziałam ich pocałunki. Albo kiedy w nocy było słychać pojękiwania dochodzące z ich pokoju. Niby jej nie kochał, niby denerwował go jej coraz bardziej plastikowy wygląd, a bardzo szybko lądował z nią w łóżku. Faceci jednak naprawdę myśleli głównie swoim członkiem. Dlatego wręcz pragnęłam się z tamtąd wyprowadzić. Gdy nadeszła odpowiednia godzina, Phillip zawiózł mnie do przychodni. Czekałam w niej 2h. Dostałam skierowanie na zdjęcie gipsu, następnie na znajdujące się w tym samym budynku RTG, po czym udałam się do lekarza. Byłam lekko zestresowana, jednak doktor miał dla mnie dobre informacje. Pęknięcie w mojej kości nie było jakieś duże, więc te 3tygodnie wystarczyły do pełnego zagojenia. Byłam taka szczęśliwa! Phillip namawiał mnie do pozostania u niego jeszcze przez kilka dni, tak dla profilaktyki. Ale ja już chciałam wracać do siebie. Wystarczyło jedynie podjechać do jego mieszkania po moje spakowane walizki, po czym mogłam wrócić do swoich czterech kątów. Pierwsze co zauważyłam, to porządek. Nie było mnie tyle czasu, a mieszkanie było zadbane, kwiaty kwitły. Musiałam podziękować przy najbliższej okazji Danielowi, który dostał do niego klucze od Phillipa i co jakiś czas tutaj zaglądał. Nie wyglądał na aż tak odpowiedzialnego, poraz kolejny pozytywnie mnie zaskoczył. Wieczorem wreszcie mogłam w pełni wskoczyć do wanny. Jak mi tego brakowało! U Phillipa musiałam nieźle kombinować, aby nie zamoczyć gipsu. Cudownie położyć się spać w swoim łóżku! Udało mi się zasnąć niemal że od razu. Jednak musiałam wstać wcześnie rano. Kończyło mi się zwolnienie lekarskie i nie mogłam go już przedłużyć. A fajnie tak nic nie robić 😊 Rano ledwo wstałam. Ale musiałam to zrobić. Ubrałam się, zjadłam śniadanie. Umyłam głowę, umalowałam się, po czym udałam się do pracy. Przyjęli mnie tam bardzo ciepło, jednak nie było czasu na rozmówki. Nasz zakład był bardzo oblegany. Już chwilę później miałam za zadanie zrobienie kilku portretów. Dzisiaj pracowałam od 8 do 16, a o 12 miałam przerwę. Zawsze miałam na nią jakiegoś "lunch boxa" własnej roboty. Tym razem postawiłam na najprostsze z możliwych rozwiązań: ryż z kurczakiem w sosie pomidorowym. Prostota zawsze była najlepsza :) Kiedy byłam w połowie posiłku, rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu przeczytałam ,,Daniel".
-Halo?-Odebrałam z pełną buzią.
-Hej, Vicky! Słuchaj, co robisz?
-Aktualnie jem w pracy. A co się stało?
-Do której pracujesz?
-16.
-Jak dobrze!-Niemal krzyknął.-Mam do Ciebie ogromną prośbę... Czy mógłbym Ci podrzucić o 17 Thomasa? Melania od dawna ma jakieś plany, z których nie może zrezygnować, a ja przed chwilą dostałem telefon od trenera, że muszę się koniecznie stawić o 17.30 na treningu... Nie mam z kim go zostawić, Twój brat jedzie ze mną...
-Jasne, nie ma problemu! Tylko od razu mówię, że nigdy nie miałam do czynienia z dziećmi, nie mam pojęcia jak się nim zajmować.
-Spokojnie, nie jest trudnym dzieckiem. Dziękuję Ci bardzo, nawet nie wiesz jak mi w tej chwili pomagasz!
-Drobiazg. Ty się mną zajmowałeś dwa tygodnie!-Aż się uśmiechnęłam do siebie przypominając ten czas.-Przepraszam Cię, ale kończy mi się zaraz przerwa, a muszę jeszcze dokończyć obiad.
-Jasne, dziękuję! I do zobaczenia!-Zawołał na pożegnanie.
Zjadłam swój ryż z kurczakiem, po czym wróciłam do pracy. Do końca dnia miałam jeszcze dużo klientów. Ale jakoś poprawił mi się humor. Do domu niemal biegłam. Jeszcze skoczyłam szybko do sklepu, by mały miał co u mnie zjeść. I oczywiście po jakieś słodycze :) Nie zamierzałam być tą złą ciotkę hehe. Gdy weszłam do mieszkania była godzina 16.30. Miałam pół godziny, aby tutaj ogarnąć. Jeszcze nie zdążyłam się od wczoraj rozpakować, więc teraz natrafiła się do tego idealna okazja. A nagle zrobiłam to dosłownie w sekundę. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Za nimi zobaczyłam uśmiechniętą twarz Daniela, który trzymał na rękach dziecko.
-Hej!-Zawołałam zadowolona, po czym wpuściłam ich do środka.
-Jeszcze raz nie wiem jak Ci dziękować, wybawco!-Zawołał Daniel.-Jak mogę Ci się odwdzięczyć?
-Wystarczy tutaj!-Wypchnęłam w jego stronę policzek i wskazałam na niego palcem. Bez żadnego namysłu obdarował mnie soczystym buziakiem. Na szczęście miałam nieco podkładu, bo inaczej zauważyłby jak się rumienię.
-Chciałaś to masz.-Posłał mi swój uroczy uśmiech.-Tutaj są jego rzeczy. Różnie bywa, więc wziąłem też coś do przebrania. Jakby co, mały już nie śpi w dzień, kładziemy go tak 21-22.
-Poradzimy sobie.-Położyłam rękę na jego ramieniu.
-Trening kończę tak o 19.30, więc ok 20 przyjadę po niego.
-Nie ma problemu!
-Obiecasz tatusiowi, że będziesz grzeczny?-Daniel ukucnął przed synkiem i patrzył na niego zatroskanym wzrokiem.
-Nie.-Odpowiedział Thomas. Zaśmialiśmy się.
-Masz być grzeczny, bo ciocia da Ci klapsa!
-Daniel!-Skarciłam go. On udał, że tego nie słyszał, po czym wyszedł z mieszkania. A my zostaliśmy sami. Mały najwyraźniej póki co się mnie wstydził. Stanął spinając wszystkie mięśnie i uśmiechając się nerwowo. A przecież spory czas mieszkaliśmy razem, i nieraz spędzaliśmy wspólnie czas.
-Jesteś głodny?-Spytałam podchodząc do niego.
-Nie.-Odpowiedział nieśmiało.
-A może chcesz coś słodkiego?-Po moim pytaniu zauważyłam, że mięknie.
-A co masz?
-Coś dobrego.-Uśmiechnęłam się, po czym wyciągnęłam w jego stronę rękę.-Chodź.
Niepewnie, ale złapał mnie za dłoń, po czym udaliśmy się do kuchni. Chłopca posadziłam na krześle, po czym podałam mu czekoladkę. Natychmiast poprawił mu się humor, a nieśmiałość zniknęła. Od tej chwili nawijał jak najęty. Ciągle opowiadał o kotkach i pieskach, jakie widział u babci i dziadka. Potem przeszedł na jakiegoś kuzyna, który ma dużego konia. I tak w kółko. Co chwila również wspominał, czego to nie robił ze swoim tatusiem. A to, że dostał od niego na święta pierwsze nartki. A to, jak go zabrał na górkę i uczył na nich jeździć. Widać było, że jest bardzo mocno przywiązany do Daniela. O Melanii nie wspomniał ani słowem. Mimo wszystko to było dziwne. Chyba, że tak rzadko widuje ojca, że aż bardzo mocno za nim tęskni. Potem lekko zgłodniał, więc przygotowałam mu coś do jedzenia. Po posiłku mały cały czas chciał się bawić. Zaczęliśmy więc w chowanego. Nie mogłam inaczej, dla takiego szkraba musiałam dać jakieś fory. Dzięki temu wygrał i był z tego powodu bardzo zadowolony. W pewnej chwili moje zboczenie zawodowe sięgnęło zenitu. Nie wytrzymałam i chwyciłam rękoma za aparat. Zaczęłam ustawiać Thomasa do zdjęć. Rola modela najwidoczniej przypadła mu do gustu, robił to z wielką ochotą. Wyjęłam również statyw, abym mogła też mieć z nim kilka fotek. Kiedy usiedliśmy razem na kanapie Thomas w ostatniej chwili zbliżył się do mnie i dał całusa w usta. Wszystko zostało uwiecznione na fotografii. Zadziwiające, że zrobił to kilkakrotnie, za każdym razem w najmniej oczekiwanym momencie. Mały tatuś! Tak jak on, lubił robić niespodzianki. Potem postanowiliśmy obejrzeć jakąś bajkę. Nie mogłam się powstrzymać, spytałam czy mogę mu pokazać moją ulubioną z mojego dzieciństwa. Chętnie przystanął na moją propozycję. Podeszłam więc do kina domowego i wyjęłam nagranego na płycie... ,,Króla lwa". Doskonale pamiętam, jak katowałam go po kilka razy dziennie. Aż uszkodziłam taśmę od kasety video! Nie zdziwię się, jeżeli nadal pamiętam wszystkie możliwe dialogi. Thomasowi ewidentnie przypadły do gustu przygody małego Simby. Siedział obok mnie całkowicie skupiony na bajce, nie odzywając się ani słowem. Pierwsze zdania powiedział dopiero po seansie. Coś wspomniał, że to była bardzo fajna bajka. Obiecałam mu, że następnym razem obejrzymy drugą i trzecią część. Zauważyłam, że mały nieco zasypia. Dlatego też zaprowadziłam go do swojej sypialni i położyłam na łóżku. Musiał być bardzo zmęczony, bo zasnął natychmiast. Gdy wróciłam do salonu usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko podeszłam, aby je otworzyć. Stał w nich Daniel, więc szybko go wpuściłam do środka.
-Hej.-Przywitał mnie uściskiem.-A gdzie Thomas?
-Zasnął w drugim pokoju.-Uśmiechnęłam się niepewnie.
-Zasnął? O 20? Jak Ty tego dokonałaś?-Spytał nie dowierzając.
-Widocznie mam swoje sposoby.
-A nie broił zbyt mocno?
-Thomas? Broił? W życiu! To cudowne dziecko! Tylko bardzo bardzo dużo gada.-Zaśmiałam się.
-A to mu się strasznie rzadko zdarza! Widocznie musiał Cię mocno polubić.-Skierował się za mną do kuchni.
-Dzięki.-Odpowiedziałam nieśmiało.-Napijesz się wina?
-Dziękuję, ale jestem autem.
-Przecież mieszkacie tylko dwie ulice dalej.
-A w sumie, może i chętnie. Już nieraz nosiłem małego na rękach.-Oznajmił siadając na kanapie. W międzyczasie wyjęłam z lodówki wino i poszukałam otwieracza wraz z kieliszkami. Kiedy umiejscowiłam się obok niego, podałam mu butelkę, aby ją otworzył. W końcu był facetem! Zaczął mi opowiadać, jak było na treningu. Stoeckl jak zwykle wycisnął z nich siódme poty. Podobno mój braciszek aż padł. Widocznie był w gorszej kondycji fizycznej. Ostatnio miał głównie kontuzje, więc nie ma się czemu dziwić. Miał trochę do nadrobienia w tej kwestii. Potem przeszliśmy na rozmowy dosłownie o wszystkim i o niczym. Phillip umiał mnie rozbawić, ale jeszcze nikomu nie udało się doprowadzić mnie w tym do łez. A Danielowi w tej chwili się to udało. Po trzecim kieliszku wina już w ogóle nie było tematów tabu. Nie byliśmy nawet podpici, jednak wino podziałało na nas w sposób relaksujący. Obydwojgu się to należało. Ja najpierw cały dzień spędziłam w pracy, po czym zajmowałam się dzieckiem. A Daniel miał z kolei na odwrót- najpierw opiekował się synem, a potem miał trening. A to jest jego praca :) Po jakimś czasie przybliżyliśmy się do siebie i zaczęliśmy wręcz że szeptać. Nagle Daniel przysunął się do mnie jeszcze bardziej, po czym pocałował mnie w usta. Nie broniłam się, oddałam mu ten pocałunek. Miał cudowne usta, takie miękkie i pełne. Nigdy nie patrzyłam na tę część twarzy u mężczyzn, jednak on był wyjątkiem. Tak cudownie smakował. Całowaliśmy się coraz mocniej. W pewnym momencie ręce Tande powędrowały pod moją bluzkę, na mój brzuch. Pod wpływem jego dotyku moje całe ciało zadrżało. A do podbrzusza zaczął docierać coraz przyjemniejszy prąd. A mój mózg pomału przestawał myśleć. Jednak jakieś cząstki rozumu mi pozostały, dzięki czemu gwałtownie odsunęłam się od skoczka.
-Daniel, nie...-Oznajmiłam mocno łapiąc powietrze.
-Dlaczego?-Nasze oddechy były bardzo ciężkie.
-Bo masz rodzinę!-Zawołałam.
-Mam...-Spuścił głowę. Nagle usłyszeliśmy, jak otwierają się drzwi sypialni. Momentalnie odskoczyliśmy od siebie rozglądając się dookoła.
-Tatuś!-Zawołał zaspany Thomas, po czym wbiegł Danielowi na kolana.
-Nie śpisz, kochanie?-Spytał syna dalej lekko sapiąc.
-Obudziłem się.
-Co porabialiście z ciocią cały czas?
-Dostałem czekoladkę!-Chłopiec zawołał radosnym głosem.
-Przepraszam...-Oznajmiłam nieśmiało.
-To już wiem jak go przekupiłaś.-Zaśmiał się.-Nic się nie stało, jak zje coś słodkiego raz na jakiś czas nic się nie stanie. Skarbie, będziemy się zbierać, dobrze?
-Nie!-Uśmiechnął się Thomas.
-Chodź chodź. Mamusia już na Ciebie na pewno czeka.-Na słowo "mamusia" poczułam ukłucie w sercu. Właśnie. Nie zamierzałam odbierać dziecku rodziców. Daniel wziął synka za rączkę, po czym poprowadził go do przedpokoju, aby założyć mu kurtkę i buciki.
-Jeszcze raz, dziękuję za wszystko.-Powiedział Tande dosyć nieśmiało.
-Polecam się na przyszłość.-Spojrzałam mu w oczy. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, ale mały nam to przerwał. Na szczęście.
-Kocham Cię, ciociu!-Zawołał radośnie, aż zaczęłam się śmiać.
-Ja Ciebie też, maluszku!-Ukucnęłam, by go uścisnąć. Ponownie dostałam od niego całusa w policzek. Chwilę później obydwoje zniknęli, a ja zostałam sama w mieszkaniu.

______
Zgodnie z obietnicą, jest i większy wątek Thomasa :)
A sytuacja się chyba nieco rozkręca hihi
Z racji, że na tym blogu na pewno już nie dodam nowego rozdziału do świąt, chciałabym złożyć Wam życzenia cudownej Wielkanocy :) 

środa, 5 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ V

-Victoria, ruszaj się!-Usłyszałam zza drzwi pokoju.
-Oh, spokojnie! Przecież zdąrzymy!-Odpowiedziałam.-Przecież nie zamkną nam knajpki!
Jeszcze usłyszałam, jak Daniel coś mamrocze pod nosem, ale go nie słuchałam. Sam chciał zabrać ze sobą łamagę, to teraz ma. Przez tę nogę nie umiałam ubierać się szybko. Nałożyłam legginsy, czarny t-shirt i czerwoną bluzę bomberkę. Niestety, przez gips nie miałam jak ubrać bardziej eleganckich rzeczy.
-Już idę!-Otworzyłam drzwi.-Zrobiłeś się strasznym marudą.
-Jak ktoś się guzdrze to już tak mam!-Uśmiechnął się.
-Nie bądź taki mądry. Teraz to Ty opóźniasz wszystko swoim gadaniem.-Skrzyżowałam ręce na piersiach. Nie czekałam na jego odpowiedź, poszłam do przedpokoju ubrać kurtkę i buta. Daniel chwilę później zrobił to samo. Stwierdził, że schodząc po schodach jeszcze bardziej nas opóźnię, więc wziął mnie na ręce i zniósł na sam dół. Coraz bardziej mi się to podobało, traktował mnie jak księżniczkę. Jeszcze nawet sam mnie wsadził do auta, bo "jeszcze nie wyceluję nogami w odpowiednie miejsce". Dobra, tu przesadził. Zarezerwowaliśmy stolik w knajpce nieopodal. Nie chciało mi się jeść nic specjalnie wyrafinowanego, więc zamówiłam po prostu sałatkę z kurczakiem. Danielowi natomiast doskwierał głód, więc wziął coś bardziej sycącego. Po posiłku postanowiliśmy wypić jakąś kawę. Tande zamówił również jakieś ciastko. Był już po sezonie, więc mógł sobie pozwolić na nieco więcej szaleństwa. W pewnym momencie zauważyłam, że zaczął mi się przyglądać.
-Co się stało?-Spytałam, gdy zrobiło się to dosyć niezręczne.
-Jesteś inna, niż wszystkie dziewczyny, które poznałem.-Uśmiechnął się lekko.
-To znaczy?
-Dbasz o siebie, ale nie aż tak jak tamte. Robisz to... subtelniej.
-To źle?-Uniosłam brwi. Nie rozumiałam go, przecież robiłam makijaż i to nie jakiś delikatny. Lubiłam kreski i tego typu.
-Właśnie nie... to dobrze. Nie robisz takiej tapety i w ogóle... jesteś bystrzejsza.
-Może źle szukałeś?
-Może...-Jeszcze bardziej mi się przyglądał.
-Dobra, to co robimy?-Zmieniłam nagle temat.
-Jedziemy na klif.-Wyszczerzył zęby.
-Na klif? Jesteś mądry?
-Nie przesadzaj, poradzimy sobie!
Nagle zawołał kelnerkę, by poprosić o rachunek. Pomimo moich protestów zapłacił za mój posiłek. Ubraliśmy się, po czym Daniel złapał mnie za rękę i zaprowadził do auta. Podjechaliśmy do jednego z większych sklepów. Dostałam zakaz wychodzenia, przez co znowu mnie wkurzył. Nie było go dosyć długo, ale wrócił z wielką siatką z niewiadomo jaką zawartością. Daniel uśmiechnął się do mnie tajemniczo, po czym nie odpowiedział  na moje pytanie co on kombinuje. Jednak zamiast na klif pojechaliśmy pod nasz domek. Zaraz podjechałam tam taksówka. Daniel wezwał ją będąc w sklepie. Szybko wyjął zakupy i dodatkową dużą siatkę z bagażnika, po czym przełożył wszystko do drugiego auta. Kazał mi się do niego przesiąść. Jechaliśmy tak ok 20 minut, a dookoła nas rozlewały się piękne widoki. Jakimś cudem wjechaliśmy na sam szczyt klifu. A myślałam, że można tu jedynie dojść piechotą. Gdy wysiedliśmy Daniel zapłacił kierowcy. Kiedy ten odjechał, Tande wyją dużą tajemniczą torbę Okazało się, że miał w nim duży koc, który rozłożył na trawie. Natomiast w siatce z zakupami znajdowały się różne przekąski i dwie butelki wina. Nawet wytrzasnął skąś dwa kieliszki! Byłam zachwycona, zwłaszcza że zaczęło się ściemniać. Usiadłam koło niego i upiłam łyk wina.
-Jaki Ty jesteś romantyczny!-Zaśmiałam się.
-Wszystko dla przelecenia!-Wyszczerzył zęby. Tym samym czar prysnął.
-Głupi jesteś.
-Znamy się tak krótko, a już tak dobrze!
-A wiesz, że mało co a byśmy byli kumplami po fachu?
-Jak to?-Spytał zdziwiony.
-Phillip nie mówił? Gdy byłam mała trenowaliśmy razem skoki.
-Naprawdę?
-Zgadza się. Całkiem nieźle mi szło.
-To czemu już nie skaczesz?
-Gdy miałam 15lat stwierdziłam, że to nie to...
-15lat? To od ilu skakałaś?-Patrzył coraz większymi oczami.
-Od 6roku życia. Ale pokochałam fotografię. O, właśnie!-Wzięłam do rąk torebkę i wyjęłam z niej lustrzankę.-Uśmiech!
Nie mogłabym przeżyć bez robienia zdjęć. Natychmiast poleciała cała sesja i nas, i widoków. A w szczególności  wielkiego księżyca, który wyglądał przepięknie. Siedzieliśmy tak jeszcze jakieś 3h cały czas się śmiejąc. Po tym czasie wezwaliśmy taksówkę i wróciliśmy do domku. Z samego rana musieliśmy wracać już do Oslo. Bardzo nie chciałam tego robić, ale Daniel na drugi dzień miał treningi. Kiedy przyjechaliśmy do mieszkania, znajdował się w nim Phillip. Ucieszyłam się na widok brata. Jakąś godzinę później ze wsi wróciła Melania z Thomasem. Coś mnie zakuło, gdy przywitała Daniela całusem w usta.

_____
Ehh sorki, ale długość dalej mi coś nie wychodzi