wtorek, 11 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ VI

Od mojego feralnego poślizgnięcia się na jajku minęły 3tygodnie. Właśnie tego dnia miałam wizytę kontrolną u ortopedy. Od rana krzątałam się i starałam się raz po raz pakować. Wszyscy mówili mi, bym nie była taka pewna, że już się zrosło. Kości potrafią się goić dużo dłużej. Jednak moja intuicja mówiła mi, że w moim przypadku wszystko potoczy się dobrze. Zwłaszcza, że tęskniłam już za swoim mieszkankiem. U mojego brata było mi dobrze, ale po mału zaczął mi doskwierać nasz układ. Melania bardzo lubiła prawić mi różne życiowe morały, na dosłownie każdy temat. Głównie tego, co by w sobie zmieniła, gdyby była mną. A to miałam według niej krzywy nos, a to aż za bardzo umięśniony brzuch. Chyba jedyne, o co mnie nie zaczepiła, to były piersi. Taki paradoks, że mówiła to tylko gdy byłyśmy same, lub ewentualnie przy Rosannie, Celinie i Elle. Przy Danielu i Phillipie nie wypominała mi nic. Znosiłam to ze względu na nich i Thomasa. Jednak kiedy jej uwagi coraz bardziej mnie drażniły, sama zaczęłam jej wytykać różne rzeczy. A to za mocno wypełnione usta, albo zbyt napompowane cycki. Nie dało się ukryć, że między nami coraz bardziej zgrzytało. Lecz najdotkliwiej denerwowało mnie w niej to, że... była dziewczyną Daniela. Odkąd wróciliśmy z Oddy zaczęłam na niego patrzeć z innej perspektywy. Lepszej. I chyba delikatnie mi na nim zależało. Dlatego nie czułam się komfortowo, gdy widziałam ich pocałunki. Albo kiedy w nocy było słychać pojękiwania dochodzące z ich pokoju. Niby jej nie kochał, niby denerwował go jej coraz bardziej plastikowy wygląd, a bardzo szybko lądował z nią w łóżku. Faceci jednak naprawdę myśleli głównie swoim członkiem. Dlatego wręcz pragnęłam się z tamtąd wyprowadzić. Gdy nadeszła odpowiednia godzina, Phillip zawiózł mnie do przychodni. Czekałam w niej 2h. Dostałam skierowanie na zdjęcie gipsu, następnie na znajdujące się w tym samym budynku RTG, po czym udałam się do lekarza. Byłam lekko zestresowana, jednak doktor miał dla mnie dobre informacje. Pęknięcie w mojej kości nie było jakieś duże, więc te 3tygodnie wystarczyły do pełnego zagojenia. Byłam taka szczęśliwa! Phillip namawiał mnie do pozostania u niego jeszcze przez kilka dni, tak dla profilaktyki. Ale ja już chciałam wracać do siebie. Wystarczyło jedynie podjechać do jego mieszkania po moje spakowane walizki, po czym mogłam wrócić do swoich czterech kątów. Pierwsze co zauważyłam, to porządek. Nie było mnie tyle czasu, a mieszkanie było zadbane, kwiaty kwitły. Musiałam podziękować przy najbliższej okazji Danielowi, który dostał do niego klucze od Phillipa i co jakiś czas tutaj zaglądał. Nie wyglądał na aż tak odpowiedzialnego, poraz kolejny pozytywnie mnie zaskoczył. Wieczorem wreszcie mogłam w pełni wskoczyć do wanny. Jak mi tego brakowało! U Phillipa musiałam nieźle kombinować, aby nie zamoczyć gipsu. Cudownie położyć się spać w swoim łóżku! Udało mi się zasnąć niemal że od razu. Jednak musiałam wstać wcześnie rano. Kończyło mi się zwolnienie lekarskie i nie mogłam go już przedłużyć. A fajnie tak nic nie robić 😊 Rano ledwo wstałam. Ale musiałam to zrobić. Ubrałam się, zjadłam śniadanie. Umyłam głowę, umalowałam się, po czym udałam się do pracy. Przyjęli mnie tam bardzo ciepło, jednak nie było czasu na rozmówki. Nasz zakład był bardzo oblegany. Już chwilę później miałam za zadanie zrobienie kilku portretów. Dzisiaj pracowałam od 8 do 16, a o 12 miałam przerwę. Zawsze miałam na nią jakiegoś "lunch boxa" własnej roboty. Tym razem postawiłam na najprostsze z możliwych rozwiązań: ryż z kurczakiem w sosie pomidorowym. Prostota zawsze była najlepsza :) Kiedy byłam w połowie posiłku, rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu przeczytałam ,,Daniel".
-Halo?-Odebrałam z pełną buzią.
-Hej, Vicky! Słuchaj, co robisz?
-Aktualnie jem w pracy. A co się stało?
-Do której pracujesz?
-16.
-Jak dobrze!-Niemal krzyknął.-Mam do Ciebie ogromną prośbę... Czy mógłbym Ci podrzucić o 17 Thomasa? Melania od dawna ma jakieś plany, z których nie może zrezygnować, a ja przed chwilą dostałem telefon od trenera, że muszę się koniecznie stawić o 17.30 na treningu... Nie mam z kim go zostawić, Twój brat jedzie ze mną...
-Jasne, nie ma problemu! Tylko od razu mówię, że nigdy nie miałam do czynienia z dziećmi, nie mam pojęcia jak się nim zajmować.
-Spokojnie, nie jest trudnym dzieckiem. Dziękuję Ci bardzo, nawet nie wiesz jak mi w tej chwili pomagasz!
-Drobiazg. Ty się mną zajmowałeś dwa tygodnie!-Aż się uśmiechnęłam do siebie przypominając ten czas.-Przepraszam Cię, ale kończy mi się zaraz przerwa, a muszę jeszcze dokończyć obiad.
-Jasne, dziękuję! I do zobaczenia!-Zawołał na pożegnanie.
Zjadłam swój ryż z kurczakiem, po czym wróciłam do pracy. Do końca dnia miałam jeszcze dużo klientów. Ale jakoś poprawił mi się humor. Do domu niemal biegłam. Jeszcze skoczyłam szybko do sklepu, by mały miał co u mnie zjeść. I oczywiście po jakieś słodycze :) Nie zamierzałam być tą złą ciotkę hehe. Gdy weszłam do mieszkania była godzina 16.30. Miałam pół godziny, aby tutaj ogarnąć. Jeszcze nie zdążyłam się od wczoraj rozpakować, więc teraz natrafiła się do tego idealna okazja. A nagle zrobiłam to dosłownie w sekundę. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Za nimi zobaczyłam uśmiechniętą twarz Daniela, który trzymał na rękach dziecko.
-Hej!-Zawołałam zadowolona, po czym wpuściłam ich do środka.
-Jeszcze raz nie wiem jak Ci dziękować, wybawco!-Zawołał Daniel.-Jak mogę Ci się odwdzięczyć?
-Wystarczy tutaj!-Wypchnęłam w jego stronę policzek i wskazałam na niego palcem. Bez żadnego namysłu obdarował mnie soczystym buziakiem. Na szczęście miałam nieco podkładu, bo inaczej zauważyłby jak się rumienię.
-Chciałaś to masz.-Posłał mi swój uroczy uśmiech.-Tutaj są jego rzeczy. Różnie bywa, więc wziąłem też coś do przebrania. Jakby co, mały już nie śpi w dzień, kładziemy go tak 21-22.
-Poradzimy sobie.-Położyłam rękę na jego ramieniu.
-Trening kończę tak o 19.30, więc ok 20 przyjadę po niego.
-Nie ma problemu!
-Obiecasz tatusiowi, że będziesz grzeczny?-Daniel ukucnął przed synkiem i patrzył na niego zatroskanym wzrokiem.
-Nie.-Odpowiedział Thomas. Zaśmialiśmy się.
-Masz być grzeczny, bo ciocia da Ci klapsa!
-Daniel!-Skarciłam go. On udał, że tego nie słyszał, po czym wyszedł z mieszkania. A my zostaliśmy sami. Mały najwyraźniej póki co się mnie wstydził. Stanął spinając wszystkie mięśnie i uśmiechając się nerwowo. A przecież spory czas mieszkaliśmy razem, i nieraz spędzaliśmy wspólnie czas.
-Jesteś głodny?-Spytałam podchodząc do niego.
-Nie.-Odpowiedział nieśmiało.
-A może chcesz coś słodkiego?-Po moim pytaniu zauważyłam, że mięknie.
-A co masz?
-Coś dobrego.-Uśmiechnęłam się, po czym wyciągnęłam w jego stronę rękę.-Chodź.
Niepewnie, ale złapał mnie za dłoń, po czym udaliśmy się do kuchni. Chłopca posadziłam na krześle, po czym podałam mu czekoladkę. Natychmiast poprawił mu się humor, a nieśmiałość zniknęła. Od tej chwili nawijał jak najęty. Ciągle opowiadał o kotkach i pieskach, jakie widział u babci i dziadka. Potem przeszedł na jakiegoś kuzyna, który ma dużego konia. I tak w kółko. Co chwila również wspominał, czego to nie robił ze swoim tatusiem. A to, że dostał od niego na święta pierwsze nartki. A to, jak go zabrał na górkę i uczył na nich jeździć. Widać było, że jest bardzo mocno przywiązany do Daniela. O Melanii nie wspomniał ani słowem. Mimo wszystko to było dziwne. Chyba, że tak rzadko widuje ojca, że aż bardzo mocno za nim tęskni. Potem lekko zgłodniał, więc przygotowałam mu coś do jedzenia. Po posiłku mały cały czas chciał się bawić. Zaczęliśmy więc w chowanego. Nie mogłam inaczej, dla takiego szkraba musiałam dać jakieś fory. Dzięki temu wygrał i był z tego powodu bardzo zadowolony. W pewnej chwili moje zboczenie zawodowe sięgnęło zenitu. Nie wytrzymałam i chwyciłam rękoma za aparat. Zaczęłam ustawiać Thomasa do zdjęć. Rola modela najwidoczniej przypadła mu do gustu, robił to z wielką ochotą. Wyjęłam również statyw, abym mogła też mieć z nim kilka fotek. Kiedy usiedliśmy razem na kanapie Thomas w ostatniej chwili zbliżył się do mnie i dał całusa w usta. Wszystko zostało uwiecznione na fotografii. Zadziwiające, że zrobił to kilkakrotnie, za każdym razem w najmniej oczekiwanym momencie. Mały tatuś! Tak jak on, lubił robić niespodzianki. Potem postanowiliśmy obejrzeć jakąś bajkę. Nie mogłam się powstrzymać, spytałam czy mogę mu pokazać moją ulubioną z mojego dzieciństwa. Chętnie przystanął na moją propozycję. Podeszłam więc do kina domowego i wyjęłam nagranego na płycie... ,,Króla lwa". Doskonale pamiętam, jak katowałam go po kilka razy dziennie. Aż uszkodziłam taśmę od kasety video! Nie zdziwię się, jeżeli nadal pamiętam wszystkie możliwe dialogi. Thomasowi ewidentnie przypadły do gustu przygody małego Simby. Siedział obok mnie całkowicie skupiony na bajce, nie odzywając się ani słowem. Pierwsze zdania powiedział dopiero po seansie. Coś wspomniał, że to była bardzo fajna bajka. Obiecałam mu, że następnym razem obejrzymy drugą i trzecią część. Zauważyłam, że mały nieco zasypia. Dlatego też zaprowadziłam go do swojej sypialni i położyłam na łóżku. Musiał być bardzo zmęczony, bo zasnął natychmiast. Gdy wróciłam do salonu usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko podeszłam, aby je otworzyć. Stał w nich Daniel, więc szybko go wpuściłam do środka.
-Hej.-Przywitał mnie uściskiem.-A gdzie Thomas?
-Zasnął w drugim pokoju.-Uśmiechnęłam się niepewnie.
-Zasnął? O 20? Jak Ty tego dokonałaś?-Spytał nie dowierzając.
-Widocznie mam swoje sposoby.
-A nie broił zbyt mocno?
-Thomas? Broił? W życiu! To cudowne dziecko! Tylko bardzo bardzo dużo gada.-Zaśmiałam się.
-A to mu się strasznie rzadko zdarza! Widocznie musiał Cię mocno polubić.-Skierował się za mną do kuchni.
-Dzięki.-Odpowiedziałam nieśmiało.-Napijesz się wina?
-Dziękuję, ale jestem autem.
-Przecież mieszkacie tylko dwie ulice dalej.
-A w sumie, może i chętnie. Już nieraz nosiłem małego na rękach.-Oznajmił siadając na kanapie. W międzyczasie wyjęłam z lodówki wino i poszukałam otwieracza wraz z kieliszkami. Kiedy umiejscowiłam się obok niego, podałam mu butelkę, aby ją otworzył. W końcu był facetem! Zaczął mi opowiadać, jak było na treningu. Stoeckl jak zwykle wycisnął z nich siódme poty. Podobno mój braciszek aż padł. Widocznie był w gorszej kondycji fizycznej. Ostatnio miał głównie kontuzje, więc nie ma się czemu dziwić. Miał trochę do nadrobienia w tej kwestii. Potem przeszliśmy na rozmowy dosłownie o wszystkim i o niczym. Phillip umiał mnie rozbawić, ale jeszcze nikomu nie udało się doprowadzić mnie w tym do łez. A Danielowi w tej chwili się to udało. Po trzecim kieliszku wina już w ogóle nie było tematów tabu. Nie byliśmy nawet podpici, jednak wino podziałało na nas w sposób relaksujący. Obydwojgu się to należało. Ja najpierw cały dzień spędziłam w pracy, po czym zajmowałam się dzieckiem. A Daniel miał z kolei na odwrót- najpierw opiekował się synem, a potem miał trening. A to jest jego praca :) Po jakimś czasie przybliżyliśmy się do siebie i zaczęliśmy wręcz że szeptać. Nagle Daniel przysunął się do mnie jeszcze bardziej, po czym pocałował mnie w usta. Nie broniłam się, oddałam mu ten pocałunek. Miał cudowne usta, takie miękkie i pełne. Nigdy nie patrzyłam na tę część twarzy u mężczyzn, jednak on był wyjątkiem. Tak cudownie smakował. Całowaliśmy się coraz mocniej. W pewnym momencie ręce Tande powędrowały pod moją bluzkę, na mój brzuch. Pod wpływem jego dotyku moje całe ciało zadrżało. A do podbrzusza zaczął docierać coraz przyjemniejszy prąd. A mój mózg pomału przestawał myśleć. Jednak jakieś cząstki rozumu mi pozostały, dzięki czemu gwałtownie odsunęłam się od skoczka.
-Daniel, nie...-Oznajmiłam mocno łapiąc powietrze.
-Dlaczego?-Nasze oddechy były bardzo ciężkie.
-Bo masz rodzinę!-Zawołałam.
-Mam...-Spuścił głowę. Nagle usłyszeliśmy, jak otwierają się drzwi sypialni. Momentalnie odskoczyliśmy od siebie rozglądając się dookoła.
-Tatuś!-Zawołał zaspany Thomas, po czym wbiegł Danielowi na kolana.
-Nie śpisz, kochanie?-Spytał syna dalej lekko sapiąc.
-Obudziłem się.
-Co porabialiście z ciocią cały czas?
-Dostałem czekoladkę!-Chłopiec zawołał radosnym głosem.
-Przepraszam...-Oznajmiłam nieśmiało.
-To już wiem jak go przekupiłaś.-Zaśmiał się.-Nic się nie stało, jak zje coś słodkiego raz na jakiś czas nic się nie stanie. Skarbie, będziemy się zbierać, dobrze?
-Nie!-Uśmiechnął się Thomas.
-Chodź chodź. Mamusia już na Ciebie na pewno czeka.-Na słowo "mamusia" poczułam ukłucie w sercu. Właśnie. Nie zamierzałam odbierać dziecku rodziców. Daniel wziął synka za rączkę, po czym poprowadził go do przedpokoju, aby założyć mu kurtkę i buciki.
-Jeszcze raz, dziękuję za wszystko.-Powiedział Tande dosyć nieśmiało.
-Polecam się na przyszłość.-Spojrzałam mu w oczy. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, ale mały nam to przerwał. Na szczęście.
-Kocham Cię, ciociu!-Zawołał radośnie, aż zaczęłam się śmiać.
-Ja Ciebie też, maluszku!-Ukucnęłam, by go uścisnąć. Ponownie dostałam od niego całusa w policzek. Chwilę później obydwoje zniknęli, a ja zostałam sama w mieszkaniu.

______
Zgodnie z obietnicą, jest i większy wątek Thomasa :)
A sytuacja się chyba nieco rozkręca hihi
Z racji, że na tym blogu na pewno już nie dodam nowego rozdziału do świąt, chciałabym złożyć Wam życzenia cudownej Wielkanocy :) 

6 komentarzy:

  1. Dziękuję za wzięcie mojej opinii na temat Thomasa do serca i wdrożenie dłuższego rozdziału o małym do tej historii. Mały jest cudny i z rozdziału na rozdział coraz bardziej się w nim zakochuję. Tande w końcu coś zdziałał. W prawdzie slabo, że po alkoholu ale wiadomo jak to jest. Samo życie. Chyba jestem połączona z Viki umysłem, bo mnie również zakuło serce na słowa "mamusia".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *wiem że Viki to Vicky ale dla mnie już zawsze będzie Viki. Mam nadzieję, że to Ci w żaden sposób nie ubliża. Ślę Wenecji i również życzę wesołych świąt!

      Usuń
  2. Liczę się z każdą opinią, więc nie mogło być inaczej tym razem 😊 Jasne, że mi to nie przeszkadza! Szczerze, to nawet tego nie zauważyłam hihi

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Rozdział jest naprawdę sympatyczny ^^
    No i mi również podoba mi się rozwinięcie wątku Thomasa, bo go ostatnio bardzo polubiłam. Zresztą, trudno go nie lubić :)
    Jestem ciekawa, jak to się rozwinie dalej.
    Weny, buziaki :**
    PS. Tobie również wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie na jedenastkę :**
      http://someday-again.blogspot.com/2017/04/11.html

      Usuń
  4. W końcu skończyłam. Zapraszam na 15! Miłego czytania:)http://snowflakes-clung-to-his-mouth.blogspot.com/2017/04/15-tancza-pragnienia-dotykiem-zrodzone.html

    OdpowiedzUsuń