Następnego dnia rano mój braciszek pojechał na wspomniany obóz. Dzięki temu mogłam zająć jego pokój, gdzie było dużo bardziej wygodne łóżko. Pierwsze, co zrobiłam po przebudzeniu, to wyjęcie telefonu. Musiałam zadzwonić do pracy, że niestety muszę wziąć minimum dwa tygodnie wolnego. Na szczęście miałam bardzo w porządku szefa, który okazał się wyrozumiały.
-Cześć, mam coś dla Ciebie.-Usłyszałam nagle otwieranie drzwi, zza których wyłoniła się postać Daniela.
-Co takiego?-Spytałam zaspana.
-Proszę!-Podał mi parę kul łokciowych.-Masz gips, więc będzie nieco ciężko się poruszać bez tego...
-Ooo dziękuję Ci! Na pewno się przydadzą!-Zawołałam uśmiechając się.-Słuchaj, miałabym do Ciebie prośbę.
-Co tylko chcesz!-Usiadł na brzegu łóżka.
-Muszę jakoś dostarczyć swoje zwolnienie lekarskie do pracy i skoczyć z tym samym na uczelnię. Nie mógłbyś mnie zawieźć?
-Mowy nie ma.
-Proszę...
-Mowy nie ma.-Powtórzył się.-Ty zostaniesz tutaj, a sam się tym zajmę.
-Nie wygłupiaj się... nie jestem jeszcze aż taką kaleką!
-Tak się składa, że akurat jesteś!-Uśmiechnął się do mnie.-Ale najpierw zrobię Ci śniadanie.
-Daniel! Przecież sobie poradzę!
-Dopóki chcę, to nie narzekaj!-Odrzekł, po czym wyszedł z pokoju. Rozejrzałam się dookoła. Z samego rana Rosanna wraz z Phillipem pojechali do mojego mieszkania, aby wziąć jakieś moje rzeczy. Dzięki Bogu jego dziewczyna się zgodziła pojechać z nim, bo mój brat by mi już popakować "potrzebne" ubrania. Podskoczyłam do walizki, by coś znaleźć. Ledwo ledwo, ale udało mi się włożyć jakieś szmatki. Kiedy Sjoeen miał kontuzję podpatrzyłam, jak się chodzi o kulach. Dzięki temu nie miałam jakiegoś problemu, aby się poruszać. Wolno pokuśtykałam w stronę kuchni, skąd dochodziły piękne zapachy.
-Co tak ładnie pachnie?
-Jajecznica z pomidorami i bazylią.-Spojrzał na mnie Daniel.-A Ty czemu nie w łóżku?
-Mam złamaną nogę, ale nie umieram!
-Usiądź przy stole, zaraz Ci wszystko podam.-Uśmiechnął się w moją stronę, a ja spełniłam jego słowa. Chwilę później podał mi posiłek, po czym przyniósł go i sobie.
-Ale pycha!-Powiedziałam z pełnymi ustami.-Dodałeś coś jeszcze! Co to?
-A nie powiem. To mój tajemniczy składnik...
-Tajemnica tylko dla wybranych?
-Nie, tylko dla mnie.-Wyszczerzył zęby.
-Masz dzisiaj trening?
-Tak, ale wieczorkiem. W dzień jesteś zdana na moje towarzystwo!
-Przecież nie musisz ze mną siedzieć!
-Phillip by mnie zabił. Nie mogę mu się narażać.
-Tak się go boisz?-Uniosłam brwi.
-Sama wiesz jaki jest! Okropnie się boję!-Zaśmiał się, po czym upił łyk kawy.-A teraz daj mi swoje zwolnienie i adres pracy i uczelni.
Kiedy tylko skończyłam udałam się do pokoju po dokumenty. Chwilę później zostałam sama w domu. Z racji, że byłam tak trochę uziemiona, nie miałam za dużego pola do zabicia nudy. Doczłapałam się do DVD i włączyłam sobie jakiś film. Po jakiejś godzinie wrócił skoczek.
-Co oglądasz?-Spytał wskakując na miejsce obok mnie.
-Phillip miał jakieś romansidło...
-Sjoeen? W życiu bym się tego po nim nie spodziewał.
-Ja też. Udało się wszystko załatwić?
-Aaa, tak tak. Twój szef to równy gostek, kazał Cię pozdrowić i ucałować! O właśnie..-Nagle przysunął się do mnie i pocałował mnie w policzek.-To od niego!
-Możesz mu podziękować!-Zaśmiałam się.
-Jak tylko go spotkam, to go od Ciebie ucałuję!-Wyszczerzył zęby.
-Jaki Ty chętny jesteś!
-Taka moja rola. Lubisz sushi? Bo zamówiłem
-Uwielbiam!
Godzinę później przyszedł nasz posiłek. Zajadałam się nim, aż mi się uszy trzęsły. Niedługo później mój pomocnik musiał się zbierać na trening. Nie da się ukryć, że świetnie się przy nim bawiłam.
-Zabierz mnie ze sobą!-Zawołałam, gdy już stał gotowy do wyjścia.
-Nie ma mowy!
-Proooszę! Zanudzę się w domu na śmierć!
-Ale przecież siedzisz w nim raptem jeden dzień!
-Proooszę...
-Dobra, ale zbieraj się szybko. Pomóc Ci?
-Dziękuję!-Zapiszczałam.-Nie, dam radę. Wezmę tylko aparat i lecimy!
-Aparat?-Spytał zaskoczony, na co mu kompletnie nie odpowiedziałam. Kilkanaście minut później byliśmy na sali gimnastycznej. Oczywiście, że każdego z nich znałam. Wszyscy byli zaskoczeni moim widokiem, jednak się ucieszyli. Aby im nie przeszkadzać usiadłam sobie z boku, po czym wyjęłam swój sprzęt. Nie mogłam się powstrzymać, by nie porobić im przy okazji zdjęć. Takie niepozowane wydawały się mi w ich przypadku najlepsze. Odzwierciedlające ich naprawdę ciężką pracę, którą pokładali w przygotowanie fizyczne. W pewnym momencie kapnęli się, że pstrykam im fotki. I wtedy zaczęły się wygłupy, jakby znajdowali się w jakimś reality show. Myślałam, że padnę ze śmiechu. W drodze powrotnej było dokładnie tak samo, obydwoje śmialiśmy się ze wszystkiego. Nagle zauważyłam, że Daniel jedzie w innym kierunku, niż mieszkanie mojego brata. Okazało mu się, że nie chce mu się gotować, więc zabiera mnie na kolacje. Do Maka. A myślałam, że sportowcy dbają o dietę! Byłam zbyt głodna, więc zamówiłam sobie zestaw z kanapką drwala. Podwojony. Zaskoczyłam tym młodego skoczka, nie sądził że dziewczyny lubią też jeść. Mówił, że mu to zaimponowało. Przyglądałam mu się uważnie. Na samym początku pomyślałam, że jest nieco burakiem. Skoro jest z Melanią, to coś musiała w sobie mieć. A on był dla niej oschły. Jednak dzisiaj pokazał się z całkiem innej strony. Wyluzowany, z poczuciem humoru, opiekuńczy.
Niemalże zaraz po wejściu do mieszkania rozdzwonił się jego telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie jego dziewczyny.
Daniel
-Cześć, kochanie. Jak tam?-Odebrałem telefon od narzeczonej.
-Wszystko w porządku. Słuchaj... Zostajemy tutaj na dwa tygodnie.-Usłyszałem w słuchawce.
-Dlaczego tak długo?
-Małemu dobrze zrobi, jak pobędzie trochę na wsi. Zresztą, mały dostał ospy wietrznej... Wiem, że Ty nie chorowałeś na nią w dzieciństwie, więc nie możesz mieć z nim teraz styczności.
-Oj, biedny...
-No, dzisiaj rano zaczęło go wysypywać...
-A dałabyś mi go teraz do telefonu?
-Niestety nie, zasnął dopiero co. Słuchaj, mógłbyś nam wysłać trochę pieniążków?
-Przecież już wzięłaś kasy jak na dwa tygodnie, chociaż mieliście być tylko kilka dni...-Zdenerwowałem się.
-Ale leki na jego chorobę też kosztują!-Oburzyła się.
-No dobrze, zaraz Wam coś prześlę...
-Właśnie, a propo. Tutaj u znajomej kosmetyczki była promocja na powiększanie ust. To dzisiaj byłam!-Zawołała szczęśliwa.
-Słucham?-Myślałem, że się przesłyszałem.-I na to poszły te pieniądze?!
-Muszę jakoś wyglądać!
-Wiesz co, najlepiej mi napisz jak się nazywają te lekarstwa, z samego rana je kupię i przywiozę Wam.-Byłem zdenerwowany.
-Ale ja już je kupiłam!
-To nie mamy o czym mówić,-Rozłączyłem się.
Victoria
Nie byłam osobą, która podsłuchuje, jednak nie dało się nie usłyszeć podniesionego głosu Daniela. Chwilę później wyszedł zdenerwowany z pokoju i niemalże rzucił się na kanapę chowając twarz w dłoniach.
-Wszystko w porządku?-Spytałam przybliżając się do niego.
-Thomas ma ospę...-Odrzekł pomału.
-O kurczę... Ale lepiej teraz, niż później.
-A Melania rozrzuca pieniądze na jakieś powiększanie ust...-Wydusił po chwili.
-Na co?-Zdziwiłam się.
-To, co słyszałaś... Kompletnie tego nie pojmuję... Ona jest chyba od tego uzależniona...
-Przecież ma ładne usta...
-Jej to wytłumacz...
-Słuchaj... między Wami jest wszystko ok?-Spytałam dosyć niepewnie.
-Dlaczego o to pytasz?-Nawet na mnie nie spojrzał.
-Po prostu miałam takie wrażenie...
-Znasz nas tylko chwilę, a już oceniasz?-Zadrwił.
-Przepraszam, nie chciałam Cię urazić...
-Jest ok.-Rzucił szorstko, po czym uciekł do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
-Co tak ładnie pachnie?
-Jajecznica z pomidorami i bazylią.-Spojrzał na mnie Daniel.-A Ty czemu nie w łóżku?
-Mam złamaną nogę, ale nie umieram!
-Usiądź przy stole, zaraz Ci wszystko podam.-Uśmiechnął się w moją stronę, a ja spełniłam jego słowa. Chwilę później podał mi posiłek, po czym przyniósł go i sobie.
-Ale pycha!-Powiedziałam z pełnymi ustami.-Dodałeś coś jeszcze! Co to?
-A nie powiem. To mój tajemniczy składnik...
-Tajemnica tylko dla wybranych?
-Nie, tylko dla mnie.-Wyszczerzył zęby.
-Masz dzisiaj trening?
-Tak, ale wieczorkiem. W dzień jesteś zdana na moje towarzystwo!
-Przecież nie musisz ze mną siedzieć!
-Phillip by mnie zabił. Nie mogę mu się narażać.
-Tak się go boisz?-Uniosłam brwi.
-Sama wiesz jaki jest! Okropnie się boję!-Zaśmiał się, po czym upił łyk kawy.-A teraz daj mi swoje zwolnienie i adres pracy i uczelni.
Kiedy tylko skończyłam udałam się do pokoju po dokumenty. Chwilę później zostałam sama w domu. Z racji, że byłam tak trochę uziemiona, nie miałam za dużego pola do zabicia nudy. Doczłapałam się do DVD i włączyłam sobie jakiś film. Po jakiejś godzinie wrócił skoczek.
-Co oglądasz?-Spytał wskakując na miejsce obok mnie.
-Phillip miał jakieś romansidło...
-Sjoeen? W życiu bym się tego po nim nie spodziewał.
-Ja też. Udało się wszystko załatwić?
-Aaa, tak tak. Twój szef to równy gostek, kazał Cię pozdrowić i ucałować! O właśnie..-Nagle przysunął się do mnie i pocałował mnie w policzek.-To od niego!
-Możesz mu podziękować!-Zaśmiałam się.
-Jak tylko go spotkam, to go od Ciebie ucałuję!-Wyszczerzył zęby.
-Jaki Ty chętny jesteś!
-Taka moja rola. Lubisz sushi? Bo zamówiłem
-Uwielbiam!
Godzinę później przyszedł nasz posiłek. Zajadałam się nim, aż mi się uszy trzęsły. Niedługo później mój pomocnik musiał się zbierać na trening. Nie da się ukryć, że świetnie się przy nim bawiłam.
-Zabierz mnie ze sobą!-Zawołałam, gdy już stał gotowy do wyjścia.
-Nie ma mowy!
-Proooszę! Zanudzę się w domu na śmierć!
-Ale przecież siedzisz w nim raptem jeden dzień!
-Proooszę...
-Dobra, ale zbieraj się szybko. Pomóc Ci?
-Dziękuję!-Zapiszczałam.-Nie, dam radę. Wezmę tylko aparat i lecimy!
-Aparat?-Spytał zaskoczony, na co mu kompletnie nie odpowiedziałam. Kilkanaście minut później byliśmy na sali gimnastycznej. Oczywiście, że każdego z nich znałam. Wszyscy byli zaskoczeni moim widokiem, jednak się ucieszyli. Aby im nie przeszkadzać usiadłam sobie z boku, po czym wyjęłam swój sprzęt. Nie mogłam się powstrzymać, by nie porobić im przy okazji zdjęć. Takie niepozowane wydawały się mi w ich przypadku najlepsze. Odzwierciedlające ich naprawdę ciężką pracę, którą pokładali w przygotowanie fizyczne. W pewnym momencie kapnęli się, że pstrykam im fotki. I wtedy zaczęły się wygłupy, jakby znajdowali się w jakimś reality show. Myślałam, że padnę ze śmiechu. W drodze powrotnej było dokładnie tak samo, obydwoje śmialiśmy się ze wszystkiego. Nagle zauważyłam, że Daniel jedzie w innym kierunku, niż mieszkanie mojego brata. Okazało mu się, że nie chce mu się gotować, więc zabiera mnie na kolacje. Do Maka. A myślałam, że sportowcy dbają o dietę! Byłam zbyt głodna, więc zamówiłam sobie zestaw z kanapką drwala. Podwojony. Zaskoczyłam tym młodego skoczka, nie sądził że dziewczyny lubią też jeść. Mówił, że mu to zaimponowało. Przyglądałam mu się uważnie. Na samym początku pomyślałam, że jest nieco burakiem. Skoro jest z Melanią, to coś musiała w sobie mieć. A on był dla niej oschły. Jednak dzisiaj pokazał się z całkiem innej strony. Wyluzowany, z poczuciem humoru, opiekuńczy.
Niemalże zaraz po wejściu do mieszkania rozdzwonił się jego telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie jego dziewczyny.
Daniel
-Cześć, kochanie. Jak tam?-Odebrałem telefon od narzeczonej.
-Wszystko w porządku. Słuchaj... Zostajemy tutaj na dwa tygodnie.-Usłyszałem w słuchawce.
-Dlaczego tak długo?
-Małemu dobrze zrobi, jak pobędzie trochę na wsi. Zresztą, mały dostał ospy wietrznej... Wiem, że Ty nie chorowałeś na nią w dzieciństwie, więc nie możesz mieć z nim teraz styczności.
-Oj, biedny...
-No, dzisiaj rano zaczęło go wysypywać...
-A dałabyś mi go teraz do telefonu?
-Niestety nie, zasnął dopiero co. Słuchaj, mógłbyś nam wysłać trochę pieniążków?
-Przecież już wzięłaś kasy jak na dwa tygodnie, chociaż mieliście być tylko kilka dni...-Zdenerwowałem się.
-Ale leki na jego chorobę też kosztują!-Oburzyła się.
-No dobrze, zaraz Wam coś prześlę...
-Właśnie, a propo. Tutaj u znajomej kosmetyczki była promocja na powiększanie ust. To dzisiaj byłam!-Zawołała szczęśliwa.
-Słucham?-Myślałem, że się przesłyszałem.-I na to poszły te pieniądze?!
-Muszę jakoś wyglądać!
-Wiesz co, najlepiej mi napisz jak się nazywają te lekarstwa, z samego rana je kupię i przywiozę Wam.-Byłem zdenerwowany.
-Ale ja już je kupiłam!
-To nie mamy o czym mówić,-Rozłączyłem się.
Victoria
Nie byłam osobą, która podsłuchuje, jednak nie dało się nie usłyszeć podniesionego głosu Daniela. Chwilę później wyszedł zdenerwowany z pokoju i niemalże rzucił się na kanapę chowając twarz w dłoniach.
-Wszystko w porządku?-Spytałam przybliżając się do niego.
-Thomas ma ospę...-Odrzekł pomału.
-O kurczę... Ale lepiej teraz, niż później.
-A Melania rozrzuca pieniądze na jakieś powiększanie ust...-Wydusił po chwili.
-Na co?-Zdziwiłam się.
-To, co słyszałaś... Kompletnie tego nie pojmuję... Ona jest chyba od tego uzależniona...
-Przecież ma ładne usta...
-Jej to wytłumacz...
-Słuchaj... między Wami jest wszystko ok?-Spytałam dosyć niepewnie.
-Dlaczego o to pytasz?-Nawet na mnie nie spojrzał.
-Po prostu miałam takie wrażenie...
-Znasz nas tylko chwilę, a już oceniasz?-Zadrwił.
-Przepraszam, nie chciałam Cię urazić...
-Jest ok.-Rzucił szorstko, po czym uciekł do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
Co ten Daniel taki fochliwy. Ja rozumiem, żę delikatny temat, ale Vi tylko zapytała. Zresztą nie odczułam żeby go oceniała. Weź Daniel uspokój tą swoją narzeczoną, bo tylko problemy stwarza. Niech Vi wraca do zdrowia, biedna jest taka połamana. Rekompensując się za brak powidomienia o nowym rozdziale, umieszczam go tutaj. https://snowflakes-clung-to-his-mouth.blogspot.com/2017/03/11-wypenione-mioscia-serce-zaponeo-w.html Swoją drogą zastanawiam się jak to jest prowadzić dwa blogi. Niby podobna tematyka, ale potrafisz sie tak totalnie odciąć od jednej na rzecz drugiej, kiedy pracujesz nad nowym rozdziałem?
OdpowiedzUsuńHaha dziękuję za zaproszenie xd da się :)) kiedyś kiedyś wymyślałam dużo takich historii i po prostu je teraz przelewam w blogach, zmieniając postacie wymyślone na skoczków :)
Usuń